„Platforma w dalszym ciągu musi grać na tym fortepianie, na którym grała wcześniej. Pytanie raczej dotyczy tego, na ile Rafał Trzaskowski, na bazie swojego wyniku, będzie w stanie równolegle grać na jakimś innym fortepianie inną melodię” – mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, w kontekście decyzji Rafała Trzaskowskiego o tym, że nie weźmie on udziału w zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy.
wPolityce.pl: W jednym z wywiadów mówił pan, że spotkanie w Pałacu Prezydenckim po wyborach może być końcem strategii totalnej opozycji. Dziś okazuje się, że Rafał Trzaskowski nie weźmie udziału w zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. Czy to nie przeczy tej tezie?
Prof. Rafał Chwedoruk: Platforma nieustannie będzie balansowała między różnymi porządkami, dlatego że istotna część elektoratu, zwłaszcza liberalnego, jest po pierwsze antypisowska, a dopiero po drugie łączy się z jakimś programem politycznym. Natomiast ci wyborcy, którzy są bardziej wahliwi w swoich sądach, z reguły są umiarkowani i nie oczekują spektakularnych gestów, bojkotów itd. Będzie to więc takie klaskanie bez uśmiechu czy clintonowskie palenie marihuany bez zaciągania się i stąd być może nawet świadomy wielogłos spośród grona różnych polityków opozycyjnych – od takich zero-jedynkowych wypowiedzi, wzywających do bojkotu zaprzysiężenia, głównie zresztą w wykonaniu polityków raczej średnio starszej generacji, po pragmatyczne zapowiedzi, że przynajmniej jakaś delegacja się stawi. Myślę, że tak też jest w przypadku prezydenta Warszawy – nie będzie go, ale nie wzywa do bojkotu.
Odbiór tego gestu Trzaskowskiego może być jednak taki, że polityk PO odtrąca rękę wyciągniętą do niego przez prezydenta Andrzeja Dudę po wyborach.
Myślę, że to jest raczej próba postawienia się trochę obok tematu tak, by nie znaleźć się w oku cyklonu w tej materii, a zarówno stawienie się, jak i na drugim biegunie, wezwanie do bojkotu, byłoby czymś takim. Nie do końca zgadzałbym się z przeświadczeniem, że ta wypowiedź sama w sobie mogłaby być dowodem na rzecz takiej tezy. Tym bardziej, że warto pamiętać, że to nie jest tak, że sukces, jakim był wynik Rafała Trzaskowskiego, w sensie liczby zdobytych głosów, będzie mógł być skonsumowany politycznie przez Rafała Trzaskowskiego w bezproblemowy sposób. Wiele środowisk opozycyjnych już w tym momencie zdaje sobie sprawę z tego, że wzrost siły obecnego prezydenta Warszawy i próby utrzymania na poziomie ugrupowań politycznych wysokiego poparcia, czy to przez Koalicję Obywatelską, czy jakąś inną formułę, będzie się musiała odbyć czyimś kosztem – np. kosztem tych, którzy w największym stopniu mogą się kojarzyć z minionymi latami i polityką głównych nurtów obecnej opozycji. To dotyczy tak polityków wewnątrz Platformy, jak i polityków spoza niej. Wreszcie stawia to też duży znak zapytania jeśli chodzi o inne parlamentarne partie opozycyjne, których znaczenie, w sytuacji, gdyby Trzaskowskiemu udawało się podtrzymać poparcie, będzie mocno dyskusyjne. I stąd polityka obecnego prezydenta Warszawy będzie obarczona licznymi ryzykami i będzie wykonywaniem wielu slalomów i ucieczką od wielu tematów, ponieważ wszelka jednoznaczność i wyrazistość może zniszczyć próby budowania czegoś więcej niż tylko kolejnej formuły Platformy Obywatelskiej z gronem niewielkich satelitów.
