Jakież to znamienne, że to poseł z Unii Wolności, pardon, z Platformy Obywatelskiej, usłyszał parę gorzkich słów o medialnym zamordyzmie czasów Donalda Tuska. W niedzielę 14 czerwca w programie „Gość Wiadomości” Paweł Zalewski nie chciał brać udziału w dyskusji, tylko wystąpić z tyradą o „socjotechnikach” w TVP. Oczywiście TVN, Newsweek czy Gazeta Wyborcza żadnych socjotechnik nie stosują, są źródłem krystalicznej prawdy, tylko „pisowskie media” łamią demokrację, faszyzują, dzielą Polaków, dzielą ludzi, dzielą galaktykę!
Rozmowa w TVP potoczyła się dość zwyczajnie - skoro zaproszony gość atakuje gospodarza, to gospodarz odpowiada. Nie tak jak Kolenda-Zaleska, że udaje zdziwienie i pstryknięciem palcem rozłącza polityka, tylko formułuje argumenty i stanowczo pyta, co też prowadzący, Michał Adamczyk, szybkostrzelną serią, uczynił:
[Nie mam zamiaru milczeć] w sytuacji gdy będzie pan atakował [TVP], a zatem: - kiedy rządziła Platforma Obywatelska, a prezesem Telewizji Polskiej był Juliusz Braun to w programie publicystycznym, na żywo widownia śpiewała gromkie „Sto lat” Donaldowi Tuskowi, - z Telewizji na umowy śmieciowe wypychano niewygodnych dziennikarzy, łącznie 400 osób - nie pokazywano przesłuchania Bronisława Komorowskiego ws. WSI, bo uznano że mogłoby to zaszkodzić jego wizerunkowi - między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich nie pokazano ani jednego sondażu, bo sondaże przestały być korzystne dla Bronisława Komorowskiego - na wyraźne polecenie żony Bronisława Komorowskiego ocenzurowano z nią wywiad gdzie pan wtedy był? Gdzie był wtedy Paweł Zalewski? Dlaczego Paweł Zalewski wtedy milczał?
Dopowiedzmy jeden wątek, na który dziennikarz Telewizji Polskiej nie mógł sobie pozwolić - TVP za rządów Juliusza Brauna, dokonywała tych manipulacji w sytuacji oligopolu medialnego, jednomyślności mainstreamu, gdy nie było innej stacji telewizyjnej, która mogłaby dać przeciwwagę przemilczeniom i zakłamaniom. To znaczy, że jeśli TVP nie publikowała sondaży niekorzystnych dla Bronisława Komorowskiego, to i TVN cichutko siedziało w tej sprawie, a tygodniki lewicowo-liberalne grały w podwórkową zabawę „pomidor”, udając że tematu nie ma. Ten zwarty przekaz medialny zakłamywał debatę publiczną, bo jedna opcja polityczna mogła liczyć na cały chór potężnych instrumentów przekazu, gdy dziś przekaz jest spluralizowany jak nigdy dotąd.
Jak mawiał prezydent Lech Wałęsa, „nie o take Polske my walczyli”. Nie na to przez lata omawiało się projekty modernizacji polskości w duchu europejskiego progresywizmu, nie na to czuło się elitą najwyśmienitszą z elit, żeby tu teraz się jakiś Adamczyk, Pereira czy Ogórek odzywali, ba! - żeby odpowiadali, coś zarzucali, mówili, że cośtam źle działało za „naszych czasów”. Dla liberalnego mainstreamu rządy prawicy to wypadek przy pracy, aberracja, bunt niewolników i chłopów pańszczyźnianych, coś co - jak wierzą - za kilka tygodni zacznie ustępować, aż da się w końcu wymazać gumką ze straumatyzowanej pamięci.
Ręce do odwetu zacierają się tam aż do czerwoności, dlatego ataki na dziennikarzy zaczynają się już teraz. A jeśli tenże mainstream, władzy w tym roku nie odzyska?
ZOBACZ TAKŻE DYSKUSJĘ NA TEMAT: DLACZEGO OPOZYCJA OBRAŻA DZIENNIKARZY
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/504754-za-donalda-tuska-w-tvp-spiewano-mu-sto-lat-to-byly-czasy