Historyczny moment, mamy Prezydenta! 51.03 proc. do 48.97 proc., co znaczy zwycięstwo o ponad 400 tys. głosów. Gratulacje dla Andrzeja Dudy od prezydentów Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Czech i Litwy i premierów Węgier i Wielkiej Brytanii. Zwycięstwo Dudy uspokoiło nieco sytuację i zagwarantowało 3.5 roku na dokończenie reform. Ważne oświadczenie OBWE – „druga tura wyborów prezydenckich w Polsce odbyła się prawidłowo” – tak więc protesty wyborcze opozycji, które już się pojawiają, zostały pozbawione ważnego argumentu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Obu kandydatom udało się zagospodarować 2/3 całego elektoratu. Sumując, im dłużej konserwatyści przy władzy, tym większa szansa na spokój, kontynuację korzystnych dla Polaków reform, wiedza na temat funkcjonowania demokracji, podmiotowości obywateli w systemie oraz że przemoc w polityce, to zły, kompromitujący wybór. A także widać – i frekwencja to potwierdza – głębszą świadomość związku obecności przy urnie wyborczej, a przyszłości Polski i jej mieszkańców.
Krajobraz po bitwie
I kilka uwag z krajobrazu po bitwie: po pierwsze, elektorat opozycji, ugrupowań Szymona Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Włodzimierza Czarzastego głosował na „polskiego Kennedy’ego” nie dlatego, że tak ich swoją kampanią zachwycił, lecz dlatego, że był to najmocniejszy kandydat anty-PiS-u. Ponadto, nie można traktować wyniku Trzaskowskiego jako jego wygranej, ponieważ była to impreza składkowa. Bo już w dwa dni później na scenie znów pojawili się ukryci dotąd w kulisach Borys Budka i Grzegorz Schetyna. Zaczęła się walka buldogów pod dywanem i błyskawiczna emancypacja partii Hołowni, PSL i SLD. Dobrze raz jeszcze przypomnieć, że wygrywa ten, kto wygrywa, i to o nim pamiętają podręczniki historii. A w starych demokracjach dzieje się tak, że to zwycięzca bierze wszystko, to on rządzi przez następnych pięć lat, i to wedle swojego programu. Opozycja może, co najwyżej, proponować własne projekty ustaw, a partia rządząca przyjmuje je wyłącznie wtedy, gdy pasują do jej programowej układanki.
Andrzej Duda wygrał, ponieważ polskie społeczeństwo uznało, że jest lepszy. Wygrał przez mobilizację swojego elektoratu, wyrazisty i spójny program, świetny kontakt z ludźmi oraz takie cechy charakteru jak prawość i uczciwość, umiejętność organizowania zaplecza, zarażania ludzi swoim entuzjazmem, patriotyzm. I jeszcze jedna uwaga: podczas tej kampanii widać było nowe, jak to konserwatywne elity cywilizują lewicowe „elyty”. I w dziedzinie demokracji i dobrych obyczajów. Trzaskowski na koniec dostrzegł, że na spotkaniach z wyborcami nie on, celebryta, jest najważniejszy, tylko ludzie. Zaczął dziękować im za przybycie i prosić o głosy. Nawoływać do szacunku dla konkurenta – przynajmniej werbalnie – i przepraszać za różne rzeczy. Choć trudno mu to jeszcze przychodzi, bo kiedy gratulował Andrzejowi Dudzie wygranej, nie mógł sobie darować, by w tak uroczystym momencie nie dodać „cieszę się, że będzie to inna prezydentura, bo może prezydent uniezależni się od swojej partii”. Nowe zatem zjawisko na scenie politycznej: „Duda łagodzi obyczaje”.
Trzaskowski przegrał mimo ulicy i zagranicy
Trzaskowski nie wygrał, lecz przegrał, mimo ulicy, zagranicy, „zrywu społecznego” i pomocy bratnich partii. Pomimo zmiany terminu wyborów z 10 maja na 23 czerwca, podmianki kandydata i światopoglądowych przebieranek lewicowego liberała na konserwatystę. Przy okazji warto zauważyć, jak bardzo zmieniła się Platforma Obywatelska – od Sasa, z rynkowo liberalnej i konserwatywnej, do Lasa, do państwa socjalnego o radykalnych poglądach obyczajowych. Sprawa kolejna: nie wydaje się, żeby jej pozycja jako lidera opozycji była zagrożona. Ma krajowe struktury, ma samorządy dużych miast i ten kameleonizm programowy, który pozwala jej przetrwać trudne chwile! Potwierdził się nieprzyjazny stosunek Konfederacji do Zjednoczonej Prawicy. Jakieś zadawnione niechęci, fobie, urazy. Krzysztof Bosak w istocie przez cały okres kampanijny atakował partię rządzącą i – mimo wspólnoty wartości, „to samo co PiS, tylko bardziej” - dystansował się w równym stopniu do partii rządzącej, co do lewicy. Małostkowość, brak dojrzałości politycznej, stracona szansa dogadania się co do wspólnych głosowań na ważne np. tożsamościowe ustawy.
Prezydent Andrzej Duda zachowuje się elegancko i koncyliacyjnie. Te przeprosiny z cyklu „jeśli kogoś uraziłem”, są piękne i zgodne z chrześcijańską moralnością, ale warto wiedzieć, kiedy się zatrzymać, bo chodzi nie tylko o prezydenta, lecz i o majestat Rzeczpospolitej. No i z tego, co wiem, przeprasza ten, kto nabroił. Po tej najbrutalniejszej kampanii wyborczej, powinna przepraszać opozycja, bo to ona podpalała biura poselskie, obrzucała stekiem wyzwisk oponentów, poszturchiwała, prowokowała. Teraz kampania wyborcza wprawdzie się skończyła, ale batalia toczy się dalej.
