Niemcy woleliby w Polsce taki rząd, który byłby przede wszystkim przedłużeniem niemieckiego rządu. Taki rząd mieli tutaj przez osiem lat i do tego tęsknią. Ale muszą przyzwyczaić się do tego, że Polacy są równorzędnym partnerem nie tylko dlatego, że chcą nim być, ale przede wszystkim dlatego, że potrafią. Potrafią również zarządzać swoją gospodarką, która rośnie, i swoim krajem
— mówi portalowi wPolityce.pl Kosma Złotowski, eurodeputowany PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce..pl: Niemiecka prasa komplementuje polski rząd stwierdzając, że po mistrzowsku potrafi ogrywać Komisję Europejską. Zwraca również uwagę na polskie sukcesy gospodarcze. To zdecydowanie inna narracja niż w dużej części prasy polskiej.
Kosma Złotowski: Duża część prasy polskiej kibicuje opozycji, a opozycja chce wykazać, że polski rząd nic nie potrafi i ponosi klęskę za klęską, co oczywiście po pierwsze nie jest zgodne z prawdą, a po drugie, czy to jest racjonalne z punktu widzenia opozycji też mam wątpliwości. Polska opozycja usiłuje przede wszystkim deprecjonować to, co robi rząd.
Fakty są takie, że gospodarczo idzie nam nieźle, w negocjacjach poszło nam bardzo dobrze. Z całą pewnością 750 mld to więcej niż 300 mld, chociaż niektórzy politycy opozycji uważają, że jest na odwrót. Takie przedstawianie osiągnięć polskiego rządu przez opozycję wynika z tego, że jest to opozycja totalna. Sprzeciwiają się wszystkiemu, co osiągnął polski rząd.
”Die Welt” krytykuje polską opozycję, ubolewając, że przez pięć ostatnich lat nie zdołała wypracować atrakcyjnej oferty dla wyborców. Niemcy najwyraźniej nie są w stanie pogodzić się z tą sytuacją.
Tak, bo Niemcy woleliby w Polsce taki rząd, który byłby przede wszystkim przedłużeniem niemieckiego rządu. Taki rząd mieli tutaj przez osiem lat i do tego tęsknią. Ale muszą przyzwyczaić się do tego, że Polacy są równorzędnym partnerem nie tylko dlatego, że chcą nim być, ale przede wszystkim dlatego, że potrafią. Potrafią również zarządzać swoją gospodarką, która rośnie, i swoim krajem.
Kolejna kwestia, z którą też nie mogą się najwyraźniej pogodzić - i to też w niemieckiej prasie wybrzmiało – to, że nie udało się zwiększyć presji na Warszawę jeżeli chodzi o tzw. praworządność. Niemcy ewidentnie mają z tym problem.
Nie tylko Niemcy. Przede wszystkim mają z tym problem partie liberalno-lewicowe. Niemcy oczywiście też, dlatego że byłby to mechanizm, który w jakiś sposób mógłby wpłynąć na zachowanie polskiego rządu. Dlatego rozwodnienie wpisania tego mechanizmu w porozumieniu jest dla nas bardzo korzystne. My oczywiście jesteśmy państwem praworządnym w tym sensie, że wszystkie nowe prawa, które są w Polsce przyjmowane, przyjmowane są zgodnie z prawem dotychczasowym, zgodnie z Konstytucją, zgodnie z traktatami europejskimi.
Głównym zarzutem wobec Polski jest to, że w Polsce, podobnie zresztą jak i na Węgrzech, ale na Węgrzech nawet bardziej, rządzi nie koalicja partii, tylko jedna partia, ale to jest wynik wyborów.
Dodatkowym problemem dla nich jest to, że jest to partia konserwatywna. Przynajmniej taki wniosek można wysnuć z publikacji w niemieckiej prasie.
Oczywiście. Nigdzie dzisiaj w Europie, poza Wielką Brytanią, nie rządzi partia konserwatywna, zwłaszcza o dość wyraźnym konserwatywnym profilu jak nasza. Konserwatyści brytyjscy są delikatnie mówiąc trochę bardziej liberalni. Dla ugrupowań, które tworzą tamte rządy, to jest wręcz zgorszenie. Oni odchodzą od pojęcia demokracji jako rządów większości. Oni nawet jak się większością nie cieszą, to i tak uważają, że mają jedyną rację.
Na ile w Pana ocenie ta narracja części polskich mediów krytykujących rząd za rezultat negocjacji na szczycie zostanie wykorzystana w Brukseli?
Będzie w dużym stopniu, dlatego że teraz Parlament podjął taką rezolucję, w której wyraża żal, że ten mechanizm nie został wystarczająco precyzyjnie określony i wprowadzony w życie. Oczywiście polska opozycja zarzuca Polsce brak praworządności z tym, że nie wiadomo nawet na czym mógłby polegać, bo przecież konkretnych zarzutów nie ma. To oczywiście sprawia, że atmosfera wokół tego porozumienia, które zostało przyjęte jest co najmniej sceptyczna. I ta rezolucja parlamentarna pokazuje, że PE mógłby być w stanie odrzucić to porozumienie. Z całą pewnością więc odbędą się dodatkowe negocjacje. Z tego właśnie powodu.
Jakie byłyby konsekwencje odrzucenia tego porozumienia przez Parlament Europejski?
Konsekwencje będą dramatyczne dlatego, że wtedy nie mamy ram finansowych na najbliższe siedem lat, w zaczynającej się od stycznia perspektywie.
Wówczas będzie trzeba od początku zaczynać negocjacje?
Może nie od początku, ale wówczas należałoby zrobić coś, żeby Parlament Europejski to poparł. Zrobić coś czyli zmienić to porozumienie w jakiś sposób. Albo rządy będą rozmawiać ze swoimi posłami. Lewicowe rządy często wykorzystują swoich posłów do tego, żeby stanowisko, którego nie są w stanie przyjąć na Radzie Europejskiej, załatwić poprzez działalność parlamentarną.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510721-zlotowski-niemcy-musza-przyzwyczaic-sie-do-pozycji-polski