Być może ten bój przegramy i zakaże się konserwatystom krytyki ideologii LGBT i genderowych założeń. Incydent z Krakowskiego Przedmieścia, wbrew pozorom, nie jest przypadkowy.
Amerykańscy komentatorzy musieli odszczekiwać swoje opinie o ruchu (nie poszczególnych ludziach, ale o organizacjach właśnie) LGBT. Laura Ingraham, pisząca teksty w administracji Ronalda Reagana, prowadząca audycje radiowe i telewizyjne (m.in. w Fox News) już w 1997 roku przyznała, że „zbłądziła” w swojej krytyce homoseksualizmu. Dłużej wytrzymał Sean Hannity, który aż do 2017 roku otwarcie mówił o faktach: np. nadreprezentacji gejów wśród osób chorych na AIDS. Dziś postępowy dogmat zakazuje choćby łączenia tych dwóch zjawisk, choć prezenter długo jeszcze utrzymywał, że zwolennicy gejowskiego stylu życia (mowa o częstym zmienianiu partnerów) przeszli „pranie mózgu”. Trzy lata temu Hannity wycofał się ze swoich poglądów, nazywając wcześniejsze komentarze „ignoranckimi i żenującymi”. Czyżby więc sam przeszedł pranie mózgu?
CZYTAJ TAKŻE:
HUCPA DZIAŁACZY LGBT W WARSZAWIE
Dziś ruchów gejowskich w Ameryce krytykować już nie wolno - konserwatyści wycofali się na pozycje uznawania osób transseksualnych za ludzi z problemami psychicznymi.
Wszystko idzie zgodnie z planem. Zdobywanie społecznego zostało opisane m.in. w tekście: „The gay agenda” oraz „Za piłką. Jak w latach 90-tych Ameryka pokona swój strach i nienawiść wobec gejów” autorstwa dwóch homoseksualistów Marshalla Kirka i Huntera Madsena, w którym była wyłożona strategia dla mniejszości seksualnych. Wśród zasad jakie lewicowy ruch miał od tej pory promować były twierdzenia co do których nie było (i nie ma) żadnych dowodów, ale które są chwytnymi sloganami przekonującymi do organizacji gejowskich. I tak homoseksualizm miał być wrodzony, a preferencje seksualne tak odbierane jak różnice między lodami o różnych smakach. Aby oswoić społeczeństwo z ruchem homoseksualistów należało wybrać niegroźne symbole (tęcza), samych działaczy i sympatyków przedstawić jako represjonowane ofiary, a u przeciwników wywoływać wstyd i poczucie winy. Za narzędzie propagandy miały posłużyć telewizja i kinematografia, która według autorów „są najpotężniejszymi kreatorami wizerunku w cywilizacji zachodniej”. Tym samym aktywiści przyznali nie tylko konieczność manipulowania ludźmi dla przekonania do swoich racji, ale też uznali istnienie cywilizacyjnej wspólnoty, która w ówczesnym kształcie było przez środowiska lewicowe nie do zaakceptowania. Media zostały przedstawione jako brama dla konia trojańskiego, a Hollywood tajna broń ruchu gejowskiego. Ich przeciwnicy – zdaniem autorów – muszą być bezpardonowo atakowani i oczerniani, a ostatecznym celem miała być… przebudowa społeczeństwa. Ruchy homoseksualne twierdziły także, że ich skłonności są wrodzone – co jednak nigdy nie zostało naukowo udowodnione (nie odnaleziono „genu homoseksualizmu”).
Nie jest tak, że skrajnie antykatolicka akcja aktywistów zraża do ruchów LGBT. Mechanizm „lewaczenia” opisywał Plinio Correa de Oliveira w swojej „Rewolucji i kontrrewolucji”:
Można by powiedzieć, że szybsze ruchy [bardziej gwałtowne - red.] są bezużyteczne, lecz nie jest to prawda. Wybuch tych ekstremizmów podnosi sztandar i stwarza punkt docelowy, a radykalizm fascynuje umiarkowanych.
Oliveira twierdził także, że nawet jeśli jakiś pojedynczy akt rewolucji, lewicowego szaleństwa, w danym momencie przegra, to jednak po latach staje się on już opatrzoną i niewzbudzającą kontrowersji normą. Kto twierdzi, że profanacje aktywistów LGBT się w Polsce nie przyjmą, niech odwiedzi kiedyś katolickie kraje, w których dzisiaj nietrudno o dyskotekę w gotyckiej świątyni.
Dlatego profanacji figury Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu lekceważyć nie można. Nie dać się zastraszyć, kupić eurosrebrnikami, ugiąć się przed presją salonów. Pamiętać i rozmawiać. Żadnych dodatkowych praw nie przyznawać.
ZOBACZ TAKŻE ROZMOWĘ Z WALDEMAREM KRYSIAKIEM:
W tekście wykorzystałem fragmenty mojej książki, „Ludzie czerwonego mroku”, Kraków 2017 .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/511454-lgbt-dzis-oburzaja-jutro-mamy-sie-przyzwyczaic-a-pojutrze