Im bardziej Rafał Trzaskowski zapewnia, że chodzi mu o zgodę, współpracę, konsensus i wspólnotę, tym bardziej jego elektorat pragnie krwi. Symbolicznie oczywiście, czyli faktycznie pragnie zemsty. Nawet surowej. A najbardziej potrzebują tego funkcjonariusze Platformy Obywatelskiej oraz sympatyzujący z Trzaskowskim celebryci i intelektualiści (chodzi o tych, którzy formalnie mają taki status, bo faktycznie bardzo różnie z tym bywa, zwykle źle).
Sam Rafał Trzaskowski te oczekiwania zdaje się wyczuwać i akceptować, co widać, gdy traci kontrolę nad swoimi gestami, sposobem mówienia czy generalnie mową ciała. Wtedy wyłazi z niego ten mściciel, którego wielu chce w nim widzieć, szczególnie celebryci.
Rafał Trzaskowski musi się miarkować, choć przychodzi mu to z trudem, szczególnie w kontaktach z dziennikarzami. Tę swoją złość, a wręcz mściwość zademonstrował, gdy lokalny płocki dziennikarz zapytał go o szambo, które kilka miesięcy temu spłynęło do Wisły. Wtedy szczerze wyznał, że chodzi mu o zamknięcie ust tym wszystkim, którzy go jakoś tam wkurzają. I tu niewiele go dzieli od wściekłych na pełnym gazie celebrytów i „intelektualistów”. Wystarczy wymienić pisarki Manuelę Gretkowską i Marię Nurowską oraz socjologa prof. Ireneusza Krzemińskiego. Oni swoją wściekłość demonstrują bez żadnego kamuflażu. Są bowiem przekonani, że powinni tak robić, skoro kampania narzuca pewne ograniczenia kandydatowi.
Wiele wskazuje na to (przede wszystkim reakcje w przestrzeni publicznej), że duża część elektoratu Rafała Trzaskowskiego oczekuje od niego „krwi” wrogów, czyli nie tylko członków PiS, urzędników i członków rządu należących do tej partii czy funkcyjnych w spółkach skarbu państwa. Oni chcą „krwi” zwykłych sympatyków i wyborców PiS. Rafał Trzaskowski to wszystko ubiera w szaty Komisji Krzywd czy instytucji świadka prezydenckiego, ale chodzi tu dokładnie o to samo, co wojowniczym celebrytom i „intelektualistom”. O zemstę, rewanż, odwet.
Żądne „krwi” zaplecze Trzaskowskiego racjonalizuje swoją agresję, a przynajmniej usilnie się stara. Na razie agresję symboliczną, choć niektórym już puszczają nerwy i zdarza się przemoc fizyczna. Na przykład Sławomirowi Nitrasowi, gdy wyrywał tzw. wuwuzele przeciwnikowi Rafała Trzaskowskiego, skądinąd zachowującemu się wyjątkowo spokojnie. Problemem jest to, że oni wszyscy tę agresję, ujawnianą na poczet przyszłej zemsty, uważają za coś, co im się należy. A należy im się przede wszystkim z powodu upokorzenia oraz zadośćuczynienia za nie.
Prawdziwą wściekliznę po stronie zwolenników Rafała Trzaskowskiego wywołuje to, że ich faworyci, a przez to oni sami przegrali z ludźmi, których uważają za prostaków, chamów, ciemnotę, gburów, nieokrzesańców, buraków, a wręcz robactwo i to wszystko, co można określić skatologicznie. Nie mogą znieść, że pokonali ich ci, którymi bezmiernie gardzą, uważając za niegodnych statusu obywatela, a tym bardziej niezdolnych do jakichś skutecznych zbiorowych zachowań, jak przy urnach. Jak oni, światła elita, mogą przegrywać z takim niczym, z takimi społecznymi, a czasem wręcz biologicznymi odrzutami? Ta zniewaga krwi wymaga.
*Wściekliznę wywołuje przekonanie, że ktoś śmiał zająć wiele miejsc niejako genetycznie przypisanych oświeconej „elicie”, a wiążących się z apanażami, wpływami i wysokim statusem społecznym. Szczególnie platformerskim (a więc także optującym za Trzaskowskim) intelektualistom i artystom wydaje się czymś niebywałym, że jakaś czerń zajmuje stanowiska, posady i zawiera umowy czy kontrakty, które tylko im się należą. A wszystkim, którzy podnieśli swoje łapska na tę ich inwestyturę należy te łapska odrąbać. W stylu, w jakim towarzysz Józef Cyrankiewicz chciał odrąbywać ręce powstańcom Poznańskiego Czerwca 1956 r. i tym, którzy ich wspierali.
Już samo to, że znienawidzona „hołota” ma jakieś prawa obywatelskie, w tym prawo głosu i tym głosem może „oświeconą elitę” odsunąć od władzy, stanowisk oraz apanaży woła o pomstę do nieba. W tym aspekcie demokracja kompletnie się nie sprawdza, co znowu jest powodem ogromnej frustracji, złości i wściekłości. A to z kolei uzasadnia fizyczną rozprawę z tymi nie tylko podobywatelami, ale wręcz podludźmi. I oświecone masy liczą na to, że nadejdzie dzień zemsty na sympatykach PiS i Andrzeja Dudy oraz oczyszczenia z nich, bo dłużej tak żyć się nie da.
Zasoby nienawiści i pogardy do wyborców i sympatyków PiS, a przez to także Andrzeja Dudy, są wręcz nieprawdopodobne. Na tę „ciemną energię” tych, którzy uważają się za jasną stronę mocy wskazywało już opracowanie Centrum Badań nad Uprzedzeniami - „Polityczna polaryzacja w Polsce – jak bardzo jesteśmy podzieleni”, opublikowane w styczniu 2019 r. W kampanii wyborczej w 2020 r. ta „ciemna energia” aż kipi. A Rafał Trzaskowski jest uważany za tego, kto pozwoli znaleźć jej ujście. Co ciekawe, choć wielu, nawet w obozie Trzaskowskiego, to widzi, nikt tego nie próbuje tonować, uśmierzać, kanalizować. Przeciwnie, istnieje przeświadczenie, że to będzie słuszna i sprawiedliwa zemsta, a sam Rafał Trzaskowski będzie pierwszym mścicielem.
Wielu nawet sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo Rafał Trzaskowski stał się zakładnikiem sił odwetu i zemsty. A wręcz od przyszłej realizacji planu odwetu i zemsty miałby być zależny jego sukces w wyborach. To bardzo niebezpieczne pompowanie złych emocji. I to jest właściwie jedyny, choć mniej lub bardziej udolnie skrywany, program wyborczy. Reszta to didaskalia albo dekoracje. Trzaskowski ma być panem zemstą. Po to startuje i po to miałby wygrać. A opowieści o zgodzie, współpracy, konsensusie i wspólnocie to tylko zasłona dymna. Takie jest prawdziwe oblicze „demokratów”. Tak prawdziwe, że aż straszne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/507078-elektorat-i-zaplecze-trzaskowskiego-pragna-krwi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.