Liderom PO nie zależy na współpracy z partią rządzącą
Należy brać pod uwagę, że liderom PO wcale nie zależy na współpracy z partią rządzącą i „zasypywaniu rowów”. Z kilku względów – integracji i mobilizacji swego elektoratu, ale także dlatego, że to, co dzieje się w Polsce, to tylko odprysk wojny cywilizacyjno-kulturowej, która toczy się na całym globie. Rewolucja o charakterze neomarksistowskim, o typowo lewicowym charakterze i skłonności do dominacji i przemocy. Chodzi o przyszłość świata – konserwatywny czy lewicowo-liberalny? Ewolucja, szacunek dla Boga, ojczyzny, rodziny, sprawiedliwości i prawdy, czy rewolucja i zburzenie świata, który budowały pokolenia i stworzenie nowego „tęczowego”, w istocie kolejnej lewicowej dyktatury. Jaka Unia Europejska, czy demokracja będzie traktowana poważnie czy instrumentalnie, czyj interes będzie chroniony, obywateli czy wąskich, post-komunistycznych elit? Pozostaje pytanie czy można współpracować z partiami – agendami światowej rewolucji, które właśnie usiłują podważyć mandat społeczny legalnie wybranego prezydenta? Choć można spróbować jednego – dogadać się, aby kilka problemów wyjąć z politycznego sporu - bezpieczeństwo, politykę zagraniczną, rodzinę, troskę o potrzebujących. To chyba wszystko, co można, jeśli się patrzy na możliwość współpracy z opozycją realistycznie.
Zachodnie media komentują wybór Andrzeja Dudy
Jeszcze jeden argument za powyższą opinią, tym razem z zagranicy. Oto jak komentują ostatnie wybory europejskie media. W poniedziałkowej BBC World News w jednym z wydań, korespondent BBC na Europę Wschodnią Adam Easton poinformował, że nowy-stary prezydent, to „konserwatysta i patriota”, co w tych kręgach dziennikarskich brzmi podejrzanie, że „walczy z wymiarem sprawiedliwości”, co już z pewnością nie było bezstronne, choć dodał sprawiedliwie, że „wprowadził szereg projektów socjalnych, korzystnych dla nieuprzywilejowanych”. A w innym wydaniu red. Marcin Makowski dobrą angielszczyzną – lepszą niż Trzaskowskiego – starał się pokazać komplikacje polskiej sceny politycznej, która żadną miarą nie przekłada się na system brytyjski. W BBC polskie wybory były obecne w postaci jednorazowego newsa, bowiem tematem dnia był nowy obowiązek noszenia maseczek w przestrzeni publicznej i 100-funtowy mandat za jego niedotrzymanie. W papierowym wydaniu „Financial Times” krótka wzmianka na jedynce „Duda victory! Polish leader wins new term”. I większa analiza w edycji on-line, gdzie dostrzec można było zdania: „po zaciekłej kampanii wygrał Andrzej Duda, gorliwy i pobożny katolik”, a wiadomo jak Anglicy kochają „papistów”, że „będzie on kontynuował zmiany w sądownictwie, które już wywołały spór z UE” i wspomina o repolonizacji mediów, co „jest kolejnym kontrowersyjnym pomysłem PiS”. W tym miejscu pozwolę sobie przypomnieć straszny, i słuszny, harmider jaki podniosły brytyjskie media, kiedy Rupert Murdoch, wtedy właściciel „Timesa”, „Sunday Timesa” oraz „Suna”, chciał kupić lokalny kanał telewizyjny. Presja mediów, zresztą z obu stron światopoglądowej barykady, ostatecznie uniemożliwiła magnatowi prasowemu ten zakup. I jak tu nie mówić o podwójnych standardach!
W niemieckiej rozgłośni publicznej WDR autor tygodnika Polityka Adam Krzemiński opowiadał dyrdymały na temat „polskiego Kennedy’ego Rafała Trzaskowskiego i wielkich rozmiarach tragedii, jaka wraz ze zwycięstwem Dudy, rozegrała się w Polsce”. A amerykańska agencja Bloomberg, od zawsze niechętna konserwatystom, wspomniała o „antyunijnej krucjacie obecnego rządu” i wyraziła obawę, iż „lokator pałacu przy Krakowskim Przedmieściu będzie za ograniczeniem wolności mediów”. Na koniec belgijski „Le Soir”, który poinformował czytelników, że „z kandydatem liberalnym zwyciężył kandydat konserwatywny, wspierany przez nacjonalistyczną partię Prawo i Sprawiedliwość”. Cały we łzach, „bo Platforma Obywatelska w kampanii obiecała przywrócić dobre stosunki z Unią Europejską, nadwyrężone w ciągu ostatnich pięciu lat”, a więc żadnych niespodzianek - treść przekazu i ocena wydarzenia zależna od profilu światopoglądowego agencji, gazety czy telewizji. Z tym, że przemożna większość z nich serca ma po lewej stronie, co do możliwości współpracy z opozycją zatem pozwolę sobie zacytować angielskie przysłowie, które do naszej sytuacji pasuje jak ulał: „ufaj Bogu i miej strzelbę pod ręką”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/509368-reelekcja-prezydenta-dudy-i-prognozy-na-przyszlosc