Strategia opozycji na ostatniej prostej kampanii jest czytelna:
— 1. walka za pomocą brudu i kłamstwa (rzekome „ułaskawienie pedofila”, w istocie spełnienie prośby ofiary), mająca doprowadzić do uderzenia w najsilniejszy punkt prezydent: w wiarygodność i uczciwość;
— 2. szykowanie pułapek na prezydenta (propozycja „debaty”, podczas które zamierzano zapewne odpalić sprawę „ułaskawienia pedofila” i do której naganiano prezydenta pałką i szantażem);
— 3. nakręcanie emocji i sianie niepokoju (zakłócanie wieców prezydenta Dudy, akcje Nitrasa, masowe niszczenie plakatów prezydenta);
— 4. wreszcie mobilizacja wszystkich zasobów, nawet tych, które w czasie rządów PiS weszły w stan takiego czy innego „uśpienia” (także mainstreamowe media, które od A do Z grają na zwycięstwo Trzaskowskiego, i także „renomowane” sondażownie, które biegną z pomocą gdy trzeba).
Widać, że strona opozycyjna ma świadomość, że to jest walka o wszystko. Szybko wyszła z szoku po bardzo słabym rezultacie Trzaskowskiego w pierwszej turze, i teraz próbuje przejść do kontrofensywy. A przede wszystkim próbuje rozhuśtać emocje, rozedrgać obóz prezydenta, jego sztab i jego sympatyków. Próbuje złamać dobrą falę, która niosła Andrzeja Dudę w pierwszej turze.
Nieco doświadczone oko powinno patrzeć na taki rozwój sytuacji spokojnie. Wahania nastrojów, zwątpienia, kryzysy mniejsze i większe, towarzyszyły każdej kampania obozu propolskiego. To jest wręcz wpisane w system, w którym wszyscy funkcjonujemy, a w którym 43,5 proc. społeczeństwa - a więc największa jednolita grupa - ma znikomy w istocie wpływ na ogromną część tych czynników, które naszą rzeczywistość formują - od uniwersytetów, poprzez media, aż po biznes. Ale też za każdym razem to mija, a ataki okazują się często wręcz przeciwskuteczne. Bo przecież gdyby to byli aż tak wielcy specjaliści, jak twierdzą, to PiS nigdy by nie wygrało - co z kolei nie oznacza, że kiedyś nie wygrają. Żyjemy w demokracji. Nikt nic nikomu nie może gwarantować.
Ale trzeba też wyciągać wnioski. Po pierwsze, sztab prezydenta nie powinien dopuszczać do sytuacji, w której wzmacnia energię ataków zmierzających do rozhuśtania sytuacji. Atak Sławomira Nitrasa z posłami opozycji to prowokacja, której nie należy ulegać - nawet jeśli boli. Bo jeśli się to czyni, to powstaje sytuacja, w której obóz Trzaskowskiego walczy z prezydentem, a obóz prezydenta ze sztabowcami rywala.
A poza tym, trzeba mówić swoje. Trzeba mówić wprost do ludzi. Trzeba dalej budować tę falę, która w pierwszej turze przyniosła naprawdę bardzo dobry wynik. I trzeba skoncentrować się na celu: na przekonaniu wahających się, na mobilizacji tych, którzy mogą pójść. A można to zrobić tylko jasnymi, czytelnymi sygnałami. Ci, którzy skupiają się na niuansach, którzy namiętnie konsumują media, już zdecydowali.
Wreszcie, nie można się bać. Druga strona przekracza wszelkie granice: atakuje nawet sugestiami, że prezydent to pedofil (taki był, w mojej ocenie, podprogowy sens okładki „Faktu”), masowo produkuje fałszywe informacje i bez żadnego wstydu je dystrybuuje. Trzeba z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Największym atutem obozu propolskiego jest dziś prezydent Duda. On nie musi nikogo udawać, on nie musi się przebierać. W czasie tej kampanii zdobył się na wysiłek wręcz nieprawdopodobny. Także wysiłek fizyczny. Gdyby reszta obozu propolskiego dała z siebie choćby połowę tego, co prezydent, byłoby pozamiatane.
Do wyborów jeszcze tydzień. Pamiętajmy: ważne jest to, co myślą Polacy, a nie to, co mówią media. To oczywiście sprawy często powiązane, ale często także dość rozbieżne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/507684-strategia-opozycji-jest-jasna-jak-przekaz-nieslawny-faktu