Po raz kolejny ludzka tragedia, w tym wypadku zabicie czarnoskórego mężczyzny przez policjantów z Minneapolis, zostaje wykorzystana do podpalania świata. Nie pomoże to zmarłemu, ani nie pomoże ofiarom rasizmu, za to pomoże nowej grupie rewolucjonistów zbliżyć się do przejęcia władzy.
Nie ma tu miejsca na symetryzm, na stonowane wypowiedzi i krygowanie się przed nazwaniem tej lewackiej bandyterki zwykłym terroryzmem, patologiczną ideologią, która ma wysadzić w powietrze zachodnią cywilizację. „Nienawiść do świata” - takimi słowami francuska filozof Chantal Delsol nazwała współczesnych nihilistów, lewaków i postępowców i dziś nie znajdzie się lepszego określenia na doktrynę zwolenników dzisiejszych zamieszek w Stanach Zjednoczonych. Atakowane są komisariaty policji, niszczone i okradane są sklepy, galerie handlowe i restauracje, a na ulicach miast dochodzi do bitew pomiędzy siłami porządkowymi a agresywnymi demonstrantami.
Tak jak w 1968 roku, lewacy wykorzystują faktyczną tragedię (wówczas - wojna w Wietnamie, dziś - brutalne zabicie czarnoskórego Georga Floyda), by pokazać Amerykę jako kraj faszystowski, opresyjny, by z kapitalizmu zrobić demona rodem z bolszewickich plakatów propagandowych, a z wybranej przez siebie grupy społecznej męczenników wyimaginowanego reżimu. Ten obraz jest skrajnie fałszywy, a piłowanie gałęzi na której się siedzi - ostatniego silnego kraju na świecie, gdzie chrześcijaństwo ma jeszcze coś do powiedzenia - jest cywilizacyjnym samobójstwem - ale o to Lewicy przecież chodzi, bo bez destrukcji władzy ona nie obejmie.
Ale obecny schemat ulicznej bandyterki w Stanach Zjednoczonych przypomina jeszcze jeden incydent z końca lat 60-tych. W 1969 roku wybuchły zamieszki zainicjowane bójkami w nowojorskim klubie dla gejów Stonewall. Z ludzi, którzy stworzyli wówczas lokal dla pederastii, narkotyków i prostytucji zrobiono świętych męczenników tak samo jak dzisiaj The New York Times podaje z przejęciem newsy o antyrasistowskich zamieszkach, nie wspominając w takim materiale, że taranem walk ulicznych są z jednej strony bojówki komunistycznej antify, a z drugiej strony zwykli złodzieje i społeczny margines.
Znowu punktem zapalnym są biali, heteroseksualni policjanci - wtedy ich „homofobia”, dziś ich rasizm. I owszem, istnieje poważny problem rasizmu w Stanach Zjednoczonych, przy czym tego zjawiska nie załatwi rzucanie butelkami w policję, plądrowanie galerii handlowych i dewastowanie pomników, a tymczasem lewicowe media zakłamują rzeczywistość w stopniu, którego nie powstydziłyby się redakcje sowieckiej „Prawdy” czy Agencji TASS. I oto nagłówki tychże mediów piszą z jednej strony o „białym policjancie, który zamordował czarnego”, ale już gros obrabiających sklepy demonstrantów koloru skóry nie ma - jak to możliwe? Bo tylko jeden z tych przypadków pasuje do schematu lewicowej wizji świata? Kolejnym przykładem na to zakłamywanie jest fakt, że lewicowa publicystyka słowem nie wspomina o tym, że w scenie zabicia czarnoskórego człowieka brał udział także policjant o azjatyckich rysach twarzy - bo rasizm zdaniem ideologów może być obecny jedynie wśród „białych”.
