To już nie takie debaty jak kiedyś, ze skandalem, zaskakującym gestem, który wywoływał falę entuzjazmu lub oburzenia. A to takie chwyty mają znaczenie.
Chcielibyśmy wierzyć we własną racjonalność, w siłę argumentów i merytoryczny wybór programów wyborczych naszych kandydatów. Nauka, obserwacje wyborcze i własna pamięć, pokazują jednak, że to emocje i przywiązanie do wartości ma większe znaczenie niż statystki, kalkulacje i nazwy ustaw. A w tej debacie pewne emocje i zdziwienia umieli wywołać Szymon Hołownia („katolicki” publicysta uderzający w Kościół przy każdej okazji), Marek Jakubiak (typ wypowiedzi „swojskiego chłopa” ale i konkrety o koronawirusie, czy odwołanie do Jana Olszewskiego), ale i prezydent Andrzej Duda - naturalnością wypowiedzi i uprzejmą, choć stanowczą, odpowiedzią na zaczepkę Roberta Biedronia i przypomnieniem porażek rządów PO-PSL. Ale całość debaty odbyła się bez niespodzianek, z przewidywalnymi pytaniami i odpowiedziami zbyt ostrożnymi, by zmienić sympatie wyborców.
O TYM, JAK PRZEKAZ NIEWERBALNY I POZAMERYTORYCZNY PRZEMAWIA MOCNIEJ NIŻ SŁOWA CZYTAJ TUTAJ:
Ile propagandy można oprzeć o jeden gest, grymas lub trick PRowski
Porównajmy zatem tę debatę z najmocniejszymi politycznymi sporami, takie wymiany zdań, które zmieniły historię.
Quiz: ile pamiętamy z wcześniejszych debat wyborczych?
Pytania za sto punktów - jakie kwoty dotyczące budżetu padały w debacie Komorowski-Duda pięć lat temu? Którą ustawą najbardziej szczycił się Jarosław Kaczyński w debacie z Tuskiem w 2007 roku? Jaki sojusz polityczny proponował w 1995 roku? Może promil czytelników pamięta - ale pamiętamy na pewno te wpadki, które z treścią rządzenia nie mają nic wspólnego.
Komorowski odstawia flagę Platformy
To była jedna minuta, w której polityczny Goliat Bronisław Komorowski został ustrzelony przez dynamicznego Dawida - Andrzeja Dudę. 21 maja 2015 roku kandydat Prawa i Sprawiedliwości podczas debaty wyborczej wręczył urzędującemu prezydentowi małą flagę Platformy Obywatelskiej, na znak, że to właśnie głowa państwa prezentuje partyjne interesy. Niezgrabny Komorowski nie wiedział co zrobić z tak otrzymanym rekwizytem i wybrał najgorszą opcje - postawił go na ziemi, co zostało podchwycone przez komentatorów, jako „Platformę na ziemi”, „nokaut”, porażkę partii rządzącej.
Tusk organizuje roześmianą publikę
Z innej debaty zapamiętaliśmy z kolei jedną powtarzającą się scenę - śmiech publiczności. To wyuczona i podstawiona publiczność debaty Donald Tusk-Jarosław Kaczyński miała wyśmiewać lidera PiS, po PRowskich pytaniach o ceny warzyw i grzybów. Po raz kolejnym największy cios polityczny miał wyjść nie z merytorycznych programów, ale z emocjonalnej sztuczki, stworzeniu subiektywnego wrażenia, że ktoś jest lepiej, a ktoś gorzej dostosowany do retorycznej konfrontacji.
Wałęsa podaje Kwaśniewskiemu „nogę”
Nie trzeba było też politycznego wyrobienia, by zapamiętać incydent z debaty wyborczej pomiędzy Aleksandrem Kwaśniewskim a Lechem Wałęsą z 1995 roku. „Panu to ja mogę nogę podać” - powiedział na wizji Lech Wałęsa, co zostało uznane za obraźliwe i wywołało niechęć wyborców - choć mało kto wiedział, że dawny lider „Solidarności” sam został wcześniej prowokacyjnie potraktowany i wpadł w PR-owską pułapkę.
Nudziarz Gore i dynamiczny Bush
Amerykańskie debaty wyborcze mają jeszcze wyraźniejszy ranking emocji, odnotowywany przez politologów. Demokraci łapali się za głowę, gdy w 2000 roku Al Gore starał się na chłodno, rzeczowo - ale i rozwlekle - tłumaczyć, że przeciwnik jest agresywny i moralizować jak powinna wyglądać kampania wyborcza. Przyznał nawet, ze jako prezydent „nie będzie najbardziej ekscytującym politykiem” ale że będzie „ciężko dla was pracował”. Bush junior odpowiadał krótko, dosadnie i jednoznacznie. „Ten człowiek nie jest w tej kwestii [zbierania finansów na kampanię - red.] wiarygodny” - mówił z pewnością siebie o kandydacie Demokratów. Domagał się wyjaśnień (a to zmuszało Gore’a do obrony i tłumaczenia się), przyciskając prostymi i nieagresywnymi słowami: „Uważam, że ludzie powinni być rozliczani z tego, co w życiu robią” - przekonywał. Twardzi Amerykanie z południa USA, wyznający „kulturę honoru”, byli rozdrażnieni bezradnością i bezbronnością Ala Gore’a - Bush zyskiwał dodatkowych zwolenników. Mało który z widzów rejestrował, co było przedmiotem dyskusji.
Bardziej śmiesznie niż poważnie
To zrozumiałe, że mniej rozpoznawalni kandydaci próbują się wyróżnić nieco na siłę. Ale antyszczepionkowcy Bosak i Żółtek, Tanajno opowiadający o malowaniu ściany z grzybem świeżą farbą, czy Robert Biedroń, który poza LGBTowskim językiem tolerancji nie ma nic do powiedzenia, raczej nie sięgnęli formatu prezydenckiego, a Rafał Trzaskowski jeszcze nie opanował odmiany nazwiska obecnego prezydenta przez przypadki (gdy mówił do prezydenta per „Andrzeju Dudzie”).
Stabilność i brak przełomów w tej debacie utrzymuje dotychczasowy układ sił - Andrzej Duda pozostaje faworytem tych wyborów z taką samą przewagą nad pozostałymi kandydatami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/505211-debata-bez-przelomow-mocne-sceny-raczej-smieszne-niz-wazne