Reporter portalu wPolityce.pl rozmawiał z osobą, która zna z pierwszej ręki szczegóły negocjacji toczonych w Brukseli wokół powstania funduszu na walkę ze skutkami epidemii.
Oto najważniejsze wnioski:
Po pierwsze, tak długiego szczytu jeszcze nie było. Nawet wybór Ursuli van der Leyen, który odbywał się w lipcu ubiegłego roku, trzy dni. Teraz rozmowy idą już czwarty dzień i można mówić zaledwie o zakończeniu wstępnej fazy w jednym z tematów. Premier Mateusz Morawiecki i jego ekipa stale są w rozmowach dwustronnych lub wielostronnych, śpią po trzy godziny.
Po drugie, główną osią sporu jest dyskusja o wielkości funduszu, relacji w nim grantów do pożyczek i mechanizmów pozwalających zablokować wypłatę - w tym ostatnim wątku pojawiają się różne koncepcje hamulców. Obecnie do grupy tak zwanych „skąpców” należy pięć państw - do Austrii, Holandii, Danii i Szwecji zaczęła dołączać Finlandia. Mamy więc układ sił 22 do 5. Szczególnie aktywna jest w tej grupie sprzeciwu Holandia, której premier Mark Rutte - wedle polskich analiz - tak naprawdę dąży do zerwania szczytu. Ale oczywiście w taki sposób, by winą obarczyć kogoś innego.
Po trzecie, w tym właśnie kontekście strona polska widzi kwestie tzw. mechanizmu praworządności - w istocie chodzi nie o praworządność, ale możliwość blokowania wypłat. Ocenia się, że szanse na przyjęcie tego zapisu maleją - co jest w naszym interesie. Wyczuwa się tam też jak silny sprzeciw te propozycje budzą w społeczeństwach Polski, Węgier i innych państw.
Co ciekawe, ciągle pojawiają się kolejne propozycje zmierzające do wprowadzenia blokad i hamulców wypłat, także z innych obszarów tematycznych. Ale wedle polskich ocen rośnie też zrozumienie, że mechanizm dotyczący praworządności może zostać wykorzystany przeciw Hiszpanii (kwestia Katalonii), Bułgarii (duże napięcia społeczne), Słowacji (planuje reformę sądownictwa), Słowenii (spór z postkomunistycznymi sędziami) czy Włochom (kwestie migracji).
Polski premier włożył dużo wysiłku, by to partnerom uświadomić
— słyszymy.
Co więcej, zdaniem naszego rozmówcy,
ten spór dotyczy nie praworządności, ale tego, by nie było żadnego narzędzia pozwalającego zablokować pieniądze.
Ważnym argumentem w tych rozmowach jest też presja ze strony części światowych mediów i biznesu, uświadamiająca „klubowi skąpców” jak dużo zyskują na rozwoju całej Unii i jaki może być koszt - także dla nich - wywrócenia projektu.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510088-tylko-u-nas-za-kulisami-negocjacji-w-brukseli