Trzecia osoba w państwie nie po to jest trzecią osobą, nawet z aspiracjami zastąpienia pierwszej (co marszałek Grodzki zadeklarował, kiedy w Senacie dokonano wrzutki przekładającej wybory na czas po upłynięciu kadencji prezydenta Dudy: „majestat Rzeczpospolitej absolutnie by na tym nie ucierpiał”), by wysłuchiwać apeli kandydata w czekających nas 28 czerwca wyborach, nawet jeśli kandydat jest urzędującym prezydentem.
Andrzej Duda przedstawił pomysł bonu turystycznego o wartości 500 zł na każde dziecko, przyznawany niezależnie od poziomu dochodów w rodzinie. Świadczenie ma pojawić się w formie elektronicznej i będzie można je wykorzystać do końca 2021 r.
Prezydent wyraził nadzieję, że Sejm zajmie się bonem turystycznym na najbliższym posiedzeniu, czyli 19 czerwca i zaapelował do Senatu, by ten „nie zwlekał 30 dni” i jak najszybciej podjął pracę nad nowymi przepisami.
„Senat nie będzie się wpisywał w obietnice wyborcze, ani prezydenta Dudy, ani żadnego innego kandydata”
— oświadczył marszałek Grodzki w odpowiedzi na ten apel i dodał, że w kampanii wyborczej, która rządzi się swoimi prawami, niektórzy kandydaci obiecują wszystko. Nie sprecyzował, którzy to kandydaci i zapomniał o sprawie podstawowej – że jedynym kandydatem, który może nie tylko obiecywać, ale też realizować, jest Andrzej Duda, bo po pierwsze na czas kampanii prerogatywy prezydenckie nie zostały zawieszone, a po drugie - prezydent ma za sobą większość parlamentarną, która jego „obietnice” jest w stanie zamienić w obowiązujące prawo, nawet jeśli marszałek Grodzki co do sekundy wykorzysta okres 30 dni, jakie Senat ma na rozpatrzenie sejmowej ustawy, zasłaniając się powagą izby, która nie będzie ulegała naciskom: „nigdy nie wpiszemy się w ekspres legislacyjny Sejmu”.
W Senacie już czeka uchwalony prawie tydzień temu przez Sejm inny prezydencki projekt ustawy, o dodatku solidarnościowym, czyli świadczeniu skierowanym do osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, które straciły pracę po 31 marca 2020 roku i wszystko wskazuje na to, że do zamrażarki marszałka Grodzkiego zostanie włożony kolejny – o bonie turystycznym. Marszałek Grodzki niewiele sobie robi z sytuacji ludzi, którzy stracili pracę i dla których każda szybka materialna pomoc jest ważna, ale także nie obchodzi go, że bon turystyczny nie tylko pozwoli wielu dzieciom wyjechać na wakacje, ale także wspomoże polskie firmy turystyczne, które zadeklarują organizację wypoczynku dla dzieci. W końcu jeśli nie wyjadą w tym roku na wakacje, to w przyszłym na pewno, bo przecież bon ma obowiązywać do końca przyszłego roku. A firmy turystyczne jakoś sobie poradzą.
Torpedując projekty prezydenta i odwlekając w czasie pomoc dla dzieci i ludzi, którzy stracili pracę, marszałek Grodzki jest nieocenionym wsparciem w kampanii Andrzeja Dudy, pokazując jak polityczna niechęć, by nie użyć mocniejszego słowa, jest w stanie torpedować pożyteczne rozwiązania, na które czekają ludzie. Nawet jeśli jest to tylko obstrukcja, to jednak w tych obu przypadkach czas jest czynnikiem niezmiernie ważnym.
A teraz jeśli chodzi o obietnice kandydatów i zawarte w tytule pytanie, czym się różnią. Odpowiedź jest bardzo prosta – możliwością ich realizacji. Bo jeśli ma się za sobą parlamentarną większość, wspólnotę programową i w miarę bezkolizyjną współpracę z rządem, to będąc prezydentem, można je w większości spełnić. Nic nie wskazuje na to, a ostatnie glosowanie w Sejmie nad wotum zaufania dla rządu to potwierdziło, żeby w najbliższym czasie Zjednoczona Prawica większość w Sejmie utraciła, zatem bardzo mało prawdopodobne jest, aby - jeśli nawet wybory prezydenckie wygra kandydat opozycji (co jest mało prawdopodobne) - owa większość realizowała jego program, a nie swój. A być głową państwa przez 5 lat, mając do dyspozycji tylko weto… myślę, że taka wizja prezydentury każdego realnie myślącego obywatela może nieco przerazić. Szczególnie w przypadku kandydata Platformy Obywatelskiej, który, choć ma większość w Radzie Miasta Warszawa jako prezydent tego miasta, nie potrafi skutecznie realizować swojego programu z wyborów samorządowych, odkładając wiele obietnic składanych mieszkańcom Warszawy ad calendas graecas, czyli mówiąc swojsko –„na święty nigdy”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/504159-jak-marszalek-grodzki-pomaga-prezydentowi-dudzie-w-kampanii