„Karta rodziny mogłaby być odpowiedzią na zarzuty, że Polska nie chce walczyć z przemocą wobec kobiet, jak również byłaby testem, jak na taki zapis zareaguje Rada Europy i te progresywno-liberalne środowiska – czy ją zaatakują” - mówi portalowi wPolityce.pl politolog Artur Wróblewski.
wPolityce.pl: Czy ewentualne wypowiedzenie przez Polskę Konwencji stambulskiej będzie przez instytucje europejskiej traktowane jako kolejny pretekst do atakowania naszego kraju?
Artur Wróblewski: Nie ma wątpliwości, że widzimy już przygotowania do atakowania Polski pod pretekstem, że nie chce walczyć z przemocą wobec kobiet i przemocą w rodzinach. Zatem z punktu widzenia taktyki rząd podejmuje pewne ryzyko – daje kolejny argument, że Polska ma problem z praworządnością. Wręcza go opozycji, która wykorzystuje to w Brukseli czy Strasburgu, żeby np. promować koncepcję uwarunkowania wypłaty funduszy europejskich od przestrzegania praworządności. Z drugiej strony można wyobrazić sobie sytuację, w której Polska wypowiada Konwencję stambulską, ale proponuje Radzie Europy przyjęcie karty rodziny, w której pokazane są pewne tradycyjne wartości, jako instrument walki z przemocą wobec kobiet, ale nie w taki sposób, w jaki mówi to Konwencja stambulska. Pamiętajmy, że w Konwencji stambulskiej prawo do aborcji jest uznane za progresywne, a ograniczanie dostępu do niej właśnie jako przemoc wobec kobiet. Tam jest mowa o tym, że religia, podobnie jak tradycja czy obyczaje, jako element społeczno-kulturowego uwarunkowania, również powoduje przemoc wobec kobiet. Karta rodziny mogłaby być odpowiedzią na zarzuty, że Polska nie chce walczyć z przemocą wobec kobiet, jak również byłaby testem, jak na taki zapis zareaguje Rada Europy i te progresywno-liberalne środowiska – czy ją zaatakują. Gdyby zaatakowały, to oznaczałoby, że robią to z pobudek ideologicznych. Ideologia gender jest pewnego rodzaju koncepcją, która pojawiła się w ostatnich 20 latach, choć samo słowo pojawiło się w 1955 r. w Stanach Zjednoczonych, natomiast ona próbuje rozmazać tożsamość płciową jako tożsamość ukształtowaną przez proces rozmnażania i przypisać kwestiom społeczno-kulturowym kreowanie tej tożsamości. To otwiera drogę do tworzenia nowych płci, których wymieniono już mniej więcej 58, z których możemy sobie coś wybrać. To jest sytuacja absurdalna.
A jak jest międzynarodowa waga tej konwencji? Wiemy, że pracowały nad nią m.in. Stany Zjednoczone, Kanada czy Japonia, które ostatecznie jej nie ratyfikowały. Te państwa nie spotykają się jednak z ostracyzmem z tego powodu.
Absolutnie tak. Konwencja ma 45 sygnatariuszy, a 34 państwa ją ratyfikowały. Słowacja, Bułgaria ostatnio w lutym stwierdziły, że nie będą jej ratyfikowały, bo są tam zapisy, który uderzają chociażby w religię czy promują aborcję. Natomiast jest to tekst typowo deklaratywny – niby wiążący prawnie, ale praktycznie nic z niego nie wynika. Tak naprawdę, żeby zwalczać przemoc wobec kobiet, trzeba mieć sprawne przepisy prawa karnego. I tutaj PiS wprowadził zmiany na wzór austriackich przepisów czy też hiszpańskich, które wzmocniły ochronę kobiet przed przemocą. Tutaj jest pole do działania, a nie w deklaracjach, które są manifestacjami polityczno-ideologicznymi i próbą ulepienia nowego człowieka w przyszłości, właśnie w duchu ideologii gender, wedle której człowiek ma sam sobie wybierać. To jest stawianie rzeczywistości z nóg na głowę i tworzenie nowej ideologii, jak kiedyś bolszewizm czy inne. Patrząc z tego punktu widzenia wypowiedzenie konwencji nie będzie miało żadnych konsekwencji. Natomiast być może Polska powinna zaproponować przyjęcie międzynarodowej karty rodziny, to po pierwsze. Po drugie Polska powinna zastosować lepszą politykę informacyjną – wyjaśnić dlaczego chce wypowiedzieć tę konwencję. Po trzecie powinniśmy mocno wyartykułować obłudę towarzyszącą Konwencji stambulskiej, gdzie kraje, które ją podpisały nic nie robią, żeby zwalczać przemoc wobec kobiet - np. Holandia, która utrzymuje sieć domów publicznych, prowadzonych przez Turków.
Czy w takim razie jest jakiś mechanizm sprawdzający, czy państwa realizują zapisy tej konwencji?
Jest mechanizm weryfikowania i raportowania, który podlega Radzie Europy, więc jest mechanizm skarżenia na kogoś, kto tego nie przestrzega. Natomiast jest to bardziej prawo w stylu soft law, czyli prawo, która nas wiąże, ale nie jest egzekwowalne. Poza tymi elementami ideologicznymi, tzn. przyzwyczajania ludzi do tego, że możemy robić taki „shopping” dotyczący płci, czyli samemu ją sobie wybierać, w zależności od tego, co czujemy.
Not. kb.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/511053-wywiad-wroblewski-karta-rodziny-zamiast-konwencji