Wynik wyborów prezydenckich jest ogromnym sukcesem prawicy polskiej, a zwłaszcza Andrzeja Dudy. Szydzenie z grup na niego głosujących jest szyderstwem z demokracji. Często czynią to osoby i środowiska, które wcześniej kwestionowały kompetencje obywatelskie Polaków ze względu na małą frekwencję wyborczą. Dziś ci sami ludzie uderzają wte kompetencje ze względu na „niewłaściwy” wybór. Oto clue demokracji liberalnej: władzę należy przekazywać tym, których naznaczyły elity.
Niezależnie jednak od postawy establishmentu III RP prawica winna przemyśleć strukturę preferencji wyborczych polskiego społeczeństwa. Andrzeja Dudę wybrali ludzie powyżej lat 50, mieszkańcy wsi, ludzie bez wyższego wykształcenia. Wygrał wśród bezrobotnych, przegrał wśród przedsiębiorców. Powinno to niepokoić konserwatystów nie dlatego, że młodzi ludzie albo mieszkańcy większych miast mają większe polityczne rozeznanie, ale dlatego, że trwanie takich preferencji oznacza już w niedalekiej przyszłości przesunięcie się szali wyborczej na korzyść orientacji lewicowo-liberalnej.
Ludzie przywiązują się do swoich politycznych wyborów, zaczynają traktować je jak sympatie klubowe, a więc z czasem zmienić je coraz trudniej. Mało kto racjonalnie analizuje rzeczywistość polityczną, ma zresztą po temu ograniczone możliwości, bo wiedzę czerpie z mediów (samodzielne jej zdobywanie jest trudne i czasochłonne), a w tym wypadku mamy współcześnie do czynienia nie z informatorem, ale uczestnikiem gry politycznej. Toteż generalnie odbiorcy nie tyle są informowani, ile prowadzeni – a myślę także o internecie – przez swoich medialnych przewodników. Widać to choćby po zachowaniu przedsiębiorców warszawskich, którzy w żadnym wypadku nie powinni – a robią to gremialnie – popierać PO, gdyż uległość tej partii wobec zachodnich potentatów w przeciwieństwie do patriotyzmu gospodarczego PiS jest wbrew ich interesom. Najciekawsze w przypadku tej grupy jest przypisywanie rządowi PiS błędów i zaniechań samorządu warszawskiego.
Preferencje ludzi o wyższym wykształceniu są z perspektywy konserwatystów niepokojące nie dlatego, że winni oni cenić szczególnie to, co oferują dziś polskie uniwersytety, ale dlatego, że ludzie bardziej aktywni i ambitni dążą do ich ukończenia. Dlaczego więc grupy bardziej dynamiczne wybierają antypis?
Można mówić o duchu czasu, a więc specyficznym automatyzmie zbiorowych odruchów mentalnych. Wśród dominujących grup całego Zachodu zwyciężyła lewicowo- -liberalna ideologia – dlaczego tak się dzieje odsyłam czytelnika do mojej wydanej właśnie książki „Bunt i afirmacja” – a intelektualny mechanizm każe zespalać zjawiska. Toteż Polacy, postrzegając dobrobyt i ciągle jeszcze sporą sprawność społeczeństw zachodnich, usiłują się do nich upodobnić także w sferze kulturalnej. Postawa ta nie jest jednak żadną koniecznością, zwłaszcza że kryzys spowodowany dominującą ideologią narasta na Zachodzie, a sukcesy Fideszu i PiS przeczą historycznemu determinizmowi, którego rzecznicy już u początku lat 90. głosili koniec historii i zmierzch państw narodowych. Zwycięstwo PiS pięć lat temu pokazywało, że nic w tej kwestii nie jest przesądzone. Wówczas Duda zdobył znaczenie większy odsetek głosów ludzi młodych, z miast i o lepszym wykształceniu niż dziś. PiS zrobiło dużo, aby zyskać poparcie młodych i… straciło ich głosy. Dlaczego?
Dominującą przyczyną jest głęboko pojęta kultura, czyli cywilizacja, gdyż to ona, a nie rozmaicie pojmowane interesy i trudne do określenia dobro kształtuje ludzkie wybory. To ona wytwarza postawy, określa ambicje i kryteria oceny. A w sferze zmiany paradygmatu kultury, poza deklaracjami, PiS zrobiło niewiele.
Należy się zgodzić, że to trudna materia i działania w tej mierze powinny być podejmowane ze świadomością odłożonego efektu, co w wypadku demokratycznych polityków, którzy zwykli oceniać wszystko w pryzmacie następnych wyborów, a tak naprawdę w perspektywie najbliższego sondażu, zdarza się rzadko. Współcześnie trzeba się przeciwstawić zglobalizowanej, masowej kulturze, która tłoczy w głowy młodych ludzi politpoprawne schematy. Odpowiedzią nie jest jeden czy nawet kilka drogich filmów, ale budowa nowych środowisk i instytucji. A działania w tej mierze przez pięć lat istnienia rządu PiS policzyć można na palcach. W TVP pojawiają się sensowne inicjatywy, ale najbardziej chwali się ona filmem o Zenku Martyniuku, jakby chciała potwierdzić wszystkie najgorsze stereotypy na temat swój i swoich politycznych patronów. Reforma Gowina pogłębiła kryzys uniwersytetów i jeszcze głębiej poddała je dominującej ideologii. Wielki wysiłek odwojowania cywilizacji dopiero przed PiS.
Tekst ukazał się pierwotnie w nr 30/2020 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510885-powyborcze-refleksje