To jest walka z jednej strony o kontynuację tych zmian, które są prowadzone od 2015 roku i trzeba się opowiedzieć za albo przeciw. A jeżeli będzie się głosowało na pana Trzaskowskiego, to wyjdzie na to, że się wyrazi zgodę na to, że być może w perspektywie spowoduje to powrót do stanu sprzed 2015 roku. To jest jednak taki czynnik mobilizujący. Także ja bym powiedział, że one się równoważą – z jednej strony efekt znużenia równoważy się z efektem świadomości tego, że w interesie nas wszystkich jest jednak pójście na wybory i oddanie głosu za kimś
— zauważa w rozmowie z portalem wPolityce.pl socjolog, prof. Henryk Domański.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jesteśmy na finiszu kampanii wyborczej. Jak ocenia Pan tą kampanię? Kampania którego z kandydatów była najmocniejsza?
Prof. Henryk Domański: Ta kampania różni się od poprzednich kampanii prezydenckich, parlamentarnych tym, że od pewnego momentu dokonywała się pod hasłem pandemii i to było nietypowe. To spowodowało przesunięcie daty wyborów. To jest coś nienormalnego, co wydłużyło z kolei tą kampanię wyborczą i to chyba trzeba podkreślić przede wszystkim. Ma to z kolei rozmaite konsekwencje jeżeli chodzi o stosunek wyborców do tej kampanii. Pewnie jakiś efekt znużenia tu występuje, a może nawet i nudy, albo przesycenia. Myślę, że większość społeczeństwa polskiego chce, żeby to się jak najszybciej skończyło.
Jeżeli chodzi o ocenę poszczególnych kandydatów, na pewno mógłbym wskazać, który poniósł największą porażkę, co być może wynika również z mankamentów kampanii wyborczej. Oczywiście Robert Biedroń jest tym największym przegranym. Takie stwierdzenie można wysunąć na podstawie dramatycznego obniżenia się poparcia dla Biedronia z mniej więcej 16 proc. do 2-4 procent. To jest coś niebywałego, biorąc pod uwagę, że to jest znana postać i cieszyła się pewną sympatią, cieszyła się uznaniem. Początek partii założonej przez Biedronia był niezły – wskaźniki poparcia dla niej były wysokie, więc można było oczekiwać, że Biedroń pójdzie za ciosem. Natomiast ten wynik, który uzyskuje w tej chwili, jest bardzo kiepski. Wynika to według mnie może nawet nie z mankamentów kampanii, tylko z osobowości Biedronia. On się nie sprawdza w polityce. Gdyby użyć terminologii sportowej, to jest takim zawodnikiem dobrym na krótkie dystanse. Natomiast jeśli chodzi o konsekwentne działanie, determinację w sensie przekonywania wyborców do swojej kandydatury, to jest słaby.
Co do kandydata, który uzyskał największy sukces, to trzeba wskazać na pana Hołownię, ponieważ jest to ktoś zupełnie spoza polityki. Po drugie, ktoś, kto chyba nie ma jakichś specjalnych jak na razie aspiracji do bycia politykiem, który również w zasadzie nie pasuje do roli polityka. On w dalszym ciągu pozostaje człowiekiem mediów, czyli nie ma aspiracji do bycia politykiem, a jednak awansował najpierw na drugą pozycję – przejściowo – a obecnie jest na trzeciej pozycji w tym rankingu, a powinien być na szóstym wśród tych sześciu najważniejszych.
Co do pozostałych, myślę że pan Bosak też może mówić o dużym sukcesie. W końcu stoi za nim formacja polityczna, która kojarzy się negatywnie generalnie rzecz biorąc ze względu na kryteria demokracji, modernizacji, postępu, takie, do których przywiązujemy duże znaczenie, kiedy oceniamy polityków. Oskarżana czasami o nacjonalizm, ksenofobię, tego typu negatywne aspekty. A tymczasem te jego wystąpienia są według mnie przekonujące. On jest bardzo rzeczowy. Sprawia wrażenie dobrze przygotowanego, takiego, któremu na tym zależy i ten wynik, który osiąga – 7 proc. czasami – to jest również dosyć duży skok, biorąc pod uwagę, że startował z jakichś 3-4 procent. Biorąc pod uwagę, że ta formacja, która za nim stoi jest wewnętrznie bardzo zróżnicowana i to nie jest jakaś skrajna, radykalna, skonsolidowana prawica - kilka formacji, kilka postaci zresztą. Natomiast co do pozostałych kandydatów, to myślę, że ich działania oraz ich sztabów wyborczych lokowałbym - z punktu widzenia skuteczności, albo raczej kryterium sukcesu, czy porażki - na tym samym poziomie.
