Co może zaoferować inny kandydat niż Kidawa-Błońska? Nasuwało się, że takim pierwszoplanowym elementem może być właśnie przejście na ten tor agresji czy radykalizmu
— mówi w wywiadzie dla wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
wPolityce.pl: Platforma Obywatelska po zmianie kandydata w wyborach prezydenckich zdecydowała się na zaostrzenie kursu. Z czego to wynika?
Prof. Henryk Domański: On był ostry od początku. Platforma to główna partia opozycyjna i chciała pewnie ten wizerunek zachować, że jeżeli przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości mogą na kogoś liczyć, to właśnie na nią. To Rafał Trzaskowski jako kandydat na prezydenta wszedł w tę rolę, ponieważ pani Kidawa-Błońska nie była taka agresywna. W swoich wystąpieniach odgrywała raczej rolę kogoś, kto łączy, a nie dzieli – tak jak to sama mówiła. Tutaj nic nowego nie ma, natomiast jest to raczej zmiana nie tyle strategii partii politycznej, tylko raczej strategii kandydata w wyborach – odnowienie wizerunku i pokazanie, że Platforma i jej kandydat nie rezygnują z walki o wygranie wyborów prezydenckich. To próba przywrócenia PO jej roli na scenie politycznej, jako głównej partii opozycyjnej. Prawdopodobnie liderzy Platformy zdawali sobie sprawę, że ona traci na popularności i trzeba zrobić wszystko, żeby zapobiec temu spadkowi i wrócić na tę pozycję, jaką się miało – poparcia na poziomie 25-27 proc.
Wydaje się, że PO wystawiając Kidawę-Błońską chciała pokazać swoją koncyliacyjną twarz i wyjść poza twardy elektorat antypisu. To się nie udało i zmiana na Rafała Trzaskowskiego odwraca tę strategię. Wygląda to na przemyślany ruch i chęć rozgrzania emocji w kampanii.
Nie tyle emocji, co pokazania, że za Platformą Obywatelską jest siła, że to jest silny kandydat. Pokazują wizerunek kogoś, kto będzie walczył i zapowiada np., że zlikwiduje TVP Info, media publiczne czy ograniczy ich rolę. To jest zapowiedź konkretnych, radykalnych działań. To jest chyba cały czas to samo. Mówię o tej zmianie wizerunku. Natomiast z panią Kidawą-Błońską to było tak, że widocznie liderzy Platformy Obywatelskiej ocenili, że nastawienie na koncyliację był jednym z jej mankamentów, bez żadnych innych atutów, a wręcz przeciwnie, miała jeszcze wiele innych mankamentów. Uznali, że jeżeli już zmieniać kandydata, to na takiego, który może zaoferować coś innego, coś nowego. Co może zaoferować inny kandydat niż Kidawa-Błońska? Nasuwało się, że takim pierwszoplanowym elementem może być właśnie przejście na ten tor agresji czy radykalizmu. To jest jeden z powodów. Zaletą Kidawy-Błońskiej było też to, że była kobietą. Oczywiście z Trzaskowskiego nie można zrobić kobiety. Wydaje się, że to było coś naturalnego, co mogło ulec zmianie – właśnie przejście z tego pokojowego tonu, na wizerunek kogoś, kto walczy o konkretne rzeczy.
Kandydatura Trzaskowskiego to w głównej mierze chęć odbudowania elektoratu Platformy i walka o prymat na opozycji czy rzeczywista próba wygrania wyborów prezydenckich?
Żadna partia, w szczególności Platforma Obywatelska, która jest drugą partią, jeżeli chodzi o siłę polityczną, a pierwszą w opozycji, nie zrezygnuje otwarcie z wygrania wyborów. To jest cel Trzaskowskiego. Natomiast realistycznie rzecz biorąc, to wydaje się, że pierwszoplanowym planem PO jest odzyskanie tych 25-30 proc. poparcia. To jest ten cel podstawowy. Celem długofalowym, strategicznym jest wygranie wyborów, aczkolwiek myślę, że Platforma zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobieństwo jest mniejsze, niż było pół roku temu. Z Kidawą-Błońską można było, jak wydawało się Platformie, liczyć na sukces, natomiast okazało się, że nie. Jednym z jej mankamentów był brak jakiejś werwy, takiego działania, które mogłoby mobilizować, to trzeba było ją zamienić. Jedynym atutem nowego kandydata mogło być tylko to, przecież nie zmiana programu. W przypadku wyborów prezydenckich programy kandydatów mają znaczenie zupełnie drugorzędne. Liczy się wizerunek, więc o to chodzi. Obydwa te cele są celami Platformy, jednak wydaje się, że tym celem pierwszoplanowym jest odzyskanie utraconych procentów.
