Gdyby żył Stanisław Bareja, nakręciłby nową komedię na podstawie skeczów odgrywanych przez trupę prezydenta Warszawy.
Jednak się opłacało. Wymienić Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego się opłacało. A wydawało się, że najpierw po detronizacji przez nią Ryszarda Petru w roli rozbawiacza publiczności w Polsce, a potem po zdominowaniu sceny rozrywkowej, nic już zabawnego się nie zdarzy. Wydarzyło się, gdyż mamy do czynienia z postacią o większych ambicjach artystycznych, choć rozrywka na razie jest średniego lotu. Ale Rafał Trzaskowski przynajmniej ma rozmach w organizowanych przez siebie próbach. Stanisław Bareja miałby gotowce, mogące go zainspirować do nowych filmów w stylu „Misia”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz!?”, „Nie ma róży bez ognia”, „Poszukiwanego, poszukiwanej”, „Bruneta wieczorową porą”, „Alternatywy 4” czy „Zmienników”.
3 czerwca o 13.00 w samym centrum Warszawy pojawił się transparent z nazwiskiem Trzaskowskiego, jakieś stoliki i kilka postaci. Pojawili się też operatorzy, współpracujące z nimi ruchome stojaki do mikrofonów oraz różni samozwańczy reporterzy ze smartfonami na kijach. Całe to towarzystwo wyczekiwało na Rafał Trzaskowskiego. Miał się pojawić, żeby zainaugurować zbieranie podpisów pod swoją kandydaturą. Ale przede wszystkim mieli się pojawić zwykli ludzie. Nie pojawili się.
Gdy już wszystkie kamery, mikrofony i stojaki poszły w ruch, nadciągnął Rafał Trzaskowski z własną publicznością, czyli przypadkowymi przechodniami: Borysem Budką, Katarzyną Lubnauer, Agnieszką Pomaską, Moniką Wielichowską, Adamem Szłapką, Dariuszem Jońskim, Małgorzatą Tracz i kilkudziesięcioma innymi aparatczykami Koalicji Obywatelskiej. To towarzystwo wypełniło bliskie i średnie plany, w jakich pokazywano to spontaniczne zgromadzenie.
Po krótkiej przemowie Rafała Trzaskowskiego, gdy dziwił się, że są jakieś wzory kart do zbierania podpisów i w ogóle jakieś zasady prowadzenia kampanii, rączo zaczęto zbierać podpisy. Cała Polska mogła zobaczyć, jak lider PO Borys Budka i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zachęcają innych przypadkowych przechodniów, przyprowadzonych w drugim rzucie, do składania podpisów. Wszystko to działo się przed opublikowaniem w „Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej” postanowienia marszałka Sejmu w sprawie zarządzenia wyborów prezydenta RP. Opublikowano je po 16.30.
Prawie wszyscy liderzy i sporo sierżantów Koalicji Obywatelskiej w świetle kamer uczestniczyło w inscenizacji, bo przecież podpisów zbierać nie było można. Dopiero po opublikowaniu postanowienia o zarządzeniu wyborów, można było zbierać podpisy (co najmniej 1000) upoważniające do zarejestrowania komitetu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. A dopiero po zarejestrowaniu komitetu (stosowne dokumenty z podpisami Rafał Trzaskowski złożył przed południem 4 czerwca) może on zbierać podpisy (co najmniej 100 tys., w tym te zebrane na komitet) na kandydata. Mieliśmy więc wyłącznie cyrk, w dodatku promujący nielegalne działania. A jeśli chodziło tylko o widowisko, to zbieranie podpisów nie miało żadnego znaczenia i sensu, bo zaraz po zebraniu można je było wyrzucić do kosza.
Rafał Trzaskowski w towarzystwie Borysa Budki zaprezentował 3 czerwca skecz, który miał jedną wadę – był mało zabawny. Ale pierwsze koty za płoty. Już 4 czerwca przed południem mieliśmy kolejny skecz, czyli przemarsz Rafała Trzaskowskiego ze świtą złożoną z przypadkowo spotkanych aparatczyków KO do Państwowej Komisji Wyborczej. A po południu 4 czerwca zorganizowano trzeci skecz, czyli występy Rafała Trzaskowskiego w Gdańsku - formalnie w związku z 31. rocznicą wyborów kontraktowych, nie wiadomo dlaczego zwanych częściowo wolnymi, skoro albo coś jest wolne, albo nie.
Można się spodziewać kilkudziesięciu skeczów odgrywanych przez Rafała Trzaskowskiego i grupę przypadkowo mu towarzyszących aparatczyków KO do północy 26 czerwca 2020 r. Ponieważ skecze nie dorastają do tych z filmów Barei, kiepski reżyser nie zmontuje z tego żadnego filmu. Ale Stanisław Bareja coś by na pewno zrobił. A to dlatego, że mamy wyraźne analogie do jego postaci, nowe wersje Ryszarda Ochódzkiego, Wacława Jarząbka, Jana Hochwandera, Aleksandry Kozeł, Stuwały, Zdzisława Dyrmana, Zofii Dyrman, Chrostowicza, Cwynkara, Tadeusza Krzakoskiego, Tadeusza Dudały, Danusi, Mrugały, Szymka, kierownika delikatesów, Jerzego Dąbczaka, Lusi, ojca Lusi, Zenka, Bogusia Poganka, Kowalskiego, Dzidka Krępaka, pana Jurka, Staśka, z zawodu dyrektora czy pana „profesora”. Pomysłowości czytelników pozostawiam, kto z orszaku Rafała Trzaskowskiego (i on sam) do jakiej roli najbardziej pasuje.
Skecze Ryszarda Petru czy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej były amatorskie, a czasem improwizowane. Skecze Rafała Trzaskowskiego są zaplanowane, choć na razie mocno wysilone. Trzeba jednak docenić ambicje i ładunek komediowy, choć chyba kompletnie niezgodny ze scenariuszem. Potencjał jednak jest, szczególnie w świcie kandydata, gdzie pojawiło się kilka samorodnych talentów, szczególnie w dziedzinie gestu i mimiki. A skoro posłowanie wielu z uczestników skeczów nie wychodzi, mogą się przynajmniej sprawdzić w nowym gatunku. Nie od razu wszystko wychodzi, ale do północy 26 czerwca można jeszcze poćwiczyć. Szkoda tylko, że nie może tego swoim okiem i talentem ogarnąć Stanisław Bareja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/503342-trzaskowski-zdetronizowal-petru-i-kidawe-w-roli-rozbawiacza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.