Odkrycie przez Borysa Budkę prostej prawdy, że „aby budować nowoczesną wspólnotę, trzeba wykraczać poza partyjne gabinety”, co z entuzjazmem ogłosił na wiecu dziękczynnym po „moralnym zwycięstwie” Rafała Trzaskowskiego 17 lipca w Gdyni, obiecując zebranym „nową Platformę, nową energię i nową Solidarność” jest prawie tak rewolucyjne, jakby zamiast tego zakrzyknął „a jednak się kręci!”.
Wraca pomysł z 2015 roku
Wychodzić poza te partyjne gabinety ma przede wszystkim wiceprzewodniczący PO, Rafał Trzaskowski, który uwierzył (albo udaje, że wierzy), iż 10 milionów obywateli, oddając na niego głos w II turze wyborów prezydenckich wsparło jednocześnie jego partię, której kandydatka jeszcze przed pierwszym, majowym terminem wyborów mogła liczyć na 2 do 4 proc. poparcia. I te 10 milionów obywateli pod przywództwem Rafała Trzaskowskiego stworzy ruch obywatelski, „prawdziwy ruch obywatelski, który pozwoli nam wygrywać wybory”, jak rozmarzył się prezydent Warszawy w Gdyni.
To kolejne przegrane przez PO wybory i wraca pomysł z 2015 roku, kiedy to po szoku podwójnego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości, tuż po październikowych wyborach parlamentarnych już w listopadzie zebrała się grupa założycielska Komitetu Obrony Demokracji, który miał walczyć z „niedemokratyczną, szkodliwą dla polskich interesów i zagrażającą ładowi konstytucyjnemu polityką Zjednoczonej Prawicy”. Wystarczył niespełna miesiąc, by obywatele inicjujący działalność KOD zorientowali się, jakie szkody Polsce mogą wyrządzić rządy PiS-u, choć o co naprawdę chodzi powiedział z dziecięcą szczerością na demonstracji przed Sądem Najwyższym były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Andrzej Rzepliński : „trzeba zmienić wszystko, żeby wszystko pozostało po staremu”, rozwijając w ten sposób myśl reżyserki Agnieszki Holland, która już w grudniu 2015 roku zażądała „żeby było tak, jak było”. I choć KOD był „ulicznym narzędziem” opozycji w walce z rządem i politycznym prawicowym konkurentem, to nawet jeśli można podejrzewać mocne inspiracje i wsparcie tego ruchu społecznego przez opozycyjnych polityków, to jednak zarzucić im, iż go zakładali raczej nie można. Teraz natomiast całkiem otwarcie politycy Platformy Obywatelskiej na czele z już liderem, choć nieformalnym całego ugrupowania, czyli Rafałem Trzaskowskim, informują wszem i wobec iż będą „zakładać” ruch społeczny, bo energii „tych 10 milionów”, która się ujawniła w II turze wyborów prezydenckich nie wolno zmarnować, a przecież nie każdy chce należeć do partii, czytaj: Platformy Obywatelskiej. Ci, którzy byli przekonani, że ruchy społeczne, zwane obywatelskimi, tworzą się oddolnie, są wyrazem sprzeciwu wobec czegoś lub kogoś i mają czasami moc sprawczą obalania władzy czy rządów, muszą zmienić swój punkt widzenia – w interpretacji Rafała Trzaskowskiego i kolegów z PO są potrzebne po to, by pomagać partiom, które nie są w stanie dokonać tego samodzielnie, wygrywać wybory. I jeszcze jedno – są powoływane przez polityków, przekonanych że hasło „bronimy społeczeństwa obywatelskiego” pociągnie za sobą miliony obywateli wierzących w to, że żyją w autorytarnym kraju, rządzonym przez polityków, którzy chcą im odebrać samorządy, wolne media, organizacje pozarządowe i wszystkie prawa obywatelskie, zapisane w Konstytucji, a w końcu Konstytucję tez odbiorą.
„Nic dwa razy się nie zdarza”
Marzenia Borysa Budki o „nowej Platformie” a Rafała Trzaskowskiego o „nowej Solidarności” są jak „Ballada o paniach minionego czasu” François de Villona, z tym, że tytuł brzmiałby dzisiaj „Ballada o politykach minionego czasu”, jednak westchnienie poety „Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi!” nadal byłoby aktualne.
I jak już jesteśmy przy poezji, to warto przypomnieć cytat z wiersza Wisławy Szymborskiej:
Nic dwa razy się nie zdarza. I nie zdarzy.
Raz Rafał Trzaskowski uratował PO przed zmarginalizowaniem na opozycji, zastępując Małgorzatę Kidawę- Błońską w wyścigu prezydenckim. Pomysł „zastąpienia” PO, a właściwie stworzenia przy niej obywatelskiej przybudówki, która pozwoli nałożyć świeży makijaż na mocno leciwą i zużytą partyjną twarz, by udawać młoda pannę na wydaniu, raczej powieść się nie może. Rafał Trzaskowski nie będzie przez trzy lata jeździł po Polsce i zachęcał obywateli do działania w strukturach nowego ruchu, ani struktury PO w terenie nie będą mu w tym pomagały, bo jaki by miały interes w takim działaniu?. Po drugie, kiedy SLD i PSL ockną się z powyborczej procentowej masakry, przypomną sobie, że wśród tych 10 milionów był także ich elektorat i może wreszcie trzeba o nim myśleć, by do nich powrócił. Po trzecie Szymon Hołownia, zanim straci zapał, sponsorów i wiarę wolontariuszy w to, że mogą coś zdziałać, może trochę namieszać w planach Trzaskowskiego i PO. I wreszcie czwarte i najważniejsze - wielu prominentnych polityków PO uważa, że całe to zamieszanie z powoływaniem przez Trzaskowskiego ruchu obywatelskiego to wyłącznie zabieg socjotechniczny, mający przyciągnąć do partii nowych członków, bo „trzeba zagospodarować entuzjazm i wynik wyborczy Rafała Trzaskowskiego”. Najprostszy pomysł, jaki powinien w tym momencie przyjść działaczom PO do głowy, to zmiana przywództwa i zastąpienie Borysa Budki Rafałem Trzaskowskim, o którym już prominentni politycy tego ugrupowania mówią, że jest „nieformalnym” liderem ich partii. Gdyby do tego dołączyli jeszcze jakiś sensowny program z wizją rozwoju Polski na najbliższe lata i zmian, które chcą przeprowadzić, zamiast powtarzać slogan „żeby Polska wyglądała inaczej”, to może jednak marzenia o „niegdysiejszych śniegach” zastąpiłaby nadzieja, że jeszcze coś sensownego mogą Polakom zaproponować i w końcu rodacy to docenią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510866-trzaskowski-nie-spelni-marzenia-platformy-obywatelskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.