Jeszcze chwilę będzie głośno. Protesty wyborcze przeciw decyzji Sądu Najwyższego o ważności demokratycznych wyborów prezydenckich nie przyniosły oczekiwanego przez opozycję rezultatu, trzeba więc ośmieszyć prezydenta i próbować ograć wybór milionów Polaków. Zanim opozycja straci ostatnią na 3 lata szansę na znieczulenie porażki.
Nr 1. Decyzja Sądu Najwyższego, jak i same wybory, jest nieważna. Nie można przecież uznać, że Izba Kontroli Sądu Najwyższego, w której zasiadają niemile widziani przez opozycję sędziowie, ale która to uznała również wybór parlamentarzystów opozycji w ostatnich wyborach, jest wiążąca.
Nr 2. Nie przyjdziemy na zaprzysiężenie prezydenta, na którego głosowało ponad 10 mln Polaków, bo to nie nasz kandydat. Może znajdzie się jeszcze jakaś sztuczka, by nie zebrało się kworum i nie zaprzysiąc prezydenta?
Nr 3. Spróbujemy, śladem Donalda Tuska, nie wybuchnąć śmiechem, kiedy prezydent Rzeczypospolitej Polski będzie składał przysięgę. Zwłaszcza wtedy, kiedy będzie mówił o Konstytucji. Ośmieszymy głowę państwa, najważniejszy urząd w kraju.
Nr 4.: Przecież to największa liczba protestów w historii! To nic, że to kłamstwo, bo w 1995 r., kiedy okazało się, że zwycięzca wyborów Aleksander Kwaśniewski nie ma jednak wyższego wykształcenia, było więcej. Ważne, że w 2015 r. było mniej protestów. Mówmy o tym w każdym programie telewizyjnym, każdemu dziennikarzowi. Niech utkwi w głowach.
Wszystko po to, by jeszcze przez chwilę pokazać swoją siłę. By Polacy, w liczbie również imponującej, widzieli, że warto było na opozycję głosować. By zatrzeć wrażenie, że kolejna porażka w wyborach musi świadczyć o naszej słabości, niedoskonałości, braków programowych. Jeszcze przez chwilę będzie o nas głośno.
Co ważne, to orzecznictwo Sądu Najwyższego w sprawie protestów wyborczych ukształtowało się przez lata w takim kształcie na tyle mocno, że nie było większych wątpliwości, że SN nie unieważni wyniku wyborów. Prekursorzy składali tłumnie protesty właśnie od 1995 r. Wśród nich jest sędzia Trybunału Stanu, wówczas senator, Piotr Andrzejewski, który przypomina, że to właśnie wtedy utarło się, że skoro nawet pojawiają się nieprawidłowości w procesie wyborczym, a liczba zgłoszonych przypadków jest mniejsza, niż różnica głosów między kandydatami, to protest nie wpływa na wynik wyborów. Tak stało się i tym razem. Ale opozycja dała swoim wyborcom ułudę, że jeszcze walczy. Że jest o co. I że do kolejnych wyborów pozbiera się z porażki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512072-ostatnie-krzyki-potem-3-lata-w-opozycji