„Ludzi inteligentnych jest w społeczeństwie jakieś pięć czy sześć procent. Moją kampanię robię więc dla idiotów” - mawiał francuski polityk, Georges Frêche. I widać robił ją skutecznie, skoro dwadzieścia dziewięć lat był burmistrzem Montpellier, a następnie do śmierci prezydentem regionu Langwedocja-Roussillon.
Być może Rafał Trzaskowski, którego Bronisław Geremek uczył „cywilizacji europejskiej w Kolegium Europejskim w Natolinie, po francusku”, w wyniku czego prezydent Warszawy mógł czytać w oryginale dzieła Edgara Morina , filozofa, socjologa, politologa, badającego kulturę popularną, zetknął się kiedyś z tą głęboko cyniczną i pogardliwą wobec własnego narodu opinią Frêche’a, ale nawet jeśli nie, to w swojej prezydenckiej kampanii wciela ją w życie, choć może z lekką modyfikacją. W końcu okazała się skuteczna i choć może Rafał Trzaskowski nie odważyłby się powiedzieć, że robi kampanię dla idiotów, to bez wątpienia robi ją w przekonaniu, że ma do czynienia ze znaczną częścią społeczeństwa, dotkniętą amnezją wsteczną. Ludźmi, którzy utracili pamięć w odniesieniu do zdarzeń, których byli świadkiem przed urazem, a tym urazem było niewątpliwie wygranie wyborów w 2015 roku przez Andrzeja Dudę i Zjednoczoną Prawicę, pogłębianego przez kolejne przegrane przez opozycję wybory i ciągłym oddalaniem się perspektywy „żeby było tak, jak było”.
Narracja Trzaskowskiego
Żeby jednak być sprawiedliwym, trzeba przyznać, że nie tylko Trzaskowski, ale także inni kandydaci opozycji, szczególnie ci mający za sobą jakąś przeszłość jako politycy, naiwnie w tę amnezję wsteczną części społeczeństwa uwierzyli, jak choćby lider PSL-u, Władysław Kosiniak-Kamysz, który uwierzył, że ludzie już nie pamiętają jego stronnictwa jako obrotowego koalicjanta, czy to rządów lewicy, czy liberalnej Platformy Obywatelskiej, w których ludowcy uczestniczyli na zasadzie żyranta, podpisującego wszystko, w zamian za frukta leżące w większości wprawdzie poza rządowych stołem, ale wystarczające do nakarmienia rzeszy głodnych działaczy.
Rafał Trzaskowski uwierzył sztabowcom, że narracja jest ważniejsza od faktów i tę swoją narrację wciska jak komiwojażer chodzący od domu do domu i usiłujący przekonać klientów, że towar, który zachwala, jest wykwitem najnowocześniejszej technologii, choć to tylko pustka opakowana w papier po sloganach z recyklingu. Chce tworzyć „nową solidarność”, która ma polegać na „wspieraniu słabszych, ale także na wsparciu dla mniejszości, które rządzący obecnie, próbują obrażać”. Mówi to prezydent miasta, które wytoczyło prawie dwieście spraw ofiarom dzikiej reprywatyzacji i żadnej z nich nie wypłaciło odszkodowania, choć takie zostały przyznane przez komisję reprywatyzacyjną. I choć są na to środki odzyskane przez tę komisję, ciąga się po sądach często starszych ludzi, przerażonych kolejnym nieszczęściem, jakim może być, w razie przegrania sprawy, poniesienie kosztów sądowych. Prezydent Warszawy o tych starszych ludzi raczej się nie troszczy, ale kandydat na prezydenta Polski jak najbardziej - chce wspierać słabszych :
Szczególny sprzeciw budzi sięganie po pieniądze seniorów poprzez zajmowanie im kont (i to w dobie kryzysu!), aby uzupełnić wpływy z abonamentu na partyjną telewizję. To po prostu nieprzyzwoite.
I znowu narracja zastępuje fakty. Choćby taki, że to premier Donald Tusk, obecnie wspierający ambicje Trzaskowskiego do objęcia urzędu prezydenta Polski już w 2008 roku uznał abonament radiowo-telewizyjny za „haracz ściągany z ludzi” i obiecał, że „rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia”. Już wtedy część obywateli uznała to za przyzwolenie, by abonamentu nie opłacać, a kiedy w 2012 roku premier Tusk zapowiedział, że „projekt rozwiązań dotyczący finansowania mediów publicznych powinien być gotowy w najbliższych tygodniach” sprowadza się do „bezpiecznego finansowania ze środków publicznych i odejścia od abonamentu, który „jest przestarzały i dokuczliwy dla ludzi”, wpływy z abonamentu zaczęły drastycznie spadać. Ale na obietnicach się skończyło i wkrótce urzędy skarbowe zaczęły realizować wnioski Poczty Polskiej o wyegzekwowanie zaległych opłat i nic nie pomagały tłumaczenia ludzi, że „przecież miały być zmiany”.
Mówiąc o „sięganiu po pieniądze seniorów” kandydat nie raczył wspomnieć o tym, jak wielu z nich jest z tego abonamentu zwolnionych. Nie płacą go ludzie po ukończeniu 75 roku życia, osoby zaliczone do I grupy inwalidzkiej, kombatanci będący inwalidami wojennymi lub wojskowymi oraz osoby, które ukończyły 60 lat i mają prawo do emerytury o wysokość nie przekraczającej miesięcznie kwoty 50% przeciętnego wynagrodzenia (2459 zł brutto). Dane z 2018 roku liczbę osób zwolnionych z abonamentu określały na ponad połowę tych, którzy zarejestrowali odbiorniki, czyli prawie 3,7 mln obywateli. Ale to rząd PiS zajmuje konta seniorów, by uzupełnić „wpływy z abonamentu na partyjną telewizję”. Jeżeli jakiś zarzut w tej sprawie można obecnemu rządowi uczynić, to tylko ten, że tak samo jak rząd Tuska w 2008 i 2012 roku nie potrafi sprawy abonamentu ostatecznie rozwiązać.
