Przejmowanie się „listami przebojów” ma taki sens, jak reagowanie rządów na to, czy Rihanna bądź Justin Bieber założyli akurat klapki czy trampki.
Pytam bardzo młodych i młodych, pytam średnio młodych i średnio starych oraz całkiem starych, ale jarych, czy w jakikolwiek sposób przejmują się „listami przebojów”. I pukają się w czoło. Istnieją oczywiście ludzie, którzy się tym przejmują, ale istnieją też tabuny osób przejmujących się kolekcjonowaniem czegokolwiek czy układaniem czegoś w jakieś listy, zestawy i hierarchie. Najczęściej pada odpowiedź, że każdy może sobie mieć dowolną szajbę, czasem zwaną pasją i jeśli z tego da się stworzyć jakąś społeczność lub to jakoś tezauryzować, to szajba ma dodatkowy wymiar. Ale swego statusu zasadniczo nie zmienia. Podobnie jak nie podważa prawa do posiadania dowolnej szajby.
Mnie dziwi, jeśli czymś, co przystoi nastolatkom zajmują się i pasjonują, a wręcz nakręcają ludzie sporo po sześćdziesiątce, ale szajby też są demokratyczne, więc wolna wola. Jest mi kompletnie obojętne, kto jest na jakim miejscu „listy przebojów”, bo jadąc samochodem mogę sobie posłuchać jakiegoś zestawu utworów, czasem miło się kojarzących, bo obecnych na różnych etapach życia. Gdyby „listy” nie istniały, nic by się nie stało, bo słuchałbym innych muzycznych zestawów (mam zresztą sporo tego typu składanek na dłuższe podróże, zestawionych osobiście w wolnej chwili).
Wszelkie „listy” to zabawa bez znaczenia, chyba że połączona z interesami i pieniędzmi, ale to zupełnie inna sprawa. Akurat coś takiego nie powinno być częścią łże-marketingu i łże-reklamy, gdyż sprawy finansowe winny być w pełni przejrzyste i prowadzone wedle jasnych reguł, a nie dojść i układów, a tym bardziej korupcji, na co słusznie zwróciła uwagę na przykład Dorota „Doda” Rabczewska. Gdy nie ma żadnych trupów w szafie i lewizny pod stołem ( a gdy są, powinny być ścigane, bo to przestępstwo), przejmowanie się jakimiś „listami przebojów” ma mniej więcej taki sens, jak reagowanie rządów na to, czy Rihanna, Beyonce, Ariana Grande bądź Justin Bieber założyli akurat klapki czy trampki.
Patrzę na wszelkiego rodzaju „listy przebojów” jako pewną formę zdziecinnienia, choć przecież w żadnym razie nie toksyczną, więc ani mnie to ziębi, ani grzeje. Dlatego zdziecinnienia, że obecnie do każdego utworu można dotrzeć błyskawicznie mając jakikolwiek smartfon. „Listy” nie niosą więc w sobie żadnej dodatkowej wartości poza integracyjną w obrębie jakiejś sympatycznej szajby, np. głosujących w ramach takiej „listy”. Kiedyś (szczególnie w czasach komuny) „listy” pozwalały na kontakt z czymś, czego indywidualnie wielu słuchaczy nie było w stanie sobie zapewnić. Dziś dostępność jest trywialnie łatwa.
Robienie z „list przebojów” jakichś dramatycznych zdarzeń czy widowisk, a tym bardziej psychodram podszytych wielką polityką, to kompletna groteska. Możliwa dlatego, że to są formaty archaiczne, a więc otoczone archaicznym (przedpotopowym) myśleniem i wartościowaniem, a nawet z jakimś ideologicznym tłem z zamierzchłej epoki. Gdy tak się „listy” traktuje, zabawa staje się jakąś wielką grą. Ale to nie ma najmniejszego sensu. Przeciętni ludzie mają kompletnie „w pompce”, czy coś jest na „liście przebojów” pierwsze, piąte czy siedemnaste.
Jest tyle ważnych spraw, a wielu formalnie bardzo poważnych ludzi traktuje jakieś trywialne kwestie rozrywkowe niczym niepodległość. Bądźmy poważni! Nie dajmy się tej postępującej globalnie fali infantylizacji wszystkiego, nawet gdy opowiada się o tym ze szczękościskiem, marsowym czołem i piorunującym wzrokiem. Bzdura pozostaje bzdