W traktatach nie ma żadnego mechanizmu, przepisu, który wiązałby praworządność z budżetem unijnym. Zasada „Rule of law” jest wymieniona w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. Zasada nie jest wykazem przesłanek, których naruszenie powoduje sprzeczność z tą zasadą generalną. Mówimy więc o pewnej wartości. Wartości praworządności, do której wszystkie kraje unijne powinny dążyć. Z tą kwestią nikt nie polemizuje. Natomiast nie ma definicji praworządności
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Genowefa Grabowska, ekspert z zakresu prawa międzynarodowego.
CZYTAJ TAKŻE: Niepokojący sygnał. Premier Holandii optymistyczny po nocnych rozmowach na szczycie UE. Chodzi o spowolnienie wypłaty funduszy
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Saryusz-Wolski: Na szczycie UE okazało się, że klauzula praworządności to figura na szachownicy, ustawiona do gry o miliardy
wPolityce.pl: Toczy się zażarta dyskusja o powiązaniu funduszy unijnych z kwestią praworządności. Czy nie jest to pułapka zastawiona na Polskę oraz inne kraje unijne? W każdym z nich kwestia praworządności jest określana inaczej, gdyż różne są systemy prawne w poszczególnych krajach członkowskich.
Prof. Genowefa Granowska: Trzeba zacząć od tego, że kwestię badania praworządności rozpoczęto już dużo wcześniej i stało się to wtedy, gdy pojawiły się rządy, które nie były popularne w Unii Europejskiej. Mowa o Węgrzech, a także Polsce. W traktatach nie ma żadnego mechanizmu, przepisu, który wiązałby praworządność z budżetem unijnym. Zasada „Rule of law” jest wymieniona w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. Zasada nie jest wykazem przesłanek, których naruszenie powoduje sprzeczność z tą zasadą generalną. Mówimy więc o pewnej wartości. Wartości praworządności, do której wszystkie kraje unijne powinny dążyć. Z tą kwestią nikt nie polemizuje. Natomiast nie ma definicji praworządności. Nie ma enumeratywnie wymienionych sytuacji, które opisywałyby co w rozumieniu Komisji Europejskiej jest praworządnością. Dokument z 2018 roku, który przygotowała Komisja Europejska, chcąc karać państwa naruszające jej zdaniem praworządność, operuje pojęciem bardzo mglistym. Mowa jest o „nieprawidłowościach”. Nie mówi się jednak o jakich. To wygodne pole do nadużyć nie tylko wobec Węgier, ale także Polski.
Wraca więc koncepcja instytucji „wrażenia”. Ktoś może mieć „wrażenie” nieprawidłowości i „wrażenie” rzekomego łamania praworządności. To „wrażenie” nie ma nic wspólnego z prawem i z zapisami traktatowymi.
Oczywiście, że tak. Widać to było w orzeczeniach TSUE. Mówiło się w nich, że „można odnieść takie wrażenie, iż takie lub inne zachowanie może naruszyć interesy Unii Europejskiej”. Jeśli w TSUE występuje ten element „wrażenia”, to mamy do czynienia z sytuacją niepokojącą. „Wrażenie” zastąpiło domniemanie.
To odczucie całkowicie subiektywne.
Niestety, z taką sytuacją mamy do czynienia. Ta sprawa może zamienić się w swoisty bicz na niektóre kraje w walce o pieniądze. Pieniędzy zbyt dużo nie ma, gdyż trudno je wydobyć od „skąpców”, a trzeba je zdobyć i na budżet unijny i na Fundusz Odbudowy. Potrzeba więc o 750 miliardów Euro więcej niż byłoby tylko w 7-letniej perspektywie budżetowej. Płatnicy netto buntują się, a najgłośniejsze są Holandia i Austria.
Przecież Holandia pobiera dużo więcej z unijnego budżetu niż do niego wpłaca.
Holandia ma jeszcze dodatkowy „cichy” dochód będąc rajem podatkowym. To tam uciekają też ci, którzy nie chcą płacić VATu. Holandii to nie przeszkadza, a jej rząd uznaje to za praworządne. Gra pojęciem praworządności jest bardzo groźna dla Polski i Węgier, ale w przyszłości może okazać się groźna dla każdego państwa. Jestem przeciw wprowadzania rozwiązań nietraktatowych.
Wspominała pani o TSUE. Tymczasem wiele krajów nie wykonuje orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Te kraje stawia się Polsce jako „wzór praworządności”.
Tak było i jest, że niektóre niewygodne dla danego państwa orzeczenia TSUE są wykonywane albo z ogromnym poślizgiem, albo wręcz zawieszane. Zdarza się również sprzeciw. Trybunał w Karlsruhe orzekł, wprost, że decyzja TSUE nie leżała w interesie Niemiec. Trybunały konstytucyjne zagwarantowały sobie prawo do bycia „sądem ostatniego słowa”. Tak więc spory między TSUE, a Trybunałami krajowymi będą coraz częstsze, szczególnie jeśli TSUE będzie, w sposób dalece autorytatywny, sięgał po pozatraktatowe elementy. Choćby takie jak kwestie praworządności w krajach członkowskich lub organizację wymiaru sprawiedliwości. To z kolei są kwestie wewnętrzne każdego państwa członkowskiego. Źle się dzieje, że w ten sposób można pełzająco zmieniać w Unii traktaty.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510074-prof-grabowska-gra-praworzadnoscia-jest-bardzo-grozna