Narcystyczne wyznania, egocentryczne wynurzenia i masa infantylnych banałów. Gdyby to wszystko odsiać, z wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego niewiele by zostało. Kandydat KO postawił na hejterski atak wobec prezydenta Dudy, zakładając najwyraźniej że tylko agresja jest w stanie zmobilizować jego elektorat. Czy to wystarczy?
Naprawdę trudno o bardziej prymitywny i nietrafiony spot kampanijny. Gdyby jeszcze Rafał Trzaskowski choć w stopniu dostatecznym radził sobie z zarządzaniem miastem, może by to kampanijne filmidło jakoś przeszło. W sytuacji, gdy obecny prezydent Warszawy kompletnie nie panuje nad tym, co dzieje się w mieście, gdy ma problemy z realizacją podstawowych obietnic wyborczych, z dopięciem budżetu, z obsługą przedsiębiorców czekających na wsparcie finansowe po koronawirusowym przestoju, taki popis wypada skrajnie groteskowo.
Byłoby lepiej, gdyby Trzaskowski zapukał do drzwi warszawskiego ratusza, niż wygłupiał się w hejterskim spocie wymierzonym w prezydenta Dudę. Człowiek posiadający tak potężne problemy z własną wiarygodnością na pewne tematy powinien uważać. Kandydat KO jest jednak tak dalece rozkochany w samym sobie, że zdolność dostrzeżenia własnych błędów zwyczajnie go przerasta.
CZYTAJ WIĘCEJ: Pudło! Sztab Trzaskowskiego w nowym spocie próbuje rozliczyć prezydenta Dudę. Internauci: „Rafał, a jaki jest Twój program?”
Wybitny popis własnej megalomanii dał w ostatnim numerze „Newsweeka”, w którym wspólnie z żoną, jako „Ich dwoje” wystąpili w roli prezydenckiej pary marzeń Tomasza Lista. Trudno przebić ten poziom samozachwytu. „Jestem skłonny do kompromisu”, „W europarlamencie nawet politycy PiS chwalili mnie za współpracę” – przyznaje skromnie i dodaje:
Ja już jako dziecko grałem w serialu, odkąd pamiętam, występowałem przed ludźmi. Od ponad 20 lat jestem wykładowcą akademickim. Dziesięć lat temu wszedłem w politykę. Wśród znajomych uchodzę za duszę towarzystwa, człowieka, który cały czas zarządza emocjami. Dla mnie to jest mniej obciążające.
Te narcystyczne wynurzenia dopchnął zdumiewającym spotem wyborczym, w którym widać, że poczucie własności to w istocie jego mocna strona.
Z przedstawieniem programu wyborczego jak dotąd Trzaskowski nie zdołał sobie poradzić. Dobrze wypada jedynie na krótkich dystansach, gdy w błyskawicznym skrócie trzeba wygłosić napisane wcześniej tezy, uderzyć w Telewizję Polską i wyszydzić prezydenta. Ze spontanicznymi spotkaniami i trudnymi pytaniami radzi sobie tak, jak Bronisław Komorowski. W dodatku bardzo szybko się męczy. Na szczęście dla Koalicji Obywatelskiej, kampania Trzaskowskiego jest wyjątkowo krótka. Gdyby potrwała jeszcze kilka tygodni, musiałby pożegnać się z tak wysokim poparciem i podzielić losy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Bo czy budując negatywną i hejterską kampanię na haśle „Mamy dość” można trwale porwać tłumy? Skoro człowiek jasno mówi, że ma dość, może najzwyczajniej trzeba dać mu spokój? Niech się zmaga z tym, czego nadal nie zdołał załatwić i daruje sobie nowe wyzwania. Warszawa czeka na realizację obietnic, a Polska jak na razie jest w naprawdę dobrych rękach…
CZYTAJ TAKŻE: Prezes Wód Polskich: „MPWiK w Warszawie zrzuciło minionej nocy ścieki komunalne do Wisły”. Ratusz zaprzecza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/506091-gdyby-kampania-potrwala-jeszcze-miesiacrt-dobilby-do-kidawy