Powiedział Pan, że wyborcy mogą czuć znużenie tą kampanią wyborczą. Czy to znużenie może przełożyć się na mobilizację elektoratu w niedzielę?
Może, ale nie musi. Trudno tutaj przewidywać. Trudno prognozować, bo z jednej strony chcieliby już mieć z tym spokój, ale z drugiej strony długość tej kampanii doprowadziła do pobudzenia emocji, uświadomienia sobie, że tutaj walka właściwie toczy się między PiS-em z jednej strony, a z drugiej strony – PO. Platformą Obywatelską raczej niż opozycją. To jest walka z jednej strony o kontynuację tych zmian, które są prowadzone od 2015 roku i trzeba się opowiedzieć za albo przeciw. A jeżeli będzie się głosowało na pana Trzaskowskiego, to wyjdzie na to, że się wyrazi zgodę na to, że być może w perspektywie spowoduje to powrót do stanu sprzed 2015 roku. To jest jednak taki czynnik mobilizujący. Także ja bym powiedział, że one się równoważą – z jednej strony efekt znużenia równoważy się z efektem świadomości tego, że w interesie nas wszystkich jest jednak pójście na wybory i oddanie głosu za kimś.
Rafał Trzaskowski opublikował swój program dopiero wczoraj, w czwartek, w samej końcówce kampanii wyborczej. Dlaczego tak późno? Czy dlatego, żeby nie było czasu na jego uważną lekturę i krytykę, czy być może kierowały nim jakieś inne pobudki?
Po pierwsze dlatego, że w ogóle późno wkroczył na scenę wyborczą, więc trzeba było coś przygotować. Po drugie dlatego, że prawdopodobnie ci, którzy tworzyli ten program zdawali sobie sprawę, że trudno stworzyć alternatywę w stosunku do programów prezydenta Dudy, więc być może długo nad tym myśleli i stąd to opóźnienie. To są chyba takie dwa najistotniejsze powody. Nie sądzę, żeby stała za tym strategia, że im później tym lepiej, ponieważ trudniej będzie skrytykować, chociaż nie wykluczyłbym tego, że ma pani rację i że ten trzeci motyw również był brany pod uwagę. Chociaż w moim przekonaniu, to wyborcy – już tak nawiązując do efektu znużenia, przesycenia – nie przykładają takiej dużej wagi do programu, bo w zasadzie wszyscy kandydaci coś obiecują. Wiadomo, że nawet gdyby zostali prezydentami, to nie są w stanie tego zrealizować, bo podejmowanie takich decyzji związanych z tymi obietnicami nie należy do prezydenta, tylko do rządu. W związku z czym wyborcy raczej przywiązują wagę do cech osobowościowych, do sympatii, jaka się kojarzy z kandydatem, natomiast program musi być i dlatego ten program Trzaskowskiego musiał zostać przedstawiony. Inaczej byłby narażony na większą krytykę. Tutaj dopełniono jakby pewnego rytuału, natomiast myślę, że ludzie nie przywiązują do tego specjalnie wagi. Ta szczegółowość taka sama w sobie wzbudza podejrzenia.
A jak ocenia Pan program Rafała Trzaskowskiego?
Po pierwsze ten program jest mniej realistyczny, gdybym miał porównywać z programem prezydenta Dudy, dlatego że Rafał Trzaskowski nie sprawuje władzy i nie będzie jej sprawował, to co on może…? To jest chyba podstawowe kryterium oceny. Nie potrafię nawet wskazać, co mógłbym skrytykować, albo pochwalić, chociaż czytałem go dzisiaj rano. Nie jest szczególny.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/506546-nasz-wywiad-prof-domanski-to-walka-o-kontynuacje-zmian
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.