Poziom tej kampanii mówi o kandydatach naprawdę wszystko. Jeszcze więcej mówią ich dotychczasowe działania. Jeśli ktoś wszelkie wysiłki sztabowe skupia na ośmieszaniu i poniżaniu swojego politycznego konkurenta, w taki sam sposób traktować będzie obywateli. Jeśli nie spełnił niemal żadnych obietnic danych warszawiakom, nie ma co liczyć na nagły przypływ uczciwości. Te wybory są absolutnie kluczowe dla dalszego rozwoju Polski. Kogo wybierzemy? Jaka będzie głowa polskiego państwa? Narcystyczny pozer, ciskający szyderczo groźbami i pogardą wobec wyborców PiS czy doświadczony polityk, oddany służbie Polsce i rozumiejący potrzeby Polaków?
CZYTAJ TAKŻE: Prymitywne spoty, megalomania i infantylność. Gdyby kampania potrwała jeszcze miesiąc, Trzaskowski dołączyłby do Kidawy
Sumienna służba Polsce
Absolutnie każdy dzień prezydentury Andrzeja Dudy wyraża jego stosunek do zadań, które przyjął. Nie było ani jednego momentu, w którym troska o dobro kraju i rodaków zeszłaby na plan dalszy. Bez względu na polityczne koszty i krytykę, także obozu Prawa i Sprawiedliwości z którego wyrósł, podejmował decyzje odpowiedzialne i wolne od partyjnych zależności. Wbrew naiwnym pokrzykiwaniom opozycji, stał na straży konstytucji i praworządności państwa. Ulica jak papier – przyjmie każde krzykliwe hasło. Fakty pokazują jednak, że wszystkie decyzje prezydenta Dudy poprzedzone były wnikliwą analizą, dialogiem i troską o dobro wspólne. Pewnie dlatego dyskusja opozycji zatrzymuje się na ogólnikach i ogranicza się do propagandowego hejtu.
Po prezydenturze Bronisława Komorowskiego, stojącego w kamerdynerskim rozkroku pomiędzy Niemcami a Rosją, podstawowym zadaniem jego następcy była odbudowa powagi państwa polskiego. Andrzej Duda nie był obciążony kompleksami, politycznymi układami, zniewalającymi zobowiązaniami czy lojalnością wobec minionych reżimów i ideologii. Ta wolność, zbudowana na solidnym fundamencie świadomości historycznej, tożsamości narodowej i wizjonerskiej wizji silnej Polski, sprawiły że przywrócił Polsce rangę dumnego, liczącego się kraju. I choć każdy polski sukces był przez opozycję i jej liberalno-lewicowe media wyśmiewany, nasza pozycja wzmacniała się z roku na rok.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk mówi o rządach mafii, a Kidawa-Błońska o ogłupieniu wyborców PiS. Odświeżmy im pamięć. Długa lista afer i ważny sondaż
Prezydent Duda przywrócił też należyte miejsce narodowym bohaterom, zadeptanym i zmarginalizowanym przez obecną opozycję. Ileż to razy obserwowaliśmy z bólem, że choć mamy XXI wiek, nadal widać tę samą ideologiczną walkę, w której „trzecie pokolenie AK walczy z trzecim pokoleniem UB”. Patriotyzm nazywano faszyzmem, a Żołnierzy Niezłomnych mordercami. Mimo tej parszywej nagonki, udało się przywrócić narodową dumę, tak wcześniej gnębioną, napiętnowaną i dławioną przez „nowoczesne” media opozycji. Nigdy dotąd tak silnie na arenie międzynarodowej nie wybrzmiała prawda historyczna o Polsce, którą zakłamywano przez dekady. I choć jest to początek zapewne długiej drogi, nie byliśmy dotąd tak mocno słyszalni.
Każdą swoją decyzją prezydent Duda afirmował podmiotowość obywateli. Ani na moment nie zrezygnował ze spotkań i podróży po Polsce. Przez 5 lat odwiedził wszystkie powiaty i wsłuchiwał się w potrzeby mieszkańców wszystkich regionów kraju. Nie ma drugiego takiego polityka, który miałby tak szczegółowy i pełny ogląd polskich spraw.
