Że prezydent USA ma słabą pozycję - to niemieckie media i Gazeta Wyborcza. Że Ameryka jest bardzo ważna, ale prezydent nic specjalnego nie załatwił - tak będzie w TVN, bo - bądź co bądź - amerykański kapitał musi być wstrzemięźliwy. Cały chór lewicowo-liberalnych mediów będzie grał melodię, że jakiś John Smith z przyjaciółmi protestowali z flagami LGBT a jeden nawet upadł i sobie zęba wybił, co jest niepodważalnym dowodem na faszyzm i dyktaturę w Polsce. Ileż pracy będą mieli teraz komentatorzy zaprzyjaźnieni z opozycją, żeby zminimalizować, unieważnić, przemilczeć najważniejsze aspekty wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu.
Że w Stanach Zjednoczonych są zamieszki i Ameryka słabnie, że były współpracownik Donalda Trumpa wydał właśnie książkę z niepochlebną opinią o gospodarzu Białego Domu, że jakiś (lewicowy przecież) „The New York Times” określił Andrzeja Dudę homofobem, że „w Ameryce się z nas śmieją”, że ta wizyta to dowód słabości Polski, a różnej maści pseudoendeckie media będą pisały o zależności Warszawy od Waszyngtonu, Żydów, Jankesów, kapitalistów i Bóg wie czego jeszcze, a amerykańscy żołnierze w Polsce mieli strzelać do Polaków w czasie pandemii (jest poseł w Sejmie RP, co takie rzeczy opowiadał, co wymyśli teraz?).
PRZECZYTAJ TAKŻE:
O głupocie antyamerykanizmu w Polsce. Kto rozpowszechnia niechęć do USA?
Swoistym novum okazał się profesor, marszałek, Trzecia Osoba w Państwie, Tomasz Grodzki, który powiedział, że taki wyjazd jest kosztowny i nie powinien mieć miejsca. Takie chwyty już dawno nie padały w przestrzeni publicznej, więc ta stara sztuczka, sprawdzana w latach 90-tych na pielgrzymkach Jana Pawła II do Polski, została wyjęta z kufra, bo jak widać w salonach III RP, chwytają się już wszystkiego, jeśli da się tym rzucić w głowę państwa.
Ludzie prezydenta muszą być jednak ostrożni przy drobiazgach - zwykłe poślizgnięcie się głowy państwa nieraz dawało paliwo fanatycznym przeciwnikom politycznym (z superwysportowanego Geralda Forda zrobiono fajtłapę, bo raz się przewrócił na śliskich schodach a raz na nartach). Sięgnięcie po filiżankę herbaty z niewłaściwej strony będzie topowym newsem przez trzy dni, dobrym odwracaczem uwagi od głównych tematów: wzmacniania polskiej obronności czy perspektyw na budowę elektrowni atomowej w Polsce.
Rzecz jasna zbliżenie polsko-amerykańskie, choć największe od stu lat, ma swoje słabe punkty. Nie zawsze gwarancje z Waszyngtonu są wystarczające, nie zawsze pani ambasador trafi z tematem w debacie publicznej, nie wszystko idzie wystarczająco szybko i sprawnie. Rzadko kiedy jednak taka dyskusja toczy się przy omawianiu relacji na linii Warszawa-Waszyngton. Dominuje arsenał zgranych i nieustannie powtarzanych sztuczek medialnych, mających obrzydzić temat, a nie go omówić.
Dlatego trzeba się uzbroić przeciw fake-newsom, kłamstwom, przemilczeniom, manipulacjom sprawnie szlifowane przez medialnych oligarchów, którzy już sobie ostrzą zęby na odzyskanie oligopolu w Polsce. Przypominanie o zakłamanych narracjach (dyktatura w Polsce, izolacja na świecie, faszyzm w Polsce) i o konkretnych fake newsach (kara z TSUE nakładana na Polskę, rzekoma reprymenda od ambasador Mosbacher) jest formą szczepienia się na nadchodzące manipulacje. Bo poza doraźnymi interesami wyborczymi, zohydzanie Stanów Zjednoczonych to długofalowy cel wielu środowisk w zlewaczałej Europie, a także i w Polsce.
WARTO OBEJRZEĆ: CZY NAPRAWDĘ NA ZACHODZIE SIĘ Z NAS ŚMIEJĄ?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/505507-idzie-fala-medialnych-atakow-na-wizyte-prezydenta-dudy-w-usa