A co zdecydowało o tym, że ostatecznie PO zdecydowała się na narrację o nieuczciwych wyborach? Początkowo Rafał Trzaskowski i szef jego sztabu mówili, że uznają wynik. Dziś głównym przekazem nie jest wprost podważanie wyniku, ale stwierdzenie, że Andrzej Duda nie wygrał w sposób uczciwy.
Póki co Rafał Trzaskowski nie jest liderem Platformy i skądinąd sytuacja, w której jeden z polityków jakiejś partii jest dużo popularniejszy od lidera tej partii, wcześniej czy później, może zrodzić wewnętrzne napięcia.
Co ciekawe, to właśnie Borys Budka zapoczątkował narrację o nieuczciwych wyborach.
Modus vivendi Platformy Obywatelskiej w ostatnich latach, skądinąd jedyny możliwy jeśli ta partia chciała przetrwać, polegał na tym, że jest ona główną siłą antypisu, że jeśli ktoś jest przeciwko PiS-owi, to prędzej czy później musi trafić do Platformy, co najmniej jako koalicjant. Trudno, żeby ta partia nagle sama stała się wielkim budowniczym pomostów pomiędzy różnymi grupami mocno spolaryzowanego społeczeństwa. Platforma w dalszym ciągu musi grać na tym fortepianie, na którym grała wcześniej. Pytanie raczej dotyczy tego, na ile Rafał Trzaskowski, na bazie swojego wyniku, będzie w stanie równolegle grać na jakimś innym fortepianie inną melodię.
Dotychczas do mediów przebija się cały czas ta główna melodia.
Ona jest po pierwsze dużo wyrazistsza, a po drugie w medialnych kręgach bliższych opozycji, w większości wypadków, nie sądzę, żeby emocje wyborcze tak szybko ostygły. Nie jestem tym absolutnie zaskoczony. Pytanie jest raczej tylko takie, czy jest to wszystko procesem spontanicznym, gdzie rzeczywiście rozchodzą się narracje, interesy, a z czasem być może również taktyki różnych środowisk politycznych, czy też wstrząs, jakim była perspektywa zwycięstwa Andrzeja Dudy w pierwszej turze, wymusił takie zmiany, że różne środowiska opozycyjne nauczą się samoograniczać w dłuższej perspektywie czasowej, czy koordynować swoje wypowiedzi. Tym bardziej, że olbrzymia część z nich będzie pod presją radykalnie nastawionej części elektoratu. Tym niemniej pozwolę sobie na refleksję, że jeśli byśmy np. po grudniu 2016 r., czy po podobnych wydarzeniach potem, dowiedzieli się, że po kolejnych wyborach zwycięskich dla Andrzeja Dudy, czołowe formacje opozycyjne będą jednak reprezentowane na zaprzysiężeniu, to być może byłaby to wówczas informacja nieoczywista, wręcz zaskakując.
Będą reprezentowane, ale – szczególnie w przypadku Platformy Obywatelskiej – nie przez czołowych polityków.
Ale formalnie będą reprezentowane, nie będzie w tym momencie owej totalności. Poza tym pamiętajmy, że jesteśmy dopiero kilka tygodni po elekcji, w takim dziwacznym okresie pandemiczno-wakacyjnym i to, co najciekawsze w Polskiej polityce, tak naprawdę, zacznie się od przyszłego roku kalendarzowego. To, co będziemy obserwować wcześniej, to będzie raczej takie rozpoznanie bojem, albowiem o ile sytuacja mniej więcej wyklarowała się w naszym systemie politycznym, z jedną jeszcze zagadką - większością na sali sejmowej, to oczywiście czynniki międzynarodowe i wybory w Stanach Zjednoczonych również wpłyną silnie na polskie życie polityczne. Być może także na nastroje i taktyki przyjmowane przez różne środowiska opozycyjne.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512114-wywiad-prof-chwedoruk-elektorat-po-to-glownie-antypis