„To było bardzo ciekawe doświadczenie. To, co było bardzo cenne dla mnie, to bezpośrednie kontakty z ludźmi. To jest naprawdę niesamowite, ile można się dowiedzieć, jak wspaniałych ludzi można poznać” - przyznała Małgorzata Kidawa-Błońska w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz z „Gazety Wyborczej”, pytana czy żałuje, że wystartowała w wyborach prezydenckich.
Kidawa-Błońska pytana czy wierzy w to, że Sąd Najwyższy unieważni wynik wyborów, odpowiedziała:
Nie bardzo wierzę w to, że unieważni. Ale na pewno dobrze, że te protesty były i pokazały skalę zaniedbań, nadużyć czy złej woli w czasie kampanii. Najgorszą rzeczą, która się wydarzyła, jest obrzydliwe zaangażowanie telewizji publicznej. Sama tego doświadczyłam. Za to, co się działo, ktoś kiedyś powinien ponieść konsekwencje. Ja pamiętam takie spotkanie w małej miejscowości, gdzie weszłam na salę i taki chłód bił od tłumu, że nie mogłam nawet z nikim nawiązać kontaktu, bo ci ludzie znali mnie tylko z tego, jak o mnie opowiadała telewizja publiczna. Zaczęli ze mną rozmawiać i zobaczyli, że jestem zupełnie inną osobą. Zmienili swoje nastawienie.
W rozmowie pojawia się również temat repolonizacji mediów. Kidawa-Błońska podkreśliła, że plany PiS będzie można zatrzymać tylko wtedy, gdy opozycję wesprą obywatele.
Opozycja ma tyle głosów Sejmie, ile ma, ale jeżeli wszyscy będziemy mówili jednym głosem, jeżeli także obywatele będą wspierali głos opozycji, wtedy PiS będzie można zatrzymać. Tak jak wtedy, kiedy był protest kobiet z różnych środowisk, o różnych poglądach. Masowy protest wyhamował PiS. Tak samo będzie musiało być teraz w obronie mediów. Nie tylko politycy, ale także obywatele powinni się upomnieć o swoje prawo do wolnych mediów
—powiedziała.
Pytana o zmiany w Platformie Obywatelskiej, odpowiedziała:
To ani lifting, ani reorganizacja, tylko zmiana. Wszystko wokół nas się zmienia, więc także my musimy się zmieniać. (…) Uważam, że to powinna być zmiana sposobu działania, a nie nazwy.
W rozmowie z dziennikarką „GW” nie mogło zabraknąć rytualnego straszenia PiS-em.
Sądzę, że wcześniej czy później dojdzie do takiego porozumienia, wspólnego frontu, żeby zatrzymać to, co robi PiS. Bo to, co robi PiS, to jest właśnie rewolucja, niszczenie demokracji, niszczenie ludzi, ograniczenie praw ludzi. I co jest najgorsze, wyprowadzanie nas z Europy, bo to, co się dzieje, to jest naprawdę marginalizowanie naszej pozycji
—powiedziała.
Co ciekawe, Kidawa-Błońska skrytykowała Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Muszę powiedzieć, że trochę byłam zaskoczona zachowaniem Kosiniaka-Kamysza, którego znam bardzo długo. Teraz już mogę to powiedzieć, to był jeden z tych polityków, którzy najbardziej atakowali mnie w kampanii. Akurat z jego strony tego się nie spodziewałam. Rozumiem, że uwierzył, że może te wybory wygrać. Ale, żeby wygrać wybory, trzeba robić to, co robi Trzaskowski, trzeba bardzo szeroko rozmawiać i nie można nikogo wykluczać. Trzeba wszystkich zachęcać do udziału w wyborach
—podkreśliła.
Pytana czy Rafał Trzaskowski powinien spotkać się z prezydentem Andrzejem Dudą, Kidawa-Błońska przyznała, że do takiego spotkania powinno dojść.
Na pewno do takiego spotkania powinno dojść. Ale to zaproszenie prezydenta Dudy w dniu wieczoru wyborczego, nagle, na godzinę 23, ja odbieram jako niepoważne. Jeżeli chce poważnie porozmawiać, powinni wtedy poczekać do ogłoszenia wyników wyborów i wtedy się umówić. To by była bardzo dobra rozmowa i wierzę, że do niej kiedyś dojdzie
—zaznaczyła.
kk/”GW”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510497-kidawa-blonska-z-zalem-o-szefie-psl-u