To rozstrzyga się na poziomie być albo nie być narodu. Jest to wejście i pokazanie fundamentalnego sporu, jeszcze ważniejszego, niż wszystkie kwestie gospodarcze, czy polityczne
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk, wykładowca akademicki.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Prezydent Andrzej Duda podpisał Kartę Rodziny. Zakłada ona wsparcie finansowe, obronę małżeństwa i ochronę dzieci przed ideologią LGBT. Jak Pan ocenia ten krok?
Prof. Mieczysław Ryba: Podpisanie przez prezydenta Dudę Karty Rodziny ma dwa wymiary. Jeśli chodzi o wymiar cywilizacyjny rozwoju Polski pamiętajmy, że nie ma bardziej fundamentalnego sporu w świecie Zachodu, w tym w Polsce, jak spór o rodzinę, o kwestie seksualności człowieka - o całą etykę życia społecznego. To rozstrzyga się na poziomie być albo nie być narodu. Jest to wejście i pokazanie fundamentalnego sporu, jeszcze ważniejszego, niż wszystkie kwestie gospodarcze, czy polityczne. Po drugie, w moim przekonaniu jest to skuteczny ruch ze strony czysto wyborczej.
To nawiązanie do kampanii do Parlamentu Europejskiego?
Pamiętajmy, że taka oś sporu: ideologia LGBT, ideologia gender, albo jeszcze szerzej - ideologia neomarksistowskiej rewolucji seksualnej, była na sztandarach Koalicji Europejskiej w czacie wyborów do Parlamentu Europejskiego. Prawica niosła sztandar rodziny, sztandar poszanowania tradycji, religii, tradycyjnych wartości. W tym względzie ten spór dał zwycięstwo prawicy w najtrudniejszych dla nich wyborach. Elektorat prawicowy zmobilizował się w ogromny sposób, nieproporcjonalny do wcześniejszych wyborów do PE, po to, by bronić tego, co najważniejsze w życiu społecznym. Jeśli mówimy nie tylko o pierwszej, ale i o drugiej turze wyborów, to bezwzględnie Rafał Trzaskowski podpisujący Kartę LGBT, a prezydent Duda Kartę Rodziny to coś, co jest kluczowe nie tylko od strony cywilizacyjnej, ale może okazać się kluczowe, jeśli bierzemy pod uwagę wynik wyborów prezydenckich w Polsce.
Karta Rodziny to także mocne zaakcentowanie programów społecznych, powiedzenie, że „stawiamy na rodzinę”. W przypadku polityków opozycji utrzymanie tego wsparcia nie jest jednoznaczne.
Program 500 plus, wyprawka czy bon turystyczny - to są pieniądze „społeczne”, ale wydane na pewną określoną wspólnotę - na rodzinę. W rozumieniu tego, że podstawą tej rodziny jest relacja kobiety i mężczyzny, a nie różne eksperymenty. Widzimy, że warszawski ratusz wydaje te pieniądze na sprawy ideologiczne, nie tylko w sensie deklaracji LGBT. Pamiętajmy, że program 500 plus działa już kilka lat i mocno wspiera polską rodzinę. Z drugiej strony mamy inną wizję życia społecznego i wydawania środków budżetowych na wspieranie pewnej wspólnoty. Z jednej strony mamy rodzinę jako fundament, z drugiej, jest ona jedną z wielu opcji na życie wspólnotowe.
Karta Rodziny mówi także o obronie instytucji małżeństwa, jako związku kobiety i mężczyzny. To wywołało wściekłość wśród polityków opozycji, którzy zarzucili prezydentowi Dudzie, że „gra homofobiczną kartą”, stosuje putinowskie standardy, a nawet, że nie powinien być prezydentem. Dlaczego wsparcie dla rodziny aż tak ich boli?
W oczach rewolucyjnej lewicy małżeństwo to instytucja opresyjna, która zniewala kobiety i mężczyzn, blokuje wyzwolenie seksualne. W ich rozumieniu wyzwolenie marksistowskie ma rozbijać tradycyjną wspólnotę, która zniewala. To oczywiste, że będzie atakować takie programy. Pytanie, jak na to spojrzą Polacy. Doświadczeniem powszechnym jest to, że absolutnie przytłaczająca większość Polaków widzi małżeństwo jako relację kobiety i mężczyzny i rodzinę w absolutnie tradycyjnym, naturalnym sposobie funkcjonowania. To, co się dzieje na Zachodzie, to, co dzieje się w rozkładzie tej wspólnoty, kreowaniu rewolucji seksualnej, jest absolutnie nieakceptowalne przez większość społeczeństwa. Mówienie o tych zagrożeniach jest ważne, bo nie jest to przemilczane i możemy się bronić jako państwo, jako naród, jako ludzie. Po drugie, w moim przekonaniu, będzie to skuteczne wyborczo.
Rafał Trzaskowski stwierdził, że jego celem jest wyłącznie walka z dobrą zmianą. Oświadczył, że nie toczy boju z Andrzejem Dudą, a z Jarosławem Kaczyńskim. Jak to rozumieć?
Rafał Trzaskowski zdaje sobie sprawę, że Andrzej Duda ma bardzo dużą akceptowalność społeczną. Z kolei Jarosław Kaczyński ma ją nieco niższą, w tym sensie, że ma elektorat negatywny wykreowany przez lata przez media. Dlatego Trzaskowski chce złączyć Andrzeja Dudę z Jarosławem Kaczyńskim. Odpowiedź na to jest bardzo prosta. Andrzej Duda mógłby powiedzieć, że nie walczy z Rafałem Trzaskowskim, tylko a Angelą Merkel, bo blokada CPK jest Niemcom na rękę. Wejście w ideologię niskoemisyjnej gospodarki, odejście od węgla także. Trzaskowski absolutnie stara się wpisać w te interesy i nie do końca się z tym kryje. Równie dobrze można odbić piłeczkę właśnie w tę stronę.
Trzaskowski stara się także pozyskać centrowy elektorat - pozytywne wypowiedzi o Lechu Kaczyńskim, nawiązywanie do religii. Na ile może mu się to udać?
Będzie to skuteczne, jeśli Andrzej Duda nie będzie podejmował tematów ideowych, gdyby przemilczał kwestie, które są piętą achillesową Trzaskowskiego. Widać, że prezydent Andrzej Duda bardzo umiejętnie podejmuje sprawy rodziny, ideologii LGBT, z czego Rafał Trzaskowski absolutnie nie jest w stanie się wytłumaczyć.
CZYTAJ TAKŻE:
not. Weronika Tomaszewska
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/504149-nasz-wywiad-ryba-karta-rodziny-ma-fundamentalne-znaczenie