Czy Jarosław Kaczyński powinien nazywać grupkę posłów z PO „chamską hołotą”? Nie, chociaż merytorycznie miał do tego wszelkie podstawy. Nie powinien tego robić dlatego, że należy trzymać się dobrego obyczaju – oczywiście, do pewnych granic – nawet jeśli druga strona go łamie, ale również dlatego, że dając się sprowokować, zalicza punkty przeciwnikom, którzy właśnie w tym celu prowadzą swoją grę.
Bez przerwy prowokować
Strategia obrońców III RP polega na tym, aby bez przerwy prowokować kontestatorów, a więc głównie PiS, a następnie wyłapywać reakcje, które da się obrócić przeciw nim albo wykorzystać jako pretekst do dowolnych oskarżeń. Działanie takie to wydrążanie polityki z treści i sprowadzanie jej do piarowskiej gry, w której nie liczą się racje, ale techniki dezawuowania i ośmieszania konkurenta. Dotyczy to nie tylko Polski, ale całego, coraz bardziej zdominowanego przez marketingowców, świata Zachodu. Znamienne, że odwołują się oni głównie do złych namiętności. Wiedzą, że łatwiej jest je wyzwalać i utrwalać, a ich główną strategią jest zohydzić przeciwnika i sprząc z nim negatywne emocje. Chodzi więc o niszczenie racjonalności publicznego życia i zastąpienie jej odruchami oraz idiosynkrazjami.
Te powszechne dzisiaj praktyki w III RP osiągnęły wyjątkowe natężenie. Jej reprezentanci dziedziczą je w dużej mierze z PRL, a ich patronami są ośrodki i postacie wywodzące się bezpośrednio z tamtych czasów, z Jerzym Urbanem na czele. Można uznać, że kampanie III RP są kontynuacją totalitarnych akcji zohydzania i deprecjacji. Niekiedy dotyczą tych samych instytucji, jak np. Kościoła. Współczesna lewica doskonale wchodzi w buty swoich ideowych antenatów. W mniejszym stopniu chodzi zresztą o idee, a w dużo większym o interesy. Lewica zintegrowała się z liberalizmem i wspólnie stworzyła nowy ustrój: liberalną demokrację, która gwarantować ma władzę określonym środowiskom odwołującym się do dominującej ideologii.
Historia PO jest dobrą ilustracją tego procesu
Historia PO jest dobrą ilustracją tego procesu. Ugrupowanie, które wyrosło z rozłamu w liberalnej UW, na początku, w dobie odsłonięcia kulis III RP przez aferę Rywina, a więc – wydawałoby się – w czasie definitywnej kompromitacji tego modelu ustrojowego, deklarowało w celu uzdrowienia państwa koalicję z PiS i budowę IV RP. Po wyborach w 2005 r. jego lider Donald Tusk doszedł do wniosku, że może zawalczyć o całościowe zwycięstwo, wchodząc w sojusz z establishmentem III RP. Program zastąpił mu atak na dawnego potencjalnego koalicjanta oraz jego stygmatyzacja. Na dobrą sprawę innego programu niż diabolizacja PiS i prezentowanie się jako bastion przeciw jego inwazji partia Tuska nie prezentuje. Wprawdzie gdy głębiej przyjrzeć się pojedynczym punktom jej programu, oznacza on rozmontowanie polityki, a więc i demokracji oraz parcelację wspólnoty między silniejszych graczy. Tego jednak ogół zwolenników PO nie zauważa, dla nich ważne jest przeświadczenie, że stanowią wspólnotę tych lepszych: młodych, wykształconych z wielkich miast, postępowych Europejczyków, a więc generalnie są atrakcyjni i budują opozycję do odrażających „pisuarów”, czy jak jeszcze w żargonie „kulturalnych” przedstawia się zwolenników obecnej władzy.
Po to, aby wywołać reakcje wrogości, które stanowią polityczną rację III RP – w świecie na opak, jaki ona stanowi, przypisywane są one przeciwnikom – należy uruchomić osobiste uczucia. Nie wystarczy więc stan rzeczy, w którym antypis stanowił będzie nobilitację, jego rzecznicy mają się czuć stale obrażani przez swoich przeciwników. W tym celu należy każdą formę krytyki III RP przedstawić jako atak na jej mieszkańców. To zresztą znowu motyw z PRL, którego propagandziści sprzeciw wobec totalitaryzmu usiłowali przedstawić jako atak na zwykłych Polaków.
Udało się wam!
Wydawałoby się, że w tej fabryce nienawiści III RP odpowiedzi jej przeciwników nie mają znaczenia. Nie do końca jednak. Bo jeśli uda się sprowokować któregoś z liderów PiS – najlepiej oczywiście Kaczyńskiego – i wywołać jego gwałtowną reakcję, to będzie ona potem przez lata uzasadnieniem wszystkiego. W tym celu przeciwnicy posługują się najbardziej podłą metodą, grając na największej osobistej tragedii przywódcy PiS, jaką była śmierć Lecha Kaczyńskiego. „Zadzwoń do brata” – to odzywka, którą co jakiś czas rzuca któryś z harcowników PO. Już drugi raz przyniosła skutek. Teraz latami w odpowiedzi na dowolny argument w dyskusji dotyczącej dowolnej sprawy słyszeć będziemy o „chamskiej hołocie” i„zdradzieckich mordach”.
Panowie z PO gratulacje! Udało się wam!
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 25/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/505695-o-chamskiej-holociepanowie-z-po-gratulacje-udalo-sie-wam