Niemcy są ofiarą własnej propagandy, bo oni w to wierzą. Nie przyjmą do pracy żadnego dziennikarza, który myśli inaczej. Ci, którzy zajmują się tematyką Polski, muszą przyjąć określony sposób myślenia. Niemieckie media robią prymitywną propagandę, ona ociera się już o goebbelsowską propagandę
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Bogdan Musiał, historyk.
wPolityce.pl: Redaktor naczelny „Die Welt” Ulf Poschardt napisał tekst, w którym oskarżył prezydenta Polski o używanie propagandy przeciwko koncernowi Axel Springer. Swój artykuł zakończył zdaniem: „Chcielibyśmy z panem o tym porozmawiać, panie prezydencie Duda”. Jak pan ocenia ten tekst?
Prof. Bogdan Musiał: Znam redaktora naczelnego „Die Welt”. On jest nie do końca dobrze poinformowany na temat sytuacji w Polsce – opiera się na informacjach od redaktora, któremu oczywiście ufa, bo inaczej nie przyjąłby go do pracy. Ciekawy jest fakt, że równocześnie tam jest tekst niemieckiego dziennikarza tureckiego pochodzenia, który siedział w więzieniu w Turcji - Deniza Yücela. On kompletnie nie zna sytuacji w Polsce, ale ze swojego tureckiego doświadczenia twierdzi, że obawia się, iż to samo będzie miało miejsce w Polsce. To jest kompletna bzdura.
To dlaczego pana zdaniem zdecydował się napisać o sytuacji w Polsce?
Specjalnie dali mu tej tekst do napisania, ponieważ on jest symbolem walki o wolność mediów. Niemcy są ofiarą własnej propagandy, bo oni w to wierzą. Nie przyjmą do pracy żadnego dziennikarza, który myśli inaczej. Ci, którzy zajmują się tematyką Polski, muszą przyjąć określony sposób myślenia. Niemieckie media robią prymitywną propagandę, ona ociera się już o goebbelsowską propagandę.
To bardzo mocne słowa.
Wiemy np. co się działo z „Faktem” w 2014 roku, kiedy Jan Kulczyk i Paweł Graś rozmawiali na temat zmiany redaktora naczelnego Grzegorza Jankowskiego, a kilka tygodni później został on odwołany. Można powiedzieć, że to jest przypadek, ale w takie przypadki ja nie wierzę. Od tego momentu linia „Faktu” zmieniła się na ekstremalnie popierająca Donalda Tuska i PO. To było w interesie niemieckiej polityki. Oni twierdzą, że w ten sposób dbają o pluralizm mediów – a jest wręcz przeciwnie. Jeżeli ktoś twierdzi, że kapitał niepolski nie ma wpływu na to, jak media przedstawiają sytuację w Polsce, to jest naiwny. Sami Niemcy bardzo dbają o to, aby nikt z zewnątrz nie miał wpływu na ich rynek medialny, bo wiedzą, że to byłoby bardzo niebezpieczne. Natomiast w Polsce ma miejsce niemiecka interwencja medialna.
Na czym ona polega?
To interweniowanie, ale jak podkreślam, niemieckie media są przekonane, że robią coś dobrego. Redaktor naczelny „Die Welt” chce rozmawiać jak równy z równym z polskim prezydentem? To jest niepoważne. On nie ma pojęcia o sytuacji w Polsce. To tak, jakbym ja chciał rozmawiać o sytuacji zewnętrznej Japonii z japońskim premierem. Kompletnie o tym nie mam pojęcia i o czym mielibyśmy dyskutować? To jest niemiecka arogancja, że mogą pouczać innych, a szczególnie Polaków. Kolonialna myśl niemiecka jest na wschód. Niemcy chcieliby Polaków nawracać i wyzyskiwać. To jest w DNA niemieckiej kultury.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/507966-prof-musial-naczelny-die-welt-nie-zna-sytuacji-w-polsce