Przypadek Georga Floyda jest faktycznie bardzo poruszający. Najpełniej można się z nim zapoznać w dziesięciominutowym materialne filmowym The New York Times (KLIKNIJ TUTAJ ) Zabicie Georga Floyda jest tak skrajnym przypadkiem nadużycia policji, że zobaczenie takiej sceny w filmie uznalibyśmy za zbyt przejaskrawioną. W dodatku biały policjant, który przyciskał szyję zatrzymanego kolanem, nazywa się Chauvin, czyli „szowinista”, a jego aparycja i mimika, jak u zimnego drania z Westernów, i psychopatyczne spojrzenie w stronę nagrywających go przechodniów, gdy dociska nieprzytomnego już i umierającego mężczyznę, wywołują autentyczny gniew na sam widok kilku kadrów. I ten „gniew” staje się instrumentem rewolucji, której promotorzy mają na celu rozwalenie społeczeństwa, a nie jego uleczenie.
CZYTAJ WIĘCEJ:
The American Conservative: Nihiliści demolują USA
Zatrzymany zapłacił w sklepie fałszywym banknotem, następnie był niechętny do wykonywania poleceń policji i odmawiał wejścia do radiowozu pod pretekstem „klaustrofobii”. Reakcja policjantów, zwłaszcza Derka Chauvina, była nieadekwatna a przyduszanie mężczyzny krzyczącego, że nie może oddychać a potem tracącego przytomność, zakończyło się tragedią. I faktycznie, trudno mieć wątpliwości, że sprawca miał rasistowskie poglądy - wołanie do człowieka, by wstał, ale trzymanie go w uchwycie uniemożliwiającym poruszanie się, aż kipiało od nienawiści - nie tej z lewicowych sloganów, ale tej z katalogu autentycznych uczuć.
Tymczasem sprawcom zamieszek nie zależy na wyrugowaniu rasizmu z amerykańskiego społeczeństwa. Można śmiało przypuszczać, że obecne wydarzenia spotęgują postawy rasistowskie, bo filmiki na których grupy ludzi, zwłaszcza czarnoskórych, wybiegają ze zdewastowanych sklepów z całymi naręczami towarów, raczej nie będą sprzyjać porozumieniu. Lewicowe media oskarżają Donalda Trumpa o podgrzewanie emocji, a same drwią z niego, że podczas bijatyk wokół Białego Domu zgodnie z procedurami udał się do bunkra - ale nienawiść „postępowców” do republikańskiego prezydenta jest silniejsza niż przywiązanie do własnego kraju.
To przypadłość większość lewicowych i liberalnych środowisk w krajach, gdzie to konserwatyści są u władzy - będący w opozycji politycy i stojący za nimi establishment cieszą się z ogólnospołecznych kryzysów i wstrząsów. Łatwo jest napisać hasthag „black lives maters” (życie czarnych ma znaczenie) i forsować zideologizowane programy równościowe (biorąc za to spore pieniądze), trudniej jest faktycznie pomagać ludziom w dobrowolnych gettach amerykańskich miast.
Ale całe zamieszki mają na celu nie tylko zmobilizować ludzi przeciwko policji i amerykańskim władzom. Obrazy i nagrania jakie lewicowi publicyści wysyłają w świat zanadto przypominają dwa filmy Romano Vanderbesa z końca lat 70-tych, pt. „Oto Ameryka”, tak ochoczo pokazywane na świecie przez sowiecką i komunistyczną propagandę. Skrajnie zmanipulowany obraz społeczeństwa amerykańskiego, mający zdyskredytować Stany Zjednoczone na świecie, osłabić ich kulturowe i cywilizacyjne oddziaływanie, to dobrze znana i sprawdzona metoda. Przy czym na sceny z ulic amerykańskich miast należy spojrzeć bez okularów politycznej poprawności - to ideologia postępowców podpala świat, a zaczyna od kraju, który jeszcze przed tym szaleństwem się broni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/502940-lewicy-i-antifie-marzy-sie-powtorka-z-1968-roku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.