Rafał Trzaskowski na wieczór wyborczy zamiast gratulacji, przygotował mowę mobilizującą do walki. Jednakową wygłosiłby zapewne wówczas, gdyby wygrał. Symboliczne, że nadal nie pogratulował zwycięzcy. Czyżby nie akceptował wyniku wyborów, bo ich nie wygrał?
Z tego, co powiedział Rafał Trzaskowski po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich exit poll widać wyraźnie, jak wyglądałaby jego prezydentura. Niewiele większe poparcie dla Andrzeja Dudy sondowane na godz. 21 nie dawało mu zwycięstwa. Werdyktem Polaków nie będzie głową państwa. To moment, by podziękować za pokaźną liczbę głosów, którą otrzymał, docenić trud pracy jego sztabowców, wyrazić wdzięczność rodzinie, ale i pogratulować zwycięzcy. Tego zabrakło.
Pojawiło się za to nawoływanie do walki, zapewnienia o dalszym ataku na dziennikarzy, od którego Trzaskowski rozpoczął swoją kampanię wyborczą, walkę o sądy, protesty, zagrzewaniu do boju. Udało się wyzwolić w Polakach energię, zmobilizować. To prawda. Ale to udało się obu stronom. W większej mierze jednak urzędującemu nadal prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Kultura, dyplomacja, przyzwoitość, nie tylko polityka, nakazywałyby jednak pogratulować. Od razu.
Być może zakazywał tego scenariusz, w którym Rafał Trzaskowski wybory wygrywa, albo ten, że wyniki oficjalne ostatecznie rozłożą się na jego korzyść. Jest jeszcze opcja, że opozycja będzie negowała wynik wyborów i oprotestuje demokratyczny werdykt wyborczy. Są sygnały, że sądy już zacierają ręce.
Nie ulega jednak wątpliwości, że prezydent Duda utrzymał, a nawet zwiększył swój ogromny mandat wyborczy do reprezentowania kraju. Fakt, że Trzaskowski osiągnął bardzo dobry wynik również jest nie do odparcia. To jednak nieprawda, że Polska tak podzielona nie była nigdy dotąd. Wyniki wyborów prezydenckich od lat są na podobnym poziomie. Nie zdarzyło się, po 1995, by prezydent wygrywał poparciem sięgającym 60 proc. Owszem, w 1990 Lecha Wałęsę poparło ponad 70 proc. Polaków. Później głosy rozkładały się zazwyczaj pół na pół, ze wskazaniem zwycięzcy. I to właśnie z tym ma dziś problem całe zaplecze Rafała Trzaskowskiego.
Frekwencja była bardzo pokaźna, choć ostatnie dane mówią o nieco niższej niż w 1995 r., ale również, tak jak 25 lat temu, na poziomie nieco ponad 68 proc. Geograficzny rozkład głosów także rozkłada się podobnie od lat. Wschód wybrał Andrzeja Dudę, zachód, razem z Warszawą, Rafała Trzaskowskiego. To nie jest podział, który stworzył PiS, albo wywołał Andrzej Duda. Tak wygląda scena polityczna od lat. I to Andrzej Duda wyciągał rękę na zgodę, pomimo że to jego kampania była bardziej koncyliacyjna, i jeśli momentami agresywna, to w kontrataku. To Rafał Trzaskowski grał na podział. I zapewnia, że będzie grał dalej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/509074-dlaczego-trzaskowski-nie-mowi-juz-o-budowaniu-wspolnoty