Pokolenie naszych rodziców pamięta doskonale moment, kiedy musiało przeliczać na nowo ile lat zostało im do emerytury. I choć nikt Polaków o zdanie nie pytał, przez niecały rok ci ludzie musieli dłużej pracować, by przejść na zasłużoną emeryturę. Zarówno PO, jak i PSL wiedzą już, że to był jeden z błędów, który pozbawił ich władzy. Dlatego zarówno Rafał Trzaskowski, jak Władysław Kosiniak-Kamysz udają dziś, że odzyskali słuch.
Słuch społeczny, który pozwolił wygrać Andrzejowi Dudzie i Prawu i Sprawiedliwości wybory prezydenckie i parlamentarne. Zmęczeni pychą nieludzkiej władzy ludzie zwrócili się ku tym, którzy obiecali oddać pieniądze z podatków rodzinom. Zabieg genialny w swej prostocie, choć ostro krytykowany przez ówczesną opozycję jako rozdawnictwo to był czynnik numer jeden.
Numer dwa, nie mniej jednak ważny, to wiek emerytalny. Rafał Trzaskowski nie pamięta już, że głosował za jego podniesieniem. Większość jednak pamięta, jak gorliwie zapewniano nas wówczas, że to ruch niezbędny ze względów ekonomicznych. Że to naśladowanie Europy, nowoczesność. Żyjemy dłużej, więc i pracować musimy dłużej. System emerytalny nie udźwignie ciężaru niżu demograficznego. Za kilkadziesiąt lat, jak tak dalej pójdzie, nie będzie komu pracować na emerytury seniorów. Musimy podnieść wiek emerytalny. Tak mówiono. I to wszystko prawda.
Władza nie powinna jednak przerzucać odpowiedzialność za niewydolny system emerytalny na obywateli. Ludzie zmęczeni długoletnim bezrobociem i niskimi płacami mieli pracować jeszcze dłużej. Dlaczego, skoro całe lata zaciskali zęby odkładali na emeryturę? Bo taki był sposób myślenia ówcześnie rządzących. To my rządzimy, oni pracują. My podnosimy podatki, oni i tak będą płacić. Nie mają wyjścia. Wyższy wiek emerytalny też jakoś wytłumaczymy.
Dziś wiadomo już, że Polacy nie wybaczyli. Ta smutna prawda docierała do polityków opozycji powoli. Najpierw za swój ruch w czasie, kiedy był ministrem pracy oberwało się Władysławowi Kosiniak-Kamyszowi. Przyparty do muru przyznał, że to był błąd. Rafał Trzaskowski poszedł jednak dalej. Obiecał, że zawetuje każdą ustawę podnoszącą wiek emerytalny. Kogo chciał przekonać? Kogo oszukać? Kto miałby taką ustawę w Sejmie złożyć? PiS, który wiek emerytalny obniżył po rządach PO? Czy może PO, które doszłoby do władzy w kolejnych wyborach parlamentarnych? To zagadka.
Pewne jest jednak to, że Rafał Trzaskowski i jego sztab próbują dziś sięgnąć po część elektoratu konserwatywnego. Wiedzą, że twardy elektorat PO i lewicę mają już w kieszeni. Nie ma więc potrzeby zapewniać dziś o przyjaźni ze środowiskiem LGBT. To już pewnik, że ten elektorat po kampanii samorządowej w stolicy jest nawet opuścić Roberta Biedronia i głosować na kandydata głównej partii opozycyjnej. W całej Polsce trzeba słuchać ludzi. I obiecać to, co dał im PiS.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/505621-kogo-chce-oszukac-trzaskowski-w-sprawie-wieku-emerytalnego