Redaktor naczelny niemieckiego dziennika „Die Welt” Ulf Poschardt opublikował komentarz, w którym zwraca się bezpośrednio do prezydenta Andrzeja Dudy. Chodzi o wypowiedzi głowy państwa, w których była mowa o niemieckiej ingerencji w polski proces wyborczy.
List pana Ulfa Poschardta zasługuje na kilka uwag.
Po pierwsze, nie do przyjęcia jest ton, w którym zwraca się Pan do prezydenta Rzeczypospolitej. Do prezydenta wolnej, suwerennej Polski nie pisze się w taki sposób („musimy porozmawiać, panie Duda”). Tak będzie być może mógł pan pisać do prezydenta Polski jeśli obóz propolski przegra. Na razie prosimy o większy szacunek.
Po drugie, twierdzi pan, że „nasi polscy sąsiedzi i przyjaciele wybaczyli nam, Niemcom wszystko, co nasz kraj zrobił dumnym Polakom”. Otóż to nie do końca prawda. Rzeczywiście, jako chrześcijanie pracujemy nad przebaczeniem, nie nosimy w sobie nienawiści. Ale jednocześnie pamiętamy, i wiemy, że nie ma prawdziwego przebaczenia bez zadośćuczynienia, bez próby wyrównania krzywd, choćby tych materialnych. A tego zabrakło. Polska nie dostała należnych reparacji i będzie się o nie upominała.
Po trzecie, pana stwierdzenie, iż „nasz kolega i przyjaciel Tomasz Lis, redaktor naczelny polskiego „Newsweeka”, jest atakowany dość często”, jest mocno koślawym opisem sytuacji. Otóż prawda jest taka, że pana kolega po prostu bierze udział w walce politycznej, a ze swojego tygodnika uczynił wyjątkowo brutalne narzędzie propagandowe opozycji (żeby to nie brzmiało zbyt szlachetnie: wcześniej działał podobnie za rządów partii, które popiera).
Po czwarte, zawarte w liście sugestie zrównujące sytuacją w Polsce do sytuacji w Turcji czy Chinach są nie tylko niedopuszczalne, ale po prostu ordynarnie kłamliwe. Polska jest dziś krajem wyjątkowej wolności, być może najbardziej wolnym w całej Europie. Mamy żywą, otwartą debatę publiczną, a politycy wszystkich opcji są kontrolowani i rozliczani. Nasze media - inaczej niż w Niemczech - reprezentują pełną paletę istniejących w Polsce światopoglądów. Co więcej, wyraźną przewagę w sferze mediów posiada opozycja.
Po piąte, sytuacja związana z krytyką publikacji tabloidu „Fakt” nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek „zastraszeniem”. Pan po prostu nie wniknął dość starannie w całą historię. Bo istotą problemu jest bezprecedensowa próba ubrania urzędującego prezydenta w szaty „obrońcy pedofilów”, a być może nawet próba podświadomego zasugerowania publiczności, że to prezydent osobiście dopuścił się haniebnych czynów (tak wiele osób odczytało głośną okładkę tabloidu). Dokonano manipulacji faktami, realizację prośby rodziny - popartą przez sądy - przedstawiono jako niesienie pomocy zbrodniarzowi. Czy naprawdę uważa pan, że w Niemczech jakikolwiek tabloid byłby zdolny do podjęcia takiej próby poniżenia prezydenta bądź pani kanclerz? Jeśli uważa pan, że to norma, to może niech pańska gazeta spróbuje tak zaszarżować?
W sumie więc, pański list zawiera wiele błędnych ocen polskiej rzeczywistości. I, niestety, zabrakło w nim najważniejszego: słowa „przepraszam”. Było za to dużo niedopuszczalnej protekcjonalności. Zresztą, to nie nowość w relacjach między naszymi narodami. Rozumiem te przyzwyczajenia, ale póki Rafał Trzaskowski nie wygrał, proszę się hamować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/508003-5-uwag-do-listu-naczelnego-die-welt-prosze-sie-hamowac