Niemcy były przyzwyczajone przez lata rządów PO-PSL do tego, że Polska była traktowana na poły z kolonią, gdzie instrukcje były z Berlina, co metropolia każe kolonii wykonać. Teraz jakiekolwiek decyzje, które zdaniem Berlina nie zostały z nikim uzgodnione, czy w ogóle z administracją niemiecką, wywołują frustrację
— mówi w rozmowie z rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Tomasz Rzymkowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Niemiecka gazeta „Sueddeutsche Zeitung” nie kryje wściekłości po wyborze sędzi prof. Małgorzaty Manowskiej na I prezesa Sądu Najwyższego. Padły takie hasła jak „narodowopopulistyczny rząd”, „ustawa sprzeczna z konstytucją”. Zbigniewa Ziobro nazwała „jednym z architektów demontażu państwa prawa w Polsce”. Czy jest Pan zdziwiony stanowiskiem niemieckich mediów?
Tomasz Rzymkowski: Jeden z ważniejszych dzienników niemieckich… Nie jestem zdziwiony. Niemcy były przyzwyczajone przez lata rządów PO-PSL do tego, że Polska była traktowana na poły z kolonią, gdzie instrukcje były z Berlina, co metropolia każe kolonii wykonać. Teraz jakiekolwiek decyzje, które zdaniem Berlina nie zostały z nikim uzgodnione, czy w ogóle z administracją niemiecką, wywołują frustrację. Niemcy nie pogodziły się z tym, że po ośmiu latach takiej umiarkowanej zależności, Polska jest w pełni suwerennym państwem i podejmuje suwerenne decyzje.
Ingerencje w to, w jaki sposób prezydent państwa podejmuje decyzje są rzeczą absolutnie nie do pomyślenia i tylko i wyłącznie wywołują zdziwienie. Ciekaw jestem, czy niemieccy publicyści, dziennikarze równie stanowczo komentują decyzje personalne podejmowane przez prezydenta Republiki Francuskiej, prezydenta Republiki Czeskiej, czy też innych szefów rządów, czy głowy państw zgodnie z konstytucjami tych państw. Decyzja pana prezydenta Andrzeja Dudy była podyktowana prerogatywą wynikającą z art 183 ust. 3 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. To jest wyłączne prawo prezydenta do decydowania o tym, kto będzie I prezesem Sądu Najwyższego, a Sąd Najwyższy ma prawo, a wręcz obowiązek wskazać podczas posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego sędziów SN pulę kandydatów, co wynika z ustawy o Sądzie Najwyższym. Jest to liczba pięciu sędziów i to się stało.
Jestem w ogóle zdziwiony i zniesmaczony tym, że niektórzy profesorowie prawa niszczą, dewastują swoje dyplomy, twierdząc, że działanie, które w mojej ocenie nie budzi najmniejszej wątpliwości, ich zdaniem jest sprzeczne z Konstytucją. To przybiera momentami charakter jakiegoś kabaretu.
Równie zdumiewające jest stanowisko unijnych komisarzy, którzy zamiast zdyscyplinować Niemcy za wtrącanie się w nieswoje sprawy, przyjęli tę narrację i krytykują Polskę za brak praworządności, mimo że tej praworządności brakuje i Niemcom i niektórym unijnym urzędnikom.
Nie widzę tutaj w ogóle żadnego poważnego argumentu, który można podnieść celem zarzutu przy decyzji pana prezydenta czy przy uchwale Zgromadzenia Ogólnego sędziów Sądu Najwyższego. Można powiedzieć: literze prawa stało się zadość. Zgromadzenie Ogólne, co prawda w dosyć mocno urągających Sądowi Najwyższemu warunkach, ale jednak zdecydowało o przedstawieniu pięciu kandydatów. Prezydent bardzo szybko podjął trudną decyzję, bo pula kandydatów była bardzo ciekawa i duża. Natomiast ja się bardzo cieszę z wyboru pani prof. Małgorzaty Manowskiej – każdy cieszący się dobrą opinią prawnik ma w domu jej książki, komentarze chociażby do kodeksu postępowania cywilnego. Jest to autorytet w środowisku prawniczym i dziwię się tym atakom na panią profesor.
Po raz kolejny też została podważona nowelizacja ustawy o KRS, zresztą nie tylko przez niemieckie, ale również przez polskojęzyczne media. Jak to możliwe, że rozwiązania funkcjonujące w innych krajach nie są podważane, a analogiczne rozwiązania w Polsce – już tak?
Mam wrażenie, że to jest taki swoisty kac moralny tych zagranicznych ośrodków dyplomatycznych, które zawsze uważały, że w sytuacji nawet utraty wpływów politycznych w wyniku werdyktu demokratycznego suwerennego narodu polskiego, to zawsze tym rezerwuarem bezpieczeństwa i strażnikiem interesów tych państw będzie wymiar sprawiedliwości, który przeszedł suchą stopą z epoki komunizmu i zapewnił sobie również bardzo mocne gwarancje konstytucyjne. Można powiedzieć, że to jest tylko i wyłącznie wyraz frustracji, ponieważ coś, co wydawało się pewnikiem, nagle okazało się rzeczą utraconą. Stąd taka frustracja i huraganowy atak oraz niedowierzanie w to, co się w Polsce dzieje.
To jest tym bardziej niezrozumiałe, że każde państwo ma prawo do niezależnego i suwerennego decydowania o swoim losie. Tym bardziej, że wszystko to odbywa się zgodnie z polskim porządkiem prawnym.
Czy w tych samych kategoriach należy odczytywać raport LIBE?
Z pewnością. Ta komisja jest opanowana w większości przez socjalistów – nawet na jej czele stoi przedstawiciel europejskich socjalistów, bardzo nam nieżyczliwych, rozgorączkowanych ideologicznie. Nie spodziewam się, by komisja praw człowieka i praworządności do PE wyraziła laurkę na cześć Polski, cokolwiek byśmy nie zrobili. Czy to byłoby w interesie innych państw członkowskich, czy nie, to i tak będzie to głos krytyczny.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/501964-rzymkowski-niemcy-nie-pogodzily-sie-z-suwerennoscia-polski