Próby przekonania elektoratu
By jeszcze bardziej przekonać elektorat, jak kandydat jest po stronie słabych i krzywdzonych przez władzę oraz zaprotestować przeciwko temu, że „są równi i równiejsi”, Rafał Trzaskowski postanowił spotkać się i wesprzeć w drodze do sądu obywatela, który uczestniczył w wypadku drogowym z udziałem samochodu wiozącego ówczesną premier, Beatę Szydło. Obywatela, który jak określił, „został przejechany przez władzę”. Sprawa toczy się w sądzie i to on rozstrzygnie, czy kierowca seicento „został przejechany przez władzę”, czy też wymusił pierwszeństwo , w efekcie czego kierowca limuzyny premier „przejechał drzewo”, unikając czołowego zderzenia. Rafał Trzaskowski jednak zaufania do polskich sądów nie ma, no może częściowo do tych gdzie są, jak twierdził senator PO, Jan Rulewski „nasi sędziowie”, kiedy pytany o uniewinnienie Beaty Sawickiej powiedział: „ten sędzia niewątpliwie nam sprzyjał”. Odprowadził kierowcę Seicento do sądu, ale przecież „jeżeli ktokolwiek wejdzie w konflikt z tą władzą, to nie może liczyć ma równe traktowanie” stwierdził, tym samym dając chyba do zrozumienia, że tak jak większość obywateli raczej zaufania do sprawiedliwości wymierzanej w polskich sądach nie ma. Zasugerował też, że dzisiaj do sądu kierowcę powinien odprowadzać prezydent Andrzej Duda:
Mamy też dość słabego prezydenta. Prezydent Rzeczpospolitej powinien zawsze stać przy słabszych, przy pokrzywdzonych i dzisiaj naprawdę wolałbym, żeby Sebastiana do sądu odprowadzał prezydent Rzeczpospolitej, żeby pokazać, że nie godzi się na to, żeby byli równi i równiejsi.
Faktu, że mniej więcej w tym samym czasie ukazała się informacja o tym, że prezydent stanął „po stronie pokrzywdzonych” i ułaskawił Jana Śpiewaka, skazanego prawomocnie za „zniesławienie” córki byłego ministra sprawiedliwości, w związku z ujawnieniem faktu, że była kuratorem mającego wówczas 118 lat przedwojennego właściciela kamienicy przy ulicy Joteyki 13 na warszawskiej Ochocie i przejęła na własność połowę tej nieruchomości, Rafał Trzaskowski jakoś nie odnotował. Sebastiana Kościelnika odprowadzał do sądu w Oświęcimiu także Borys Budka, były minister sprawiedliwości i fakt ten skomentował ma Twitterze Maciej Dobrowolski , kibic Legii, ktory trafił do aresztu w 2012 roku po tym, jak „wsypał” go świadek koronny. Bez wyroku spędził w nim 40 miesięcy. Gdy okazało się, że cynk był wyssany z palca, mężczyzna wyszedł na wolność. Za stracony czas za kratami dostał 7,5 tysiąca złotych (!) rekompensaty. Dobrowolski napisał:
Czytam, że Pan Borys Budka, w ramach walki o praworządność odprowadzał do sądu uczestnika kolizji samochodowej. Szkoda, że Pan Budka, nie przyszedł pod areszt na Białołęce kiedy wychodziłem po 40 miesiącach przetrzymywania… No tak, w końcu to Pan był wtedy ministrem…
Wiara w amnezję?
Ktoś może z wyrozumiałością stwierdzić, że to są drobiazgi, czepianie się mało istotnych wypowiedzi kandydata, który mówi ludziom, że „mają dość” i powinni na niego głosować, bo…no właśnie, bo co? Bo będzie „wypalać żelazem to, co zrobił PiS”? Po to, by powstała „nowa solidarność” po tym, jak się powie władzy „dość”, kiedy próbuje „nas podzielić na ludzi z małych miast, i dużych miasteczek, z zachodu i ze wschodu”, po tym, jak się tej władzy powie „dość nienawiści, kłamstw I hejtu”? Wiara w amnezję wsteczną polskiego społeczeństwa zaiste jest wielka.
Dzisiaj Rafał Trzaskowski odwiedził Zakopane. Jagna Marczułajtis, posłanka PO porównała to wydarzenie do wizyty Jana Pawła II na Podhalu w 1997 roku:
Mamy nadzieję, że dzisiaj wizyta pana Rafała Trzaskowskiego będzie dla nas symboliczna i również będzie dla nas szczęśliwa.
A Rafał Trzaskowski zaapelował:
Czas, by rycerz z Giewontu się obudził, bo jest źle.
Na miejscu prezydenta Warszawy wolałabym, żeby się nie obudził, bo usłyszałby zapewne:
(…)gdy Ojczyzna nasza znajdzie się w niebezpieczeństwie, mamy powstać, chwycić za miecze, dosiąść koni, by bronić Tatr i całej polskiej ziemi przed nieprzyjaciółmi. (…)Pozwól mnie i moim towarzyszom spać dalej.
Ojczyzna jeszcze nie jest w niebezpieczeństwie, a Polacy zadbają o to, by rycerz mógł spać dalej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/503623-trzaskowski-nie-obudzi-rycerza-z-giewontu