Ideologia, nie ludzie, a jeśli ludzie, to nienormalni. Takie słowa, nawet wyrwane z kontekstu, w kampanii wyborczej są doskonałą pożywką dla politycznych przeciwników. Nie ucierpi na tym żaden parlamentarzysta. Ucierpi wizerunek prezydenta.
I choć Andrzej Duda w momencie podpisywania Karty Rodziny nie powiedział nic, co dyskryminuje ani środowisko LGBT, ani osoby homoseksualne, biseksualne, czy transpłciowe, łatę homofoba ma już kreowaną nie tylko w Polsce, ale i w zachodnich mediach.
W kampanii wyborczej nie chodzi o to kto mocniej, dosadniej, bardziej wyraziście obrazi środowisko LGBT. To nie przed ludźmi chce bronić polską rodzinę Andrzej Duda. Chce bronić przed seksualizacją dzieci, wprowadzaniu ideologii do szkół. Przed konsekwencjami przyzwolenia na kolejne etapy szerzenia ideologii LGBT w kraju. I o ile jest to jasne, kiedy w debacie publicznej używa się argumentów i zwyczajnie uważa na słowa, problem pojawia się przy każdej nieparlamentarnej wypowiedzi.
Choć kampania wyborcza jest w fazie walki na przysłowiowe noże, wcale nie za sprawą Andrzeja Dudy, bo groźby choćby te do dziennikarzy TVP zaczął rzucać jego główny kontrkandydat, naprawdę nie chodzi dziś o to, kto dosadniej wypowie się o LGBT. Prezydent podpisując kartę rodziny odnosił się do jasnych deklaracji jego głównego kontrkandydata z poprzedniej kampanii wyborczej. Nie obraził jednak homoseksualistów i nie dał przyzwolenia na ich obrażanie.
Być może ani Przemysław Czarnek, ani Jacek Żalek nie mieli nawet takich intencji. Na słowa jednak nie uważali. Dali się ponieść emocjom. I o ile wypowiedź Jacka Żalka w TVN da się racjonalnie wytłumaczyć, bo mówił o semantycznym znaczeniu skrótu LGBT, o tym, że nie tworzą go ludzie, tylko oznacza on ideologię, o tyle wypowiedź posła Przemysława Czarnka, że „to nie są ludzie normalni”, nawet, jeśli wyrwana z kontekstu, była już niedopuszczalna.
Takie wypowiedzi natychmiast stają się pretekstem do nazywania całej formacji homofobiczną. A politycznej ceny nie zapłaci ani Jacek Żalek, ani Przemysław Czarnek. Zapłaci Andrzej Duda. I tu nie chodzi o to, że nie zagłosują na niego homoseksualiści. Być może nigdy by tego nie zrobili. Chodzi o to, że na obrażanie ludzi ze względu na orientację seksualną nie może być miejsca.
Homoseksualiści nie mają monopolu na równość i tolerancję. Równość i tolerancja należy się wszystkim. Nie warto jednak dać zepchnąć się w narożnik narracji, w której sprzeciw wobec wprowadzaniu edukacji seksualnej do szkół czy przedszkoli jest homofobią. Podpis prezydenta Andrzeja Dudy pod Kartą Rodziny nie oznaczał nic więcej. Był odpowiedzią do Karty LGBT, ale nie sprzeciwem wobec ludzi, nie dyskryminowaniem ich ze względu na orientację seksualną.
Nie bez przyczyny Rafał Trzaskowski nie chce teraz wprowadzać karty LGBT w całym kraju. Wie, że to nie przyniesie mu politycznych zysków. W całym kraju procentuje stawianie na tradycyjne wartości. Zysk przyniesie Karta Rodziny. Dlatego Rafał Trzaskowski dziś nazywa siebie nawet konserwatystą. I nie odpowiada już tak chętnie o swoim marzeniu udzielenia pierwszego ślubu małżeństwu jednopłciowemu w stolicy.
Jeszcze raz: to ten kandydat jako pierwszy w kampanii postawił ostrą linię sporu atakując dziennikarzy Telewizji Polskiej. To on zwrócił się do twardego elektoratu Platformy Obywatelskiej stawiając na ostrą walkę o Pałac Prezydencki sprzeciwem wobec czegokolwiek, co robi rząd i prezydent. Nie chciał sporu na linii LGBT-rodzina, bo oznaczałoby to polityczne straty. Kiedy jednak odpowiedź na plany polityczne przekuwa się w atak na ludzi, straty może ponieść prezydent Duda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/504935-kto-dosadniej-o-lgbt-o-late-homofoba-najprosciej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.