Czego chcą dla nas Niemcy? Wszystkiego dobrego. Dla Niemiec, ma się rozumieć…
Zaczęło się tuż przed wyborami, choć po prawdzie trwa od chwili wyborczej klęski PO w 2015 roku, a w ostatnich dniach nastąpiło jedynie nasilenie się w Niemczech tej nienawistnej propagandy wobec polskich władz i prezydenta, z nadzieją, że Andrzej Duda straci urząd. Przy czym każdy następca byłby dobry, byle tylko nie z PiS. W roli głowy państwa polskiego byli już widziani Grzegorz Schetyna, Robert Biedroń, potem na krótko Małgorzata Kidawa-Błońska, Władysław Kosiniak-Kamysz, a i Szymon Hołownia, wreszcie on: Rafał Trzaskowski. Wszyscy światli i nowocześni, w przeciwieństwie do reprezentanta tych wstecznych, omszałych, niedzisiejszych, zaślepionych katofundamentalistów, homofobów, ksenofobów i rasistów, jątrzących w stosunkach z Niemcami, w Europie, a na dodatek proamerykańskich pisowców.
Ach, ileż to stron zapisali medialni rzecznicy niemieckich polityków, zebrałoby się tego na okazałe archiwum. W większości oględnie, żeby nie było, że to jakaś prymitywna nawalanka, żeby wyglądało na obiektywną ocenę sytuacji, co najwyżej zatroskanie w duchu dobrosąsiedzkiego traktatu losami zagubionej Polski, dryfującej na obrzeża Europy i cywilizowanego świata. Próbka? Bitte sehr, ta jedna wystarczy – bo prosto z kanału telewizji publicznej ZDF, „von Natalie Steger, Warschau”:
Trzaskowski reprezentuje otwartą na świat Polskę, jest za prawami dla homoseksualistów (…), mamy dość, krzyczą jego zwolennicy, chcemy zmiany,
– zaczyna się doniesienie z miejsca wypadku i jako ilustracja - tłumy z chorągiewkami Polski i UE, i wypowiedź „Mikołaja”:
Mamy dość wypychania nas przez PiS na krawędź Europy.
I dalej, dla kontrastu, wizyta w gospodarstwie pana Henryka, dla którego „Bóg, honor i ojczyzna są najważniejsze”, wprowadza autorka. Rozchełstany pan Henryk dopina koszulę, wychodzi przez rozpadający się płot na równie zaniedbana ulicę - oto „zwolennik urzędującego prezydenta Dudy”. I jeszcze kilka obrazków, jak rzuca karmę kurom, gdy coś grzebie w roślinach w ogrodzie na tle rozpadającego się gospodarstwa, ale ma na podwórku błękitny, brezentowy basen dla wnuczka. „Wcześniej na to nie było mnie stać”, mówi reporterce ZDF.
„Tak myślą prawie wszyscy tutaj, jesteśmy w gminie Kulesza Kościelne, w typowej, pisowskiej wsi”
– umiejscawia Steger,
I widoczek na przydrożny krzyż z plakatem wyborczym prezydenta Dudy w tle, i fragmentaryczne wypowiedzi dwóch mieszkanek, że „Jezus nakazuje nie zabijać, ale homoseksualistów można leczyć”…, i wklejka z prezydentem Dudą na wiecu, z odautorskim komentarzem, jak to „zapunktował występując przeciw prawom dla homoseksualistów”. Tyle zabita dechami prowincja, ale w miastach… - to „inny świat”, i tu piękne obrazki „nowoczesnego osiedla w Warszawie”, gdzie „u steru władzy jest opozycja”, i światowiec Trzaskowski, i wypowiedź młodego człowieka, że nie można szczuć ludzi na siebie, że napięcia w polskim społeczeństwie itd. Całość kończy fundamentalne pytanie: co wybierze Polska…?
No, Goebbels takiej roboty by się nie powstydził. Lewicowa, opiniotwórcza gazeta „Die Zeit” zastanawia się w redakcyjnej dyskusji pt. „Wiara, kłamstwa, nadzieja”, „czy Polska ma już dość narodowego konserwatyzmu”, który może się skończyć wystąpieniem naszego kraju z UE… I inne, najnowsze doniesienia, które można dorzucić do opasłego archiwum niemieckiej troski o polskie drogi.
Czy Trzaskowskiemu uda się stworzyć warunki do usunięcia Polski z reakcyjnego bloku Grypy Wyszehradzkiej, szerokiego otwarcia okien na wolność i wywietrzenia z przenikliwego odoru nacjonalizmu oraz hardcorowego katolicyzmu?
— pyta Partia Piratów na Twitterze.
I w większym tekście, na ich własnym, austriackim portalu basis.piratenpartei, obszerniej: że „Polska znajduje się w duszącym uścisku PiS”, że wszechobecna „bigoteria, przebudowa wymiaru sprawiedliwości i homofobia dławiąca otwarte społeczeństwo”, ale:
Jest nadzieja, że wszechwładza szarej eminencji Jarosława Kaczyńskiego partii rządzącej może być złamana.
I tu następują serdeczne życzenia dla kandydata PO Rafała Trzaskowskiego, z gorącym zapewnieniem jakiegoś polityka o „trzymaniu kciuków”. Daruję sobie kolejne przykłady z niemieckojęzycznej strefy językowej.
Co symptomatyczne, niemal tuż obok rozpraw dotyczących Polski, teksty o kończącym się prezydencie USA Donaldzie Trumpie, jak np. w „Die Welt”. Ale w jednym trzeba przyznać niemieckim politykom i ich mediom rację: zaiste, toczy się dziś zażarta walka nie tylko o to, jaka będzie Polska, jakie będzie znaczenie naszego kraju w Europie i świecie, lecz także o znaczenie całej środkowowschodniej Europy, o przyszły kształt i wpływy w Unii Europejskiej, w tym głównie Niemiec, uzurpujących sobie dziś prawo do przywództwa we wspólnocie oraz stałego członkostwa w składzie decydentów o losach świata, w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Więc tymczasem cała nadzieja Niemiec w otwartym na świat Rafale Trzaskowskim, ale oczywiście najlepiej byłoby, gdyby najwyższy urząd w państwie polskim sprawował… prezydent Niemiec. Czyż nie byłoby prościej? W końcu mędrzec-noblista pokojowy Lech Wałęsa otwarcie zaapelował w wywiadzie dla agencji ITAR-TASS, że „powinniśmy rozszerzać struktury ekonomiczne i stworzyć z Polski i Niemiec jedno państwo”… Tylko ktoś powinien jeszcze pomyśleć o wprowadzeniu do szkół obowiązkowej nauki języka niemieckiego, żeby obywatele mogli zacząć śledzić niemieckie media, z których dowiedzieliby się sami, czego dokładnie chcą dla nas Niemcy…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/506989-goebbels-by-sie-nie-powstydzil