Jak to się dzieje, że w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu czy Gdańsku homoseksualiści czują się tak fatalnie?
Wygląda to wszystko jak oczekiwanie na to, co dzieje się w filmie Jamesa DeMonaco „Noc oczyszczenia”, kiedy to raz w roku można bezkarnie mordować i torturować bliźnich. Żadne służby nie działają, więc przeżyje tylko ten, kto ucieknie albo dobrze się schowa. Tekst o homofobicznej apokalipsie zaczyna się zresztą od słów: „To naprawdę ostatni moment”. Tekst jest absolutnym kuriozum w dziejach prasy po 1989 r., ale „nie dziwi nic”, skoro to „Gazeta Wyborcza” (z 24 lipca 2020 r.). Na brednie wypisywane przez Wojciecha Karpieszuka można by machnąć ręką, gdyby nie zamiar zrobienia z Polski miejsca już nawet nie prześladowań homoseksualistów, ale wręcz ich kaźni.
Po wyborach prezydenckich oraz poprzedzającej je kampanii właściwie żaden gej czy lesbijka nie powinni pozostać w Polsce nawet godziny, takie jest ryzyko. „Gazeta Wyborcza” tworzy klimat porównywalny chyba tylko do czasu polowania na Żydów w III Rzeszy. Czasu poprzedzającego masową ucieczkę z Niemiec każdego, kto zdołał to zrobić. Ten kuriozalny, beznadziejnie głupi i absolutnie niemoralny tekst ilustrują losy i wyznania znanych homoseksualistów, m.in. Jacka Dehnela i jego męża Piotra Tarczyńskiego, Wojciecha Lendziona, Krzysztofa Alcera i Grzegorza Lepianki.
Nad wszystkim unosi się duch Bartosza Staszewskiego, znanego z umieszczania na słupach z nazwami miejscowości tablic „Strefa wolna od LGBT” i wysyłania tego w świat, jakby takie tablice umieścili zarządzający tymi miejscowościami. Nie wiem, jak bohaterowie tekstu przyjęli brednie autora „Gazety Wyborczej” i klimat „Nocy oczyszczenia”, ale każdy rozsądny człowiek powinien się obrazić, że występuje w kontekście, który jeśli go nie poniża, to ewidentnie ośmiesza. Ale przede wszystkim ten tekst jest potwornym oskarżeniem włodarzy największych i najbardziej postępowych miast w Polsce.
To, jak się homoseksualistom na co dzień żyje w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu czy Gdańsku zależy przecież w ogromnym stopniu od samorządów i prezydentów tych miast. Nie od prezydenta Andrzeja Dudy czy od rządu i premiera Mateusza Morawieckiego. Jeśli te wszystkie straszne rzeczy prowadzące do „nocy oczyszczenia” rzeczywiście czyhają na bohaterów tekstu „Gazety Wyborczej”, to adresatem oskarżeń powinni być Rafał Trzaskowski, Jacek Majchrowski, Hanna Zdanowska, Jacek Sutryk, Jacek Jaśkowiak czy Aleksandra Dulkiewicz.
Jak to się dzieje, że w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu czy Gdańsku homoseksualiści czują się tak fatalnie? Co pan robi, panie Trzaskowski (z panem Rabiejem za plecami), że znani homoseksualiści chcą emigrować z Warszawy i z Polski? Jak pan zarządza Poznaniem, pani prezydencie Jaśkowiak, że osoby LGBT nie chcą mieszkać w tym mieście, tylko zerkają na Berlin? Co robicie panie Zdanowska i Dulkiewicz, że homoseksualiści czują się obco w waszych miastach i chcą uciekać? Co pan robi, panie prezydencie Sutryk, że osoby LGBT chcą opuszczać postępowy raj, jaki pan tworzy we Wrocławiu?
Można zakładać, że 95-99 proc. tego, co decyduje o warunkach życia w konkretnych wielkich miastach, a więc także o tym, jak się czują tam osoby LGBT, zależy od samorządów i prezydentów. Gdy więc osoby LGBT, w tym celebryci spod tego znaku, mówią o lękach, obawach czy zagrożeniach, kompletnie bez sensu adresują to do władz państwowych. Niech rozliczają swoich prezydentów, których deklaratywnie tak bardzo podziwiają, ufają im, a czasem wręcz kochają. W konkretnym mieście żyje się tak, jak to organizują lokalne władze. Mieszkając w Warszawie nie dostrzegam żadnego z problemów opisywanych przez „Gazetę Wyborczą”, ale jeśli ktoś je dostrzega, to najlepszym adresatem jest Rafał Trzaskowski. Skoro to taki wspaniały powiernik, jemu trzeba się wypłakać w mankiet i prosić o pomoc, bo od niego naprawdę zależy prawie wszystko, co dzieje się w stolicy.
A może prezydenci największych i najbardziej postępowych miast nie czują się adresatami dramatów osób LGBT opisywanych przez „Gazetę Wyborczą”, gdyż dostrzegają, że to brednie? Może są w stanie choćby porównać statystyki przestępstw w Polsce i innych krajach, także tych, których ofiarami są osoby homoseksualne. I są w stanie dostrzec, jak Polska jest bezpieczna i przyjazna, i to mimo desperackich starań takich organizacji, jak Kampania Przeciw Homofobii czy Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
W beznadziejnie głupim tekście „Gazety Wyborczej” nie tyle chodzi o przestępstwa, co o bliżej nieokreśloną atmosferę strachu i lęku przed tym, co może się zdarzyć. A dlaczego może się zdarzyć? Bo w kampanii wyborczej była homofobiczna atmosfera. I taka atmosfera wisi w powietrzu, więc trzeba wyjeżdżać. Na tej samej zasadzie mogliby wyjeżdżać hodowcy kanarków czy filateliści. Podawane w „Gazecie Wyborczej” przykłady „nagonki”, najczęściej w postaci języka nienawiści wobec osób „nieheteronormatywnych”, są ogólnikami, słowami zasłyszanymi, podawanymi z drugiej czy trzeciej ręki.
Zdarzają się w tym wszystkim oczywiste urojenia, np. gdy jeden z bohaterów tekstu mówi, że słuchając Andrzeja Dudy, słyszał: „W…ć, zbudujemy ładniejszą Polskę bez was”. Jak się słyszy takie rzeczy, to już jest pewnie kwestia porady odpowiedniego specjalisty. Albo szczerej rozmowy z Rafałem Trzaskowskim, Jackiem Sutrykiem, Jackiem Jaśkowiakiem bądź Aleksandrą Dulkiewicz. Takie głosy słyszy się przecież w ich miastach, podczas gdy w wielu innych nic takiego nie słychać. Słychać gwar codziennego, normalnego życia i żadnej „nocy oczyszczenia” na horyzoncie nie widać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510799-gw-adresuj-swoja-homofobiczna-apokalipse-do
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.