Kolejny termin wyborów prezydenckich nie podoba się opozycji i właściwie jak człowiek głębiej się zastanowi, dlaczego, to z chaotycznej i sprzecznej wewnętrznie narracji jej polityków trudno coś sensownego zrozumieć. To znaczy można, ale oni tego w życiu nie powiedzą – nie, bo nasz kandydat nie ma szansy na wygraną w żadnych przewidywalnych w najbliższej przyszłości wyborach. Ostatnio wymyślili sobie, że zrobią wybory po upływie kadencji prezydenta, a trzecia osoba w państwie przeprowadzi swoje ego z Senatu do Pałacu Prezydenckiego, co nawet można zrozumieć, bo rozrosło się do tak monstrualnych rozmiarów, że na Wiejskiej widać się nie mieści. I nawet ich autorytety prawne wymyśliły, że skoro Konstytucja nie przewiduje takiej sytuacji, jak „bezkrólewie” w wyniku upływu kadencji prezydenta w sytuacji, gdy w przed jej zakończeniem nie zostanie wybrany jego następca, to oczywiście p. o ma zostać marszałek Senatu. Dlaczego trzecia a nie druga osoba w państwie, czyli marszałek Sejmu? Prawidłowa odpowiedź brzmi – bo z PiS-u, a karkołomne wywijasy owych opozycyjnych konstytucjonalistów mają nas przekonać, że jeśli marszałek Sejmu przejmuje obowiązki prezydenta w punktach wymienionych przez Konstytucję, to jeśli Konstytucja tego jednego przypadku nie przewiduje, to na pewno jej ojcowie mieli na myśli, że rolę tę powinien pełnić marszałek Senatu, a gdyby go znali, to pewnie by wpisali z imienia i nazwiska.
Jak nie idzie, to nie idzie…Ulica nie bardzo, zagranica też anemicznie, bo ostatnia „bomba atomowa” wypuszczona przez przyjaciół opozycji w Parlamencie Europejskim nikogo specjalnie w Brukseli, zajętej dyskusja o budżecie i pomocy finansowej państwom dotkniętym pandemią, nie interesuje.
Kolejny raport o „praworządności w Polsce” i tragiczne domaganie się europosłanki Sylwii Spurek, by w końcu przestać „ analizować, monitorować i apelować” i wreszcie ukarać nasz kraj i zabrać kasę są tak przewidywalne, że już nawet nie złoszczą, tylko wywołują lekką irytację, jak brzęczenie komara nocą w sypialni – wstać z łóżka się nie chce, choć trochę przeszkadza.
Widać, że ulica i zagranica cienko przędą, więc może opozycyjne samorządy pomogą? W „słynnym” manifeście Bartosza Kramka z 2017 roku „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd” swoje role do odegrania w tym polskim Majdanie mają mieć ulica, zagranica, nauczyciele, sędziowie itp., ale także samorząd (bo „siłą Polski są samorządy”), ale szczególna rola miała przypaść samorządowi m. st. Warszawy.
„Rada Miasta winna przyjąć uchwałę o niekonstytucyjności działań PiSu i zapewnieniu szerokiego wsparcia manifestującym. Służby miejskie powinny zabezpieczać miejsca protestów, wspierać nocujących w okolicy Sejmu (i ew. innych gmachów państwowych) w zapewnieniu odpowiedniego zaplecza higienicznego, wody i żywności itp. Miasta i gminy wspierające protest powinny rozważyć charakter ewentualnych akcji strajkowych agend samorządowych. Jeśli szeroki protest społeczny może wyłączyć państwo, to czy miasto nie może wyłączyć Sejmu i Senatu, Ministerstwa Sprawiedliwości, Kancelarii Premiera i Prezydenta? Czy pod pretekstem remontu w siedzibie PiS-u nie może zgasnąć światło? Młodzież nazywa to dziś trollingiem, ale czy nie mamy do niego prawa w świetle ewidentnego bezprawia rządzących?
Jak dotąd miastu stołecznemu Warszawa nie udało się wyłączyć państwa, a teraz prezydent Trzaskowski nie ma czasu by cokolwiek wyłączać, może tylko zapowiadać, co zlikwiduje, poczynając od telewizji (kiedy mu się przyśni, że jest prezydentem Polski a opozycja ma większość w Sejmie). Ale Poznań nie gorszy, nie dość że dał Parlamentowi Europejskiemu dar w postaci doktorki Spurek, to jeszcze ma prezydenta, który chce „wyłączyć” wybory 28 czerwca, bo …matury i egzaminy ośmioklasistów. Abstrahując od terminów owych ważnych dla uczniów wydarzeń i tego, że w 2015 roku obie tury wyborów prezydenckich wypadały właśnie równolegle do dat głosowanie i nikt nie protestował, pan prezydent Jaśkowiak widać zapomniał, że to jest niedziela, a w tym dniu raczej egzaminy owe się nie odbywają.
Argumentów ad absurdum jest cała masa i gdyby opozycja zechciała sięgnąć po kolejne, okazałoby się, że nie ma takiego miesiąca w kalendarzu, w którym wybory mogłyby się odbyć.
Podwójnie zdjęty z wyborczego boiska prezydent Jacek Jaśkowiak (przegrane prawybory z Kidawą-Błońską oraz pominięcie jego osoby przy wyborze jej dublera) za wszelką cenę chce jednak odegrać jakąś rolę w tej kampanii. Nawet za cenę ośmieszenia się, kiedy odwołuje wybory i zamiast nich chce zafundować licealistom egzamin maturalny. W niedzielę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/502085-ulica-i-zagranica-cienko-przeda-samorzady-pomoga