Wraz z pojawieniem się kandydatury Trzaskowskiego zaostrza się również walka w ramach opozycji. Kto będzie najgroźniejszym rywalem kandydata PO w walce o ewentualne wejście do drugiej tury – Szymon Hołownia czy Władysław Kosiniak-Kamysz?
Głównym przeciwnikiem Trzaskowskiego jest prezydent Andrzej Duda. Nie jest nim w tej chwili już na pewno Kosiniak-Kamysz. Według mnie on już mniej się liczy. Zresztą nigdy nie był atrakcyjny dla wyborców. Wyrósł na popularności związanej z wynikiem PSL-u w wyborach do parlamentu. Był to przesadzony sukces, który wynikał z efektu karty wyborczej. Mówiłem to już kilkukrotnie. PSL było na pierwszym miejscu i wydaje mi się, że to dało te 9 proc. Według mnie było to za dużo, w stosunku do wyników badań sondażowych. Wydawało się, że to był sukces Kosiniaka-Kamysza. Teraz jego notowania obniżyły się do 6-7 proc. na korzyść Hołowni. W tej chwili natomiast już widzimy, że Trzaskowski ma te 16 proc. Według mnie dojdzie do poparcia rzędu 25-27 proc. Ktokolwiek by nie był zastępcą czy dublerem Kidawy-Błońskiej uzyskałby taki wynik, ponieważ taki jest elektorat zdecydowanych przeciwników Prawa i Sprawiedliwości i zwolenników Platformy. Ten, kto jest w antypisie, musi popierać PO. Gdyby nie był to Trzaskowski, to popierałby Budkę, gdyby nie Budkę, to jeszcze kogoś innego. Możemy wymienić dziesięciu innych potencjalnych kandydatów. To może nie tyle jest efekt Trzaskowskiego, tylko liczącego się kontrkandydata, który jest w stanie pokonać Dudę, ponieważ ma za sobą najsilniejszą opozycyjną partię polityczną, na którą elektorat antypisu będzie stawiał. Według mnie działa to na takiej zasadzie. Hołownia już w tej chwili traci głównie na rzecz Trzaskowskiego i wróci do tych 7-8 proc. i nie wyjdzie poza nie. Taka jest moja predykcja, taka jest logika tej walki wyborczej.
Ostatnio tygodnik „Sieci” donosił o niejasnościach w finansach sztabu Szymona Hołowni. Prawo i Sprawiedliwość pracuje nad ustawą, która miałaby uregulować kwestie finansowania tzw. prekampanii. Czy według pana jest to kwestia, która wymaga dodatkowych regulacji?
Nie jestem prawnikiem, nie potrafię wskazać jakimi narzędziami trzeba by się posłużyć, żeby taki projekt się zmaterializował. Uważam, że jest to niezwykle trudne. Trudno jest udowodnić kandydatowi, jeszcze przed kampanią, że postępuje niezgodnie z prawem. Takie rzeczy dokonują się raczej za kulisami, za zamkniętymi drzwiami. Wydaje mi się, że tego nie da się tak do końca uregulować. Aczkolwiek dobrze, że tego typu sytuacja została zdefiniowana, i że dociera to do opinii publicznej. Sprawy związane z finansowaniem są jakimś obciążeniem w świadomości społecznej, z niewiadomych powodów szczerze mówiąc, ponieważ kampanię trzeba jakoś sfinansować i tutaj nic się nie poradzi. Jednak podanie tego do wiadomości, że PiS pracuje nad takimi rozwiązaniami działa na korzyść obozu rządzącego. Myślę, że jest to również element strategii wyborczej czy sprawowania władzy.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/501247-wywiad-prof-domanski-trzaskowski-powalczy-z-prezydentem