„Bojkotowanie uroczystości, która wynika z demokratycznego wyboru Polaków, jest przejawem autorytarnej mentalności” - mówi Artur Wróblewski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Jak Pan ocenia decyzję Koalicji Obywatelskiej, by na Zgromadzenie Narodowe wysłać jedynie delegację, a liderzy nie pojawią się na sali sejmowej?
Artur Wróblewski, Uczelnia Łazarskiego: Decyzje o sabotowaniu inauguracji nowej kadencji prezydenta można rozpatrywać w kategoriach działania antypaństwowego i niemyślenia w kategoriach dobra wspólnego i interesu narodowego. Potwierdza to, że Koalicja Obywatelska jest niedojrzała psychologicznie i politycznie. Nie dorosła do tego, by wygrać wybory. Dlatego Platforma Obywatelska wciąż przegrywa. Bojkotowanie uroczystości, która wynika z demokratycznego wyboru Polaków, jest przejawem autorytarnej mentalności. Odmawiają legitymacji polskiemu społeczeństwu. Należy to źle ocenić. Niezależnie od wyniku wyborów, naczelnym zadaniem opozycji jest patrzenie na ręce władzy. Powinni przestawić alternatywną wizję rozwoju kraju, a nie obrażać się i sabotować proces polityczny. Może być to działanie przeciwskuteczne dla Platformy Obywatelskiej. Polacy nie lubią antypaństwowego myślenia.
Taki ruch nie opłaci się Platformie Obywatelskiej?
Może być z tego mniejszy zysk, niż spodziewa się Platforma. Może to być też poważne obciążenie wizerunkowe. Jeżeli opozycja bojkotuje tego typu wydarzenie, to może się spodziewać, że w przyszłości to ona będzie bojkotowana. Jest to pogarda dla wyboru obywateli. Pokazuje też brak profesjonalizmu. Kampanie zaczyna się robić w dzień po przegranych wyborach. Pokazuje się nowy program, nowe nazwiska, odmłodzenie kadry. W ten sposób pokazuje się wyborcom, że warto na takie ugrupowanie głosować. W tym wypadku mamy do czynienia jedynie ze stchórzeniem. To zwykła rejterada z pola walki. Nie pokazali nic ciekawszego niż obóz rządzący i do tego uciekają z podwiniętymi ogonami i zwieszonymi głowami. Może się to skończyć kolejnym spadkiem popularności ugrupowań opozycyjnych.
Jarosław Kaczyński nie pojawił się na inauguracji prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Można to wytłumaczyć stanem emocjonalnym. Jarosław Kaczyński stracił brata i uważał, że jeśli chodzi o pochówki i badania DNA ws. Smoleńska nie wyszło odbyło się zgodnie z zasadami. Zabrakło też Joachim Brudzińskiego. Fakt, że wciąż pamiętamy, że wiceszef PiS nie stawił się wtedy na inauguracji prezydentury Bronisława Komorowskiego pokazuje, że nie warto tego typu błędów robić, bo w końcu zostanie to wyciągnięte
Może takie działanie jest niezbędne Platformie, by zrobić nowe otwarcie po wyborach prezydenckich.
Jest to niezbędne do tego, by popełnić polityczne samobójstwo. Wyborcy Platformy też nie chcą jątrzenia w tej sprawie. Pamiętajmy, że w Polsce Sąd Najwyższy wypowiada się kwestii wyborów. Podejrzane wybory były w 1995 roku, gdy pojawiło się ponad 600 tysięcy skarg, a prezydenta Kwaśniewski mijał się z prawdą dot. wykształcenia. Mimo to Sąd Najwyższy uznał, że nie miało to wpływu na wynik wyborów. Pamiętajmy, że Platforma zgodziła się na te wybory, skorzystała też z łaski ze strony innych ugrupowań, bo podmienili sobie kandydata. Sam fakt uczestnictwa w wyborach legitymizował proces wyborczy. Była też rekordowa frekwencja.
Not. TK
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512266-nasz-wywiad-wroblewski-ko-jest-niedojrzala-politycznie