Sławomir Nowak jako sztabowiec Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Rafała Trzaskowskiego w jakimś sensie uczynił ich swoimi zakładnikami.
Gdyby wciąż istniał ZBOWiD (kto nie pamięta, niech sprawdzi - co to) Platforma Obywatelska, właściwie większa część opozycji powinna zostać do niego przyjęta i otoczona opieką. Znalazła się bowiem w sytuacji, którą opisał Marcin Meller (wprawdzie w odniesieniu do przegranych wyborów prezydenckich, ale można to uogólnić):
„Poczucie łomotu było wręcz obezwładniające. A było tak blisko! Ej, kolego, wcale nie było blisko, prawie pół miliona głosów to nie jest żadne blisko. Wpierdol to wpierdol, ogarnij się”.
Kluczowe jest tu słowo na „w” i to, że ów „w…l” opozycja, a na pewno PO, sama sobie w dużym stopniu spuściła.
„W…l” w wyborach jest oczywisty, a takie wrażenie umacnia tylko protest wyborczy komitetu Rafała Trzaskowskiego. Ten protest to jeden wielki jęk, a wręcz skowyt przegranego. I ten protest zwraca uwagę właśnie na to, że był „w…l”, a nie po prostu porażka, skoro to tak zabolało. Zamiast przyjąć rzecz po męsku są właśnie jęki i łkania, czyli udowadnianie, że jest się mięczakiem i beksą. To nie jest mobilizujące dla własnego elektoratu, a jeśli już, to w formie irytacji na własnych liderów.
Przegrało się, więc trzeba zasuwać, a nie skupiać się na martyrologii i kreowaniu ofiar. Tym bardziej że publiczność odbiera to jako występowanie w roli ofiar losu, zasmarkanych popychadeł. Dlatego Marcin Meller ma „ochotę komuś w mordę strzelić” i apeluje o ogarnięcie się. Z tego punktu widzenia brnięcie w opisy doznanych krzywd i niesprawiedliwości, a potem przeżywanie tego jest irytującym masochizmem dla oddanych zwolenników PO i Rafała Trzaskowskiego.
Jęcząc i litując się nad sobą mają politycy oraz sympatycy PO jeszcze jeden powód do poczucia, że dostali „w…l”. A właściwie sami go sobie sprawili – Sławomirem Nowakiem. Tym bowiem było wprowadzenie aresztowanego obecnie byłego ministra do sztabów zarówno Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, jak i Rafała Trzaskowskiego. Nowak zrobił przy tym kompletnie w bambuko tych, którym złożył ofertę pomocy. Musiał czuć, że wokół niego coś się dzieje, coś brzydko pachnie i wskoczył do sztabów, żeby mieć dodatkowy parasol ochronny. I w razie czego opowiadać, jak opowiada już po zatrzymaniu, że cała sprawa jest polityczną intrygą.
Sławomir Nowak jako sztabowiec Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Rafała Trzaskowskiego w jakimś sensie uczynił ich swoimi zakładnikami. I swoim alibi. Tyle że alibi całkowicie fałszywym, a wręcz bardzo wstydliwym. Niemiłosiernie ich wykorzystał, zyskał podziękowania, by potem paradować w kajdankach, co dla obu sztabów musiało być tym, co Meller określił jako „w…l”. No bo jak teraz wzmagać się, że wybory były nieuczciwe i trzeba je powtórzyć, mając w sztabie byłego konstytucyjnego ministra oskarżonego o korupcję i przekręty, w dodatku robione w większości na Ukrainie. Toż to tylko można się pochlastać.
„W…l” w kwestiach wyborów i korupcji nakłada się na „w…l” w Unii Europejskiej. I tu opozycja (PO) nie tylko nie może się cieszyć z tzw. kryterium praworządności, ale też z oczekiwanego znacząco niższego poziomu środków do dyspozycji Polski. W obu kwestiach wszystko poszło nie tak, czyli kryterium praworządności jest maksymalnie rozwodnione i jest pieśnią przyszłości, zaś Polska okazała się jednym z największych beneficjantów nowej perspektywy budżetowej oraz Funduszu Odbudowy.
Czysty „w…l” można by jeszcze jakoś znieść, ale przy okazji tego, co się działo na nadzwyczajnej Radzie Europejskiej opozycja (PO) dała sobie zawiązać wielki węzeł na mózgu (czy na czymś, co ma w tym miejscu). Polega on na tym, że jest postulowane kryterium praworządności, ale praktycznie bezsilne. Są narzędzia federalizacji, ale powołane i używane w sprawie wspólnego przyszłego długu, co także polskiemu rządowi jest na rękę. Jest praworządność i więcej unii w unii, tylko że zapętlonych równie mocno jak mózg PO (czy co tam się w tym miejscu znajduje).
Gdy się wszystko zsumuje, opozycja (PO, KO) ma naprawdę przerąbane. Tym bardziej że nie zadziałały żadne narzędzia, głównie te europejskie, mające osłabić, a wręcz sklinczować sukces, jakim było dopełnienie układu władzy zwycięstwem w wyborach prezydenckich. W efekcie nie ma sukcesu opozycji na żadnym polu, a jest wszechobecny i wszechodczuwalny „w…l”. Do tego mamy zapętlenie mózgu (czy co tam się w tym miejscu znajduje) oraz strach, czy sprawa Nowaka nie spowoduje eksplozji jakiegoś wyjątkowego szamba w salonie. Nic, tylko siąść i płakać. A miało być tak pięknie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510517-meller-ma-racje-poko-dostala-okropny-lomot