Na finiszu kampanii prezydenckiej jedna sprawa rzuca się w oczy szczególnie mocno: otóż skrajnie zmęczony Trzaskowski nie jest w stanie utrzymać nawet pozorów formatu prezydenckiego. Coraz więcej w sieci filmików, na których zachowuje się w nieco dziwny sposób, pokrzykuje, desperacko próbuje skracać dystans z odbiorcami, albo snuje analogie godne imprezy towarzyskiej a nie finału tak ważnej kampanii politycznej. Co więcej, choć wokół Trzaskowskiego rzekomo mamy ogólnonarodowy zryw, w przekazie zdjęciowym widać raczej kandydata, który snuje się po jakiś podwórkach, przemawia gdzieś ciemną nocą, a gdy idzie o konkrety, to najchętniej mówiłby o telewizji publicznej.
Wyszydza obawy Polaków, zamiast do nich się odnieść. Tak jakby mówił wszystkim, że w istocie nie ma nic ważnego do zaproponowania. A Polacy przecież wiedzą, że te wybory są ważną sprawą, że to nie jest zabawa, że to nie jest żaden talent show. Do tego dochodzi żałosne kopiowanie prezydenta Dudy, choćby sięgnięcie po symboliczną już białą koszulę.
Ta zauważalna utrata formatu prezydenckiego, prucie się szwów wizerunkowej, sztucznej pałatki, może rozstrzygnąć ten bój. Bój, który zostałby już wcześniej rozstrzygnięty, gdyby było więcej czasu. Jakakolwiek szansa kandydata KO w tym starciu wynikała bowiem z prostego faktu: wskoczył do wyścigu nagle, pojawił się z zaskoczenia w chwili, gdy inni byli już opatrzeni i zmęczeni. Dzięki temu mógł dość skutecznie odegrać rolę „świeżej siły”. I mógł podjąć próbę oszukania Polaków, budując swój nowy wizerunek, całkowicie sprzeczny z tym, kim jest naprawdę. Wizerunek, który na ostatniej prostej zaczął się kruszyć. Wizerunek, który podminował sam kandydat, rezygnujący ze spotkania z Polakami. To był największy błąd tej kampanii.
Ktoś zwrócił mi uwagę, że kampania Trzaskowskiego jest niemal perfekcyjna w tym sensie, że mogłaby znaleźć się w podręcznikach. Rozpisana na etapy, na działania, z podziałem na role. Ale jednocześnie jest to kampania, którą - co widać i czuć - prowadzą ludzie mało obyci w polityce, na co dzień zapewne związani ze zwykłym biznesem, coś sprzedający, coś reklamujący. A polityka to jednak najtrudniejsza ze sztuk. I to ma swoje skutki, to zaczyna być dostrzegalne na ostatniej prostej. Wypromowali kandydata, poprawnie go poprowadzili, wyeksponowali żonę, obrzucili błotem prezydenta Dudę, ale czy wygrali bitwę? To już dyskusyjne.
Ale pamiętajmy: o wszystkim rozstrzygnie mobilizacja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/508638-na-finiszu-trzaskowski-gubi-pozory-formatu-prezydenckiego