Dziennikarka „GW” Agnieszka Kublik bezlitośnie rozliczna Platformę Obywatelską za ciąg porażek wyborczych. Jej zdaniem to m.in. efekt lenistwa, pogardy dla ekspertów oraz ignorowania wolontariuszy.
Wiedziałam, że Duda wygra. Nie że taka moja genialna intuicja. Wystarczyło śledzić od kulis kolejne kampanie Platformy. Widziałam tam wszystko, co prowadzi do porażki: pewność siebie, brak wyobraźni, lenistwo, bylejakość, pogardę dla ekspertów od wyborczego PR. No i niedocenianie przeciwnika
— pisze Kublik. Dziennikarka „GW” przypomina działania sztabu PO na jesieni 2014, przed wyborami prezydenckimi, w których Bronisław Komorowski walczył o reelekcję. Według relacji Kublik, PO nie podjęła zdecydowanych działań kampanijnych, bo była pewna wygranej. Sytuacja zmieniła się dopiero po przegranej I turze wyborów.
„Kampania była więc bardzo nijaka, sondaże coraz gorsze, a mimo to w sztabie nikt nie planował zmian”
Była w Platformie grupa, która chciała tworzyć sztab, by opracować strategię i działać. Najpierw powodem braku decyzji, by się zebrać i to przedyskutować, był 1 listopada. Potem 11 listopada. Potem mikołajki. Potem święta Bożego Narodzenia. Sylwester. Trzech Króli. Ferie. (…) Kampania była więc bardzo nijaka, sondaże coraz gorsze, a mimo to w sztabie nikt nie planował zmian. Panika zapanowała dopiero po I turze. Bo Duda ją wygrał. Wtedy rozdzwoniły się błagalne telefony do speców od PR, których pomysły były wcześniej dezawuowane. Efekt był taki, że Komorowski ogłosił ogólnopolskie referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Chciał dostać głosy Pawła Kukiza. Pomysł absurdalny. Dziś opowiada się o tym na zajęciach z marketingu politycznego. Żeby uczyć się na błędach
— podkreśla. I dodaje, że władze PO nie wyciągnęły wniosków z tej porażki i popełniali podobne błędy w kolejnych kampaniach. Chociażby w wyborach do PE.
Późną jesienią, po wyborach samorządowych, a przed europejskimi, które przypadały na wiosnę 2019 r., w Platformie na przeszkodzie, by planować wyborcze strategie na kolejne elekcje, stanęło samo życie. Liderzy byli zbyt zajęci, by kreślić wyborcze scenariusze. Bo 11 listopada. Potem mikołajki. Potem święta Bożego Narodzenia. Sylwester. Trzech Króli. Ferie
— zaznacza. Tak samo źle dla PO skończyły się wybory parlamentarne w 2019 roku. Wtedy Platforma miała zignorować wolontariuszy.
„Platforma ignorowała młodych wolontariuszy”
Platforma ignorowała młodych wolontariuszy. Nie jakichś tam wolontariuszy, ale takich wyszkolonych przez Lexa Paulsona, amerykańskiego wykładowcę retoryki i myśli politycznej w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu. Tego samego Paulsona, który pracował przy kampanii Obamy w 2008 r. – zbudował mu armię 2 mln wolontariuszy – i Macrona w 2017 r. (…) Dacie wiarę, że sztab wyborczy był dosłownie atakowany prośbami młodych zapaleńców, by wykorzystać ich zapał i czas? Sztab nie był zainteresowany
— pisze.
Nawet w kampanii Rafała Trzaskowskiego, którą określa jako lepszą od poprzednich, dopatrzyła się istotnych błędów w działaniach PO.
Kublik: Wyborcy stracili wiarę, że Platformie na nich zależy
Nawet w akcję szukania mężów zaufania, którzy są obecni przy liczeniu głosów w komisjach, Platforma nie chciała się zaangażować. Zrobiła to zaledwie dzień przed upływem terminu zgłaszania kandydatur! I tym razem PO przegrała. (…) PO tak długo odpuszczała sobie jakikolwiek istotny kontakt z wyborcami własnymi i wahającymi się, że stracili oni wiarę, że Platformie na nich zależy. Zagłosowali na Trzaskowskiego, bo nie jest im wszystko jedno
— podkreśla.
Wybory są świętem demokracji, ale tylko wtedy, jeśli między wyborami demokratyczne partie proszą wyborców o uwagę, a nie pozwalają się łaskawie popierać, bo im się głosy po prostu należą
— puentuje swój tekst Agnieszka Kublik.
Widać, że nawet dziennikarka „GW” dostrzega cały szereg błędów w kampaniach PO. Czy Platforma wyciągnie z tego wnioski? O tym najpewniej się dowiemy dopiero za kilka lat.
as/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/511766-dziennikarka-gw-rozlicza-kampanie-po-bylejakosc