Od niedzielnego wieczoru, a jeszcze głośniej od oficjalnego ogłoszenia wyników przez PKW, słychać narzekania, że demokracja znów przegrała, bo Polacy kolejny raz z rzędu (chyba już szósty) wybrali nie tak jak trzeba. Bo od 2015 roku przekonuje się nas, że demokracja może być tylko wtedy, jak wygrywają „oni”. Na tej fali rozżalenia powstała akcja:”nie kupuję u polskiego rolnika”. To tak się buduje wspólnotę?
Tym razem jednak chyba politycy z przegranego obozu poszli po rozum do głowy i nieco mniej winią wyborców (to jest stała domena licznych celebrytów), no bo przecież bez sensu bluzgać na kogoś, kogo chce się pozyskać (tu brawa dla Szymona Hołowni, który wreszcie załapał i nawet powiedział to głośno, że wyborcy PiS, to nie sekta i trzeba ich zrozumieć). Tym razem politycy (ale także różne tzw. autorytety) chętniej winią innych polityków, np. Roberta Biedronia, Władysława Kosianiaka-Kamysza czy Szymona Hołownię, za to, że za mało zachęcali do głosowania na Rafała Trzaskowskiego. Winią też polityków obozu władzy, że znów (!!!) przekonali do siebie wyborców. I tak na przykład Donald Tusk ogłosił:
Nie ma złych wyborców. Nie ma też złych regionów. Jest zła, skorumpowana i agresywna władza. To ona dzieli, by rządzić. Walczmy z nią, nie między sobą
-napisał na TT były premier.
Ten sam, który w 2005 roku postanowił zaprzepaścić plan koalicji PO-PiS, a następnie rozpoczął dzielenie wyborców, by wygrać kolejny wybory. Zapoczątkowany wówczas przez Donalda Tuska proces trwa do dziś, pogłębiony jeszcze przez katastrofę smoleńską. Krok dalej poszedł Rafał Trzaskowski po wyborach oskarżył władzę o przestępstwo dzielenia społeczeństwa obywatelskiego, zapominając jak sam groził, np. dziennikarzom, zniesmaczony pluralizmem w mediach, jakiego nigdy wcześniej jeszcze nie było.
Trudno jednak w tych oskarżeniach złapać logikę, bo gdyby społeczeństwo nie było w swych opiniach i wyborach podzielone, a byłoby jednorodne, to dopiero wówczas należałoby się martwić o jego realną wolność i obywatelskość. Podstawową zaś cechą społeczeństwa obywatelskiego jest świadomość tych, którzy je tworzą związana z potrzebami wspólnoty oraz dążenie do ich zaspokajania, czyli zainteresowanie sprawami społeczeństwa (społeczności) oraz poczucie odpowiedzialności za jego dobro.
Najwyraźniej więc większa (choć przyznajmy – nieznacznie, bo o kilkaset tysięcy) część społeczeństwa zdefiniowała jego potrzeby i interes narodowy w ten sposób, że to Andrzej Duda jest gwarantem realizacji tych potrzeb. Tak więc wszelkie próby podważenia ważności wyborów są oczywistym zamachem na wolność społeczeństwa obywatelskiego i prawdziwym atakiem na demokrację.
Przy okazji tych wyborów padł też mit, że cała opozycja ma w sumie w społeczeństwie znacznie większe poparcie niż prezydent i obóz władzy. Okazało się, że nie ma, więc wypadałoby wreszcie zawiesić wszelkie awantury, krzyki, protesty, pozwolić prezydentowi elektowi i rządowi działać, bo mają do tego tak wielki mandat społeczny, jak chyba nikt przed nimi. Kto to tu jeszcze czego nie rozumie?
Jednak ja to zwykle bywa u nas po wyborach duża grupa wyborców, których kandydat przegrał czuje się rozżalona. Choć jeszcze przed wyborami chcieli budować wspólnotę, łączyć, jednoczyć, to po wyborach już nie chcą. Niektórzy rytualnie się żegnają, pakują walizki, sprzedają domy i planują wyprowadzkę. Niewykluczone, że niektórzy nawet na serio z Polski wyjadą.
Inni, w ramach obrazy deklarują, że przestaną kupować polskie produkty, bo nie mogą darować polskim rolnikom i polskiej wsi jej wyborów. Internet podbijają memy, o mieszkańcach miast, którzy z obrazy na wieś nie pojadą do rodziców po słoiki. Najwyraźniej po zliftingowanej akcji: „zabierz babci dowód” nadeszła pora na akcję: „nie kupuję u Polaka”. A, że przy okazji na złość babci, ktoś odmrozi sobie uszy, bo polskie produkty są po prostu lepsze i zdrowsze, to już nie moja wina. No ale gdzie w tym wszystkim ta dojrzałość demokratycznego, otwartego, tolerancyjnego, radosnego społeczeństwa, o jakim mówił Rafał Trzaskowski? Może tzw, obrońcy demokracji mają rację, że część społeczeństwa nie dorosła do demokracji? Z tym, że nie chodzi o tę część, którą oni zwyczajowo mają na myśli.
Ale tu dochodzimy do ważnego zadania, jakie stoi przed prezydentem Andrzejem Dudą w tej drugiej kadencji, by wszyscy, nawet ci rozczarowani i spakowani poczuli się w tej naszej Polsce dobrze. Przed nami 3 lata bez wyborów. Warto uspokoić nastroje, wyciszyć emocje, cieszyć się wolnością oraz względnym dobrobytem i po prostu żyć. Nawet jeśli płot obok wisi transparent „tego drugiego”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/509450-polskiego-nie-kupuje-czyli-zemsta-miasta-na-rolnikach