Nic tak nie szkodzi opozycji jak polityczne porady jej medialnego zaplecza. To są ludzie, którzy być może znają się na lewicowo-genderowej ideologii, ale nie na polityce. Swoim zacietrzewieniem, agresją, frustracją, utopią każdą, nawet sensowną propozycję polityczną. I zawsze ściągną opozycję do okopów totalności.
Teraz forsują nowy pomysł: „Polska Trzaskowskiego”. Obwołują kandydata KO politycznym Mesjaszem, i liczą, ileż to będzie mandatów z tych ponad 10 milionów głosów.
To wszystko bajka. Trzaskowski centralne zderzenie, w którym liczyła się osobowość, cechy przywódcze, umiejętność nawiązania kontaktu z Polakami, jednak przegrał. I to zostanie po nim w historii, ta porażka. A że zdobył dużo głosów, niemal połowę? Małgorzata Kidawa-Błońska też by tyle ostatecznie zdobyła. Polska jest politycznie podzielona nie od dziś, i będzie jeszcze długo. To nie jest żadna niespodzianka. Niespodzianką jest raczej to, że Andrzej Duda jednak obronił swoją prezydenturę. To zawsze skrajnie trudne zadanie, a w warunkach pandemii, kryzysu, ogromnej mobilizacji aktywu opozycyjnego, wydawało się chwilami wręcz nierealne. A mimo to utrzymał szaniec. Zrobił to nadludzkim wysiłkiem i z Bożą pomocą, ale zrobił.
Trzaskowski nie będzie liderem opozycji. Nie ma do tego niezbędnych cech. Bo lider formacji politycznej, poza wszystkim, przede wszystkim musi być niezwykle pracowitym człowiekiem. To jest absolutna podstawa. Można być prezydentem, który lubi spać do południa, ale nie można być przywódcą formacji. A na tle Trzaskowskiego nawet Tusk - który nadrabiał wyjątkowym talentem komunikacyjnym, który nie brzmiał tak straszliwie protekcjonalnie, i nie miał innych słabości - to pracuś.
Nie będzie też żadnego zjednoczenia opozycji pod tym sztandarem. To była chwilowa koalicja, która szybko się rozpierzchnie. Nie łączyło jej nic poza chęcią zatrzymania Andrzeja Dudy. Interesy, wartości i poglądy tej wielkiej rzeszy ludzi są często sprzeczne. Do tego dochodzi - politycznie ważne - doświadczenie Koalicji Europejskiej, która sromotnie przegrała wybory do PE w maju 2019 roku.
Rafał Trzaskowski nie odegra już wielkiej roli w polskiej polityce. Udział w drugiej turze i otarcie się o prezydenturę to szczyt jego możliwości. Tym bardziej, że osiągnął tak dobry rezultat jedynie dzięki temu, że w jego przypadku kampania trwała tak krótko. Na dłuższym dystansie przebieranka, którą zastosował, nie mogłaby się powieść. Już i w tej kampanii pękała w szwach: badania wykazywały, że do wyborców dotarły jednak podnoszone przeciwko niemu zarzuty.
Nie znaczy to oczywiście, że opozycja jest bez szans w 2023 roku. Jeśli PiS spocznie na laurach, jeśli nie poprawi swoich możliwości w sferze komunikacji (realnej, a nie kupionej na chwilę, na czas bez politycznego znaczenia), jeśli nie znajdzie sposobu na niekorzystne zmiany kulturowe, może być różnie. Ale będzie to bój, w którym wynik Trzaskowskiego - wywalczony teraz, w lipcu - nie będzie miał żadnego wpływu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/509207-nie-ma-zadnej-polski-trzaskowskiego-to-bajka-fantazja