Celebryci sprzyjający opozycji szukają przyczyn porażki wyborczej Rafała Trzaskowskiego. Od wyborów coraz dalej, a oni wciąż liżą rany, narzekają, ubolewają i nie wiedzą jak dalej żyć. „Jak słyszę o niesamowitej mobilizacji, fantastycznej walce z całym aparatem państwa i nieograniczonymi funduszami przeciwnika zajumanymi z publicznej kasy, kiedy dobrzy ludzie mówią o wyniku ponad możliwości, i tak, o obronionym pie…lonym honorze, to mam ochotę komuś w mordę strzelić” - napisał Marcin Meller na Facebooku. Frustracja sięgnęła zenitu.
CZYTAJ TEŻ:
Frustracja Mellera
Wynik wyborów prezydenckich wywołał spore poruszenie wśród celebrytów. Wielu z nich zadeklarowało, że wyprowadzi się z Polski. Inni próbują dojść do siebie i nie wiedzą jak dalej żyć.
Najsmutniejsze – uwaga, wciskam pedał patosu – że mój kraj, który kocham i bez którego nie potrafię żyć, osuwa się coraz bardziej w paskudne klimaty. I toksyczna truskawka na szpetnym torcie: wygrywa człowiek, który nie pominął żadnej obleśnej okazji, by zagrać na najgorszych ludzkich instynktach. Taka, kurde, premia. Jednak, jak mówię: rozumowo zniesmaczało, ale nie płakałem
—napisał Marcin Meller na Facebooku.
Dziennikarz TVN-u nadal próbuje się jakoś pogodzić z porażką wyborczą Rafała Trzaskowskiego. Idzie mu to wyjątkowo opornie. Musi się czuć wyjątkowo nieciekawie, bo swoim profilu na Facebooku sam ze sobą prowadzi dziwny dialog.
A było tak blisko! Ej, kolego, wcale nie było blisko, prawie pół miliona głosów to nie jest żadne blisko. W..erdol to w..erdol, ogarnij się. Dobra, ogarnę się, zacznę od umycia zębów. I patrząc w lustro, zacząłem myśleć o Końskich. A może Trzaskowski powinien tam pojechać i wejść w paszczę Kurskiego? Kiedy decyzja się ważyła, byłem przeciw. Nie ma to oczywiście żadnego znaczenia, bo nikt mnie o zdanie nie pytał ani ja się z radami nigdzie nie pchałem, ale byłem przeciw. Potencjalna korzyść pozyskania głosów na terenie przeciwnika blakła w porównaniu z ryzykiem
—napisał.
Meller rozmyśla o Końskich
Jakoś ciężko jest Mellerowi przekonać samego siebie, że Polska powyborcza, to ten sam kraj. Nadal poniedziałki są poniedziałkami, jest lato i ludzie wyjeżdżają na urlopy. Dla Mellera rzeczywistość jest teraz wyjątkowo trudna do zaakceptowania. Ma pretensje do Hołowni, Kosiniaka-Kamysza, Biedronia i samej KO.
Końskie, Końskie, Końskie. A gdyby, a gdyby, a gdyby. A gdyby Szymon Hołownia się nie obraził i naprawdę poparł Trzaskowskiego? I Kosiniak-Kamysz? I Biedroń? Gdyby tak stanęli ramię w ramię, bo podobno, jak zapewniali, ojczyzna w potrzebie? Ale nie mam 15 lat, wiem, że każdy gra na siebie, deklarowany interes kraju jest najwyżej na miejscu trzecim, po interesie własnym i partii
—stwierdził.
Dziennikarz TVN-u zwrócił się także do polityków Platformy.
Bo z drugiej strony można zapytać Platformę, czemu po wycofaniu Kidawy-Błońskiej nie poparła Hołowni, kandydata, który wedle sondaży miał największe szanse na pokonanie Dudy w drugiej turze, na pewno większe niż Trzaskowski? Głupie pytanie. Jak największa partia opozycyjna miała nie wystawić swojego kandydata, choćby i z mniejszymi szansami na wygraną? W tym pytaniu nie ma ironii, tylko smutek i bezradność. Musieli. Musieli? A c..j wie. Teraz już nie sprawdzimy
—podkreślił.
Załamanie wyborców Trzaskowskiego
Marcin Meller przyznaje, że wyborcom Rafała Trzaskowskiego jest wyjatkowo ciężko wrócić teraz do normalnego życia. Do głosu dochodzi też pogarda wobec tych, którzy myślą inaczej.
Większość nie-PiS ma poczucie zaliczonego porządnego sierpowego i emocjonalnego zjazdu. Skrajne skrzydła za to reagują nerwowo. Jedni wyzywają w amoku mieszkańców symbolicznego Podkarpacia, ludzi na zasiłkach, bezrobotnych, słabiej wykształconych, wszystkich potencjalnych wyborców Dudy, opętańczo miotają bluzgi, świrują, że nie kupią czereśni i ziemniaków spod Rzeszowa i Lublina, że spróbuj, wieśniaku, przyjechać do Gdańska czy Poznania, to zobaczysz, spadajcie do Putina
—stwierdził.
Drudzy, często niecierpiący mieszczańskiego centrum bardziej niż autorytarnej „dobrej zmiany”, pochylają się nad biednym pisowskim ludem, co to niezrozumiany, zawsze ma pod górę i wiatr w oczy, a tu do piersi trzeba przytulić, gejostwem i lekturami nie prowokować, ukochać, przeprosić za brak empatii złych elit i za przykrości związane z kolejnymi wygranymi wyborami
—dodał.
Pogarda dla wyborców prezydenta Dudy ze strony „elit” jest ogromna. Zawsze rośnie w okolicach wyborów. Od 2015 roku celebryci opozycji nie mogą zrozumieć, że nie wszyscy myślą tak jak oni.
aes/Facebook/Marcin Meller
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510439-meller-zalamany-wyborami-poczucie-lomotu-obezwladniajace