Były barwne, wyraziste metafory, mocne słowa, które przykuwały uwagę, ale efektu świeżości w telewizyjnej debacie zabrakło. Kandydaci powtarzają metody docierania do wyborców w polityce znane w zasadzie od lat.
W mediach społecznościowych, na tę chwilę, niecałą godzinę po zakończeniu debaty, zyskuje Waldemar Witkowski. Miał, zdaniem nawet liberalnych publicystów, przebić argumentację Roberta Biedronia w sprawie małżeństw jednopłciowych i adopcji dzieci przez homoseksualistów. To właśnie efekt świeżości, nowości, chwilowych „pięciu minut”, bo kandydat zwyczajnie nie miał wcześniej szansy zaprezentować szerzej swoich poglądów.
Pozostali kandydaci są już wyborcom znani. Ich patenty także. Paweł Tanajno i Marek Jakubiak zgodnie uznali, że prezydentem powinien zostać przedsiębiorca. Bo to przecież nikt inny, jak właściciel firmy wie, jak trudno jest ją prowadzić, zatrudniać ludzi i jeszcze opłacać haracz w postaci podatków należnych państwu. Argument dobry, zwłaszcza w dobie pandemii, gdzie większość firm stanęła w ostatnich kilku miesiącach przed ogromnym wyzwaniem, często nawet przed pytaniem o sens dalszej działalności. Ale to argument powtarzalny. Doskonale znany. Wielu Polaków na samo hasło „gospodarka” reaguje alergicznie. Podobnie może być i w tym przypadku.
Na podział grać próbowało już wielu. Także przez lata. I dziś wieczorem mocno „tenis PO-PiS” akcentował Szymon Hołownia, który obiecywał, że będzie prezydentem obywatelskim, nie partyjnym, ale także Krzysztof Bosak, który zapewniał koniec polityki utartych schematów. Jego merytoryczne, jak zawsze, wypowiedzi, w tej debacie przebijało coś jeszcze. Zbytnia pewność siebie, wyniosłość?
To cecha, która objawiała się w ataku na Telewizję Polską, na sposób formułowania każdego z pytań, treść tychże. I to kolejny z patentów, w którym prym wiódł Rafał Trzaskowski, który rano zapowiedział wejście na drogę sądową z TVP. Wieczorem, jako jedyny nie przywitał ponad 7 mln widzów z uśmiechem na ustach. Bo uśmiechał się do znienawidzonej kamery TVP. W debacie, której formuła w zasadzie uniemożliwia subiektywizm prowadzącego, kandydatom pozostało krytykowanie pytań. Dziwny to zwyczaj, by goście atakowali medium, w którym występują, ale także już doskonale widzom znany. Telewizja publiczna stała się jednym z głównych elementów tej kampanii wyborczej. Co zapamiętają widzowie?
Jedną z mocniejszych wypowiedzi była ta Roberta Biedronia, w której zarzucał brak odwagi pozostałym kandydatom. Dobra była też odpowiedz prezydenta Andrzeja Dudy, który przypomniał mu, że po żądaniu spotkania zaprosił go do Pałacu Prezydenckiego z matką, gdzie wspomniany się nie zjawił. Widzowie zapamiętają też, zdaje się, stosunek kandydatów do religii w szkołach, czy przyjęcia euro. Bo to są tematy, które dotykają codziennego życia każdego z nas.
To nieprawda, jak mówił także lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, że politycy nie rozmawiali dziś o ważnych sprawach, o programie dla Polski, czy jak mówił Krzysztof Bosak, pytania były ustawione tak, by osłabić pozycję Rafał Trzaskowskiego. Te pytania były ważne dla 7 mln Polaków, którzy tę debatę włączyli. Nie warto ich lekceważyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/505219-trzy-patenty-na-debate-game-changera-nie-bylo