Pan Trzaskowski niedawno wyjechał w Polskę, zaczął jeździć po różnych miejscach, zobaczył jak Polska powiatowa wygląda i chyba się jej przestraszył. Bał się kontaktu z wyborcami. Wśród nich mogli być równie dobrze wyborcy Rafała Trzaskowskiego. I pewnie byli takowi. Boi się więc swojego elektoratu. Rozumiem, że innych elektoratów też się boi, ale swojego bać się?
— mówi portalowi wPolityce.pl poseł PiS Krzysztof Sobolewski, pełnomocnik wyborczy sztabu prezydenta Andrzeja Dudy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak ocenia Pan fakt, że Rafała Trzaskowskiego nie było w Końskich podczas debaty? Czy czuliście się państwo rozczarowani?
Krzysztof Sobolewski: Oczywiście żałujemy, że nie było prezydenta Trzaskowskiego na debacie w Końskich. Dla nas jest to takie lekceważenie elektoratu, ludzi i Polski powiatowej, co jest akurat znakiem firmowym Rafała Trzaskowskiego. Dla nas to nie jest nic nowego, zaskakującego. Być może część Polaków zobaczyła to po tym stosunku do tej debaty w Końskich i po jego nieobecności. Pan Trzaskowski niedawno wyjechał w Polskę, zaczął jeździć po różnych miejscach, zobaczył jak Polska powiatowa wygląda i chyba się jej przestraszył. Bał się kontaktu z wyborcami. Wśród nich mogli być równie dobrze wyborcy Rafała Trzaskowskiego. I pewnie byli takowi. Boi się więc swojego elektoratu. Rozumiem, że innych elektoratów też się boi, ale swojego bać się?
Na pewno żałujemy, że nie było go na tej debacie. Stchórzył. Żałujemy tego, ale nic na to nie poradzimy.
Prezydent Andrzej Duda zaprosił na debatę zwykłych ludzi, tymczasem Rafał Trzaskowski zaprosił dziennikarzy, których specjalnie przywiózł z Warszawy…
No właśnie… Rafał Trzaskowski wolał cyrk – bo inaczej tego nie można nazwać; nazwał to debatą, ale dla nas to jest jak cyrk, ponieważ urządził konferencję prasową w Lesznie z dziennikarzami z Warszawy. Po pierwsze trudno mi się tu doszukiwać jakiegokolwiek sensu urządzania konferencji prasowej z dziennikarzami z Warszawy w Lesznie. Można to było równie dobrze zrobić w Warszawie. Po drugie, okazuje się, że wśród tych dziennikarzy, którzy zadawali pytania panu Trzaskowskiemu, był urzędnik dzielnicy Żoliborz, czyli był urzędnik podległy panu prezydentowi, pan Jakubowski. To w ogóle już jest jakąś parodią nawet konferencji prasowej, kiedy podszywający się pod dziennikarza urzędnik prezydenta Trzaskowskiego zadaje pytanie prezydentowi Trzaskowskiemu.
Jak sprawdziła się nowatorska formuła debaty w Końskich?
Na pewno by się sprawdziła lepiej, gdyby było dwóch kandydatów – to nie ulega żadnej wątpliwości. Natomiast jeżeli jest jeden kandydat, a drugi stchórzył i nie przyjeżdża, to trudno jest ocenić tę debatę pod takim kątem, jak się sprawdziła w 100 procentach. Natomiast jest to na pewno coś nowego. Jest to na pewno formuła, która powinna być praktykowana w przyszłości przez media, przez telewizję, jeśli będą planowane i robione debaty w przyszłości, ponieważ daje możliwość zadania pytania przez wyborców, czyli osoby najbardziej zainteresowane tym, co ma w planach, jakie ma osiągnięcia osoba, na którą być może oddadzą głos. To jest oddanie głosu Polakom, wyborcom, i chyba lepszego miernika, papierka lakmusowego nie ma, niż to, jakie pytania zadają Polacy w takiej debacie. Świadczy to o tym, jakie mają problemy, z czym się mierzą, jakie mają oczekiwania, czego oczekują też od kandydata. Dlatego uważam, że oczywiście formuła jest na przyszłość bardzo dobra, rozwojowa, ale przy założeniu, że jednak na debacie zjawiają się obydwaj kandydaci, lub większa liczba kandydatów, a nie tylko jeden, bo inny tchórzy.
Prezydent Andrzej Duda w przeciwieństwie do Rafała Trzaskowskiego nie unikał pytań. Czy to było najmocniejszą stroną debaty, czy wskazałby Pan jeszcze na coś innego?
Z tych pytań wyłonił się obraz tego, co już do tej pory zostało osiągnięte przez pana prezydenta, czyli jego dokonania w upływającej kadencji, oczywiście w ścisłej współpracy z obozem Zjednoczonej Prawicy, który wspiera pana prezydenta. Tak naprawdę zmiany w Polsce rozpoczęły się w 2015 roku od wyboru pana Andrzeja Dudy na urząd Prezydenta RP. Pan prezydent nie unika pytań. Jeździ po kraju, spotyka się z Polakami i na tych spotkaniach też odpowiada na pytania. Słyszy, o czym ludzie mówią, czego oczekują, więc dla pana prezydenta była to naturalna formuła, którą przetestował odwiedzając każdy powiat w Polsce w ostatnich pięciu latach, spotykając się z Polakami i kontynuując te spotkania teraz. Jest bardzo dużo takich spotkań, już niekoniecznie w samych stolicach powiatów, ale w różnych gminach miejskich, wiejskich, dlatego formuła i same pytania oczywiście były tym głównym punktem debaty, ale to nie jest nic nowego dla pana prezydenta. On jest przyzwyczajony do rozmów z Polakami. W takiej formule jeździ po kraju i spotyka się od pięciu lat.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/508167-sobolewski-trzaskowski-wystraszyl-sie-wyborcow-wolal-cyrk