Jan Śpiewak na swoim profilu na Facebooku zamieścił ciekawy wpis, który warto przytoczyć:
Wczoraj na jednym z warszawskich wieczorów wyborczych przydarzyła mi się sytuacja, która w sekundę uświadomiła i przypomniała mi, dlaczego Rafał Trzaskowski przegrał wybory. Wieczór jest przyjemny, wszyscy sobie spokojnie gaworzą, zastanawiając się, czy wynik exit polla potwierdzi się rano. Podchodzi do nas gospodyni wieczoru i przedstawia mi mężczyznę w okolicach czterdziestki.
Jegomość już trochę porobiony, stoi przed nami w koszulce z nadrukiem plakatu Sasnala. Artysta uwiecznił Trzaskowskiego w pozie przemawiającego z megafonem w ręku. Kandydat na prezydenta wygląda na koszulce jak trybun ludowy, który walczy na pierwszej linii bitwy o wolność i sprawiedliwość. Powiedzieliśmy sobie dzień dobry i jegomość i palnął zaczepnie: „jesteś moim antybohaterem”.
Trochę mnie to dziwiło. Zaraz potem zaczęła się litania zarzutów z jego strony: „Ty robisz bardzo wiele złego w mieście”. Odpowiedziałem w paru słowach i oddzieliłem się od towarzystwa. Kim był czterdziestolatek w koszulce bohatera Trzaskowskiego? Okazało się, że należał do grona „złotych chłopców Platformy”. Miał nawet zostać radnym w Warszawie, ale nie chciał ujawniać majątku i zrezygnował z mandatu. Dzisiaj pracuje dla deweloperów.
Nazwał mnie antybohaterem, bo nagłaśniałem krzywdy zwykłych ludzi, o których PO i ten szanowny pan chcieliby zapomnieć, bo trwała kampania.
Przywołuję tę historię, żeby zilustrować jeden z fundamentalnych grzechów kampanii Rafała Trzaskowskiego.
Oni ciągle nic nie rozumieją.
Kandydat na prezydenta był sklejony z Platformą Obywatelską i całą historią, która się za nią ciągnęła. Kilka tygodni temu pisałem, że jeśli Duda, mimo fatalnej kampanii wygra, to oznacza, że strach przed powrotem do władzy neoliberałów w Polsce jest wciąż ogromny.
Trzaskowski był człowiekiem z centrum tego układu. Był również prezydentem Warszawy, która była chodzącym dowodem na brak zmian w największej partii antyPiS-u. Trzaskowski przez ostatnie osiemnaście miesięcy nie pokazał, że ma jakikolwiek pomysł na miasto i potrafi uciąć stare układy, które doprowadziły do wybuchu afery reprywatyzacyjnej. Mimo wielu narzędzi nie pokazał też niczego w warstwie symbolicznej. Lech Kaczyński stworzył Muzeum Powstania Warszawskiego, które zbudowało mu legendę w 2005 roku. Trzaskowski nawet nie był w stanie nawet nazwać imieniem Lecha Kaczyńskiego, którąś z warszawskich ulic. Nie potrafił zdobyć się na żaden nawet tak mały gest wobec drugiej strony sporu. Nie wspominam już nawet o reprywatyzacji, która ciągle jest raną warszawskiej społeczności, którą ratusz celowo otwiera i dosypuje tam co jakiś czas soli.
W Platformie nie odbywa się żadna praca intelektualna, która pozwoliłaby na sformułowanie jakiegokolwiek koherentnego projektu naprawy państwa. Sztab kandydata opozycji porzucił szybko swoje kampanijne hasło „Nowej Solidarności” i postawił tylko na bycie antyPiSem. Trzaskowskiemu zostają koszulki z pracą Sasnala i piosenki Taco, które fabrykują bunt i dają złudzenie autentyczności. Po drugiej stronie pracy Sasnala jest tysiące „złotych chłopców z Platformy”, których łączy sieć wzajemnych interesów. Ta sieć obsiadła tysiące samorządów.
W odpowiedzi na zagrożenie „pisowską rewolucją” i „autorytaryzmem” w samorządach rządzonych przez PO ciągle się wycina drzewa, ciągle zamienia się wszystko w beton, ciągle się wydaje lewe pozwolenia na budowę, ciągle ludzie umierają od smogu, ciągle niszczy się zabytki, wycina drzewa i straszą reklamy.
Trzaskowskiemu nie udało się odkleić od swojej formacji politycznej. Niespecjalnie nawet się o to starał. Po I turze wyborów prezydenckich na scenie obok Trzaskowskiego stały same partyjne twarze. Prezydent Warszawy prowadził kampanię zaledwie przez niecałe dwa miesiące. Nie sprawiał jednak wrażenia, że bardzo mu się chce. On był urodzony do bycia prezydentem. Miał odpowiedni format, pochodzenie i wykształcenie. To mu się po prostu należało.
Potwierdzały to wypowiedzi celebrytów i profesorów wspierających Trzaskowskiego. Odmawiała ona udziału we wspólnocie obywatelskiej klasie pracującej: „Prezydent Polski dzisiaj może być wybrany głosami ludźmi środowiska wiejskiego, głosami emerytów i ludzi z podstawowym wykształceniem. To chyba trochę dziwne w tak pięknym i rozwijającym się kraju jak nasza Polska”. Dziwił się na Twitterze Zbigniew Boniek, że emeryci i mieszkańcy wsi mają prawa wyborcze. Klasizm i pogarda grała na flance kampanii Trzaskowskiego coraz głośniej. Nie pomogło hasło Jeć PiS, pisane „kodem” gwiazdkowym. Szybko zostało przejęte przez KOD-ersów na czele z Tomaszem Lisem i Władysławem Frasyniukiem, który zakomunikował dziarsko w ciszę wyborczą: „Szanowni Państwo, * * i się nie bać! Do zobaczenia jutro!”.
Rafał Trzaskowski również zdobył ogromny mandat demokratyczny. Powinien zacząć od nadania nazwy ulicy Kaczyńskiego. Potem się zabrać za miasto. Warszawa ma potencjał stać się naprawdę fantastyczną i kosmopolityczną metropolią. Warszawa ciągle tonie w chaosie przestrzennym, korupcji, betonozie i smogu. Rozumiem, że nie da się wszystkiego zrobić, ale Trzaskowski będzie rządził stolicą najprawdopodobniej osiem lat. Ma wszelkie narzędzie do tego, żeby przejść do historii nie w ten sposób, w jaki to zrobiła Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Jan Śpiewak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/509210-jan-spiewak-mocno-o-po-oni-nic-nie-rozumieja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.