Nie zabrakło też skutecznych wysiłków na rzecz budowania silnej pozycji Polski w międzynarodowej wspólnocie. Mądre stawianie warunków suwerenności, zawieranie strategicznych sojuszy, usytuowanie Polski jako lidera regionu i wzmacnianie Grupy Wyszehradzkiej, wreszcie historyczne, partnerskie porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi.
W każdym z tych działań, w każdej mikro i makro aktywności prezydenta Dudy, najważniejsze było dobro Polski i Polaków. W żadnej aktywności prezydenta nie ma fałszywych ruchów, które narażałyby bezpieczeństwo Polski i interes narodowy. Jest niezmienna od 5 lat troska o polską suwerenność gospodarczą oraz rozwój szanujący naszą narodową i chrześcijańską tożsamość.
Niedotrzymane obietnice
Rafał Trzaskowski także miał swoją wyborczą szansę. Wiele obiecał warszawiakom, by oddali na niego swój głos. Z 77 obietnic spełnił zaledwie 5. Mieszkając w stolicy można odnieść wrażenie, że to miasto pozbawione gospodarza. Nie widać też, żeby Warszawą rządził prezydent realnie oddany mieszkańcom i kochający to miasto.
— Ludzie brutalnie wyrzuceni ze swoich mieszkań na bruk podczas afery reprywatyzacyjnej rozgrywanej w Warszawie za rządów Platformy Obywatelskiej, nie doczekali się nawet zadośćuczynienia. Ratusz zaskarżył decyzje komisji weryfikacyjnej, rekompensujące ofiarom ich straty. Jak odpowiedzialny za to człowiek może teraz obiecywać mieszkania Polakom w całej Polsce?
— Obietnice klimatyczne też legły w gruzach. Nie dość, że z zapowiadanego hucznie miliona drzew do 2020 roku posadzono zaledwie 150 tys., to Warszawa dawno nie doświadczyła tak potężnej katastrofy ekologicznej, jak za Rafała Trzaskowskiego. Na awarię Czajki nie tylko nie potrafił szybko zareagować, ale przez długi czas nie podawał informacji do wiadomości publicznej niczym włodarz koreańskiej prowincji.
— Z obiecanego uczniom bonu na zajęcia pozalekcyjne nie zostało zupełnie nic. Jak można wierzyć w obietnicę ogólnopolskich stypendiów?
— Darmowe żłobki też pozostały jedynie papierowym zapisem.
— Miasto miało zapłacić „za dodatkowe dyżury lekarzy kardiologów, ortopedów, okulistów i alergologów w przychodniach miejskich – co najmniej jednej w dzielnicy”. I choć nic się w tej sprawie nie zadziało, Trzaskowski obiecuje, że uzdrowi polską służbę zdrowia.
Świetnie mają się za to organizacje LGBT dobrze zaopiekowane przez ratusz, autorzy absurdalnych projektów za miliony z budżetu miasta - jak choćby strefa relaksu czy wyspa kóz oraz była agentura realizująca nowoczesne programy społeczne.
CZYTAJ TAKŻE: Szokujące ustalenia! Miliony z warszawskiego ratusza dla fundacji byłej agentki, która inwigilowała ks. Blachnickiego?
I choć Rafał Trzaskowski prowadzi tę kampanię wyborczą tak, jakby walczył o tytuł Mistera Województwa, nie jest to ani konkurs piękności ani talent show. To naprawdę kluczowe wybory. Odpowiadamy w nich na fundamentalne pytanie: Jakiej Polski chcemy? Dumnej, silnej, niezależnej, rozwojowej, liczącej się w świecie, suwerennej, mądrej? Czy pokracznie uzależnionej od silnych sąsiadów, będącej dla nich jedynie atrakcyjnym zapleczem turystycznym i usługowo-handlowym? Szanse dziejowe pojawiają raz na kilkadziesiąt lat, może raz na stulecie… Oby Polska zdołała z nich dobrze skorzystać…
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/506592-prawda-czy-pic-rozwoj-czy-rozbior-niech-wygra-silna-polska