Polacy przełamali w tych wyborach tezy, że jak wieś, to poparcie dla PSL, jak Lewica to Robert Biedroń. Dobrze dofinansowana kampania, nowe twarze i hasła o braku partyjności chwyciły bardziej. Choć trudno Rafała Trzaskowskiego nazwać politykiem młodym, a Krzysztofowi Bosakowi przypisać brak upartyjnienia, na czym chciał zyskać Hołownia, tych troje kandydatów na efekcie świeżości zyskało sporo głosów.
Mamy dość duopolu PO-PiS. Tak w skrócie można połączyć hasła i slogany wyborcze każdego z nich. Rafał Trzaskowski jest nierozerwalnie związany z PO, jest byłym wiceministrem spraw zagranicznych i cyfryzacji z ramienia tej formacji, wieloletnim posłem i prezydentem stolicy, PO-wcem z krwi i kości, to argument braku upartyjnienia podnosił w tej kampanii wyborczej. Zarzucał Andrzejowi Dudzie, że daje się sterować prezesowi PiS, sam jest mocno zakorzenionym działaczem głównej partii opozycyjnej.
Przekonać wyborców mogła jednak zmiana. Stosunkowo nowa twarz dla wielu wyborców, nowe nazwisko na liście. Nowy kandydat. Nowa energia, która nadała początkowo rytm kampanii wyborczej przed 28 czerwca. Oczywiście, że na Rafała Trzaskowskiego zagłosował głównie twardy elektorat PO, ale nawet ten był jednak uśpiony za kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Stosunkowo nową, nawet jak na propozycje Konfederacji, była także kandydatura Krzysztofa Bosaka. Nigdy wcześniej nie kandydował na prezydenta, nigdy wcześniej nie miał szansy tak szeroko prezentować swoich poglądów w telewizyjnych debatach, czy na wiecach wyborczych w całej Polsce. Wielu go wcześniej nie widziało w takiej formie. Dobrej formie, którą Bosak od zawsze miał, ale, jak sam zarzucał, media niechętnie zapraszały go do programów telewizyjnych. Teraz bywał i w Telewizji Publicznej, której zarzucał cenzurę, i w mediach prywatnych, które nieoczekiwanie porzuciły swoją utartą dotąd tezę, że Konfederacja to banda nazistów, których trzeba z mediów zepchnąć na margines. Konfederacja wykorzystała także w pełni przyjazne sobie środowiska w mediach społecznościowych.
Trzecie miejsce w wyborach należało jednak do Szymona Hołowni, który, abstrahując od tego, czy słusznie, bazował na tym, że nie należy dziś do żadnej partii politycznej. Nie jest politykiem. Jest kandydatem, który rozgoni to zepsute środowisko i zrobi z nimi porządek. Nawet, jeśli za chwilę przekaże poparcie Rafałowi Trzaskowskiemu i nawet, jeśli za chwilę założy swoją partię. Sztab wyborczy Szymona Hołowni uruchomił potężną kampanię w sieci, wrzucił duże pieniądze w projekt Hołownia. I patrząc na wynik wyborów, udało się. Ten produkt się sprzedał.
Duża część Polaków w każdej z tych opowieści dostrzegła coś innego, nowego. Efekt świeżość, który skusił ich do oddania głosu na każdego z tych kandydatów. Do drugiej tury przejdzie Rafał Trzaskowski. Oczy wszystkich są teraz skierowane na ruch właśnie Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka, którzy zajęli kolejne miejsca w wyborach. To, komu przekażą swoje poparcie, wcale nie musi pokrywać się jednak z tym, na kogo zagłosuje ich elektorat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/506914-o-kolejnych-miejscach-w-wyborach-zadecydowal-efekt-swiezosci