Rafał Trzaskowski poważnie potraktował propozycję pracy na pół etatu w stolicy (choć trudno uznać, by wcześniej tyrał na cały etat), i zapowiedział powołanie ruchu społecznego - nowej „Solidarności”:
Musimy stworzyć potęgę, musimy stworzyć prawdziwy ruch obywatelski, który pozwoli nam wygrywać kolejne wybory, pozwoli nam wszystkim tę energię, którą razem obudziliśmy podtrzymać na długie miesiące, abyśmy mogli wygrywać kolejne wybory.
Zapewnił, że „zrobi absolutnie wszystko, abyśmy dalej mogli się spotykać, żebyśmy dalej mogli walczyć o to, żeby Polska mogła wyglądać zupełnie inaczej”.
No cóż, odważna deklaracja. Bo przecież już raz opozycja podjęła się próby budowy czegoś takiego - zaraz po wyborach w 2015 roku. Komitet Obrony Demokracji szybko doszedł do potęgi, i to takiej, która zdawała się przyćmiewać partie opozycyjne. Jego liderzy uważali, że są na dobrej drodze do obalenia rządu. Czy trudno się dziwić, skoro zwoływali dwustytysięczne demonstracje? Później jednak stało się to, co musiało się stać: zaczęły się konflikty, ludzie wyniesieni na piedestał okazywali się mieć nie najpiękniejsze biografie, a Mateusz Kijowski skusił się na drobne prezenty. Dziś po potędze nie ma dziś śladu.
Podobnie będzie teraz - zakładając, że Trzaskowski coś rzeczywiście zbuduje. Bo w warunkach normalnych, demokratycznych, tego typu ruchy społeczne nie są w stanie zmienić biegu historii. Owszem, miałyby szansę powodzenia, gdyby rzeczywiście duże masy społeczne uznały, że w kraju panuje dyktatura, ale na to się nie zanosi. Skoro „Wyborcza” i jej akolici nie zdołali tego wmówić Polaków w ciągu ostatnich pięciu lat, nie zdołają i teraz. Drugie zwycięstwo parlamentarne i reelekcja Andrzeja Dudy stanowią potężny mandat demokratyczny. Mandat nie do podważenia.
Co więcej, w normalnej demokracji takie ruchy parapolityczne stanowią często większe obciążenie niż atut. Celnie mówił o tym swego czasu Sławomir Neumann na taśmach z Tczewa:
KOD jest niczym, to żadna siła, przybudówka. Nie ma KOD-u, KOD jest niczym. (…) Ci ludzie z tego KOD-u, bez organizacji, są niczym. Możesz mieć tysiąc ludzi, bez organizacji są niczym. Możesz mieć stu żołnierzy, którzy są, ka, spartanami i w…bią ten tysiąc w kosmos. Pospolite ruszenia w Polsce kończyły się tym, że się napili na końcu Sejmu, k…a. Jak szło wojsko zaciężne przeciwnika, to wypier..lali do domu. Taki jest KOD. (…) Nie wierz w takie rzeczy. Ci ludzie na końcu - patrz, kto jest sensowny i bierz go do siebie. To jest metoda. Kodziarze to nie jest żadna siła. Oni będą świetni wiesz do czego? Żeby brać komórki i filmować (…). Do tego się nadają, nic innego, naprawdę.
Jeśli Trzaskowski chce budować ruch społeczny, to znaczy, że chce przejąć za jego pomocą Platformę Obywatelską. To będzie główny cel owego nowego KOD-u. Jeśli powstanie, bo moim zdaniem - nie powstanie.
No i jeszcze jedna sprawa. Czy wyborczy wynik Trzaskowskiego daje mu mandat do takich działań? Przecież w drugiej turze wyborów prezydenckich każdy kandydat KO zebrałby mniej więcej tyle, może punkt mniej, może pół punktu więcej. Taki jest rozkład sił we współczesnej Polsce. Właściwą miarą siły Trzaskowskiego powinien być wynik z pierwszej tury - 30 proc. Wynik, który nie zaimponował. Wynik co najwyżej w miarę przyzwoity, ale na pewno nie rewelacyjny.
Co ważne, kolejne badania opinii publicznej pokazują, że po rzekomo wielkim tryumfie Trzaskowskiego Platforma jest tam, gdzie była przed wyborami - na poziomie 24 proc. Tyle znaczy siła przyciągania Trzaskowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/509872-bedzie-nowy-kod-to-swietna-wiadomosc-dla-obozu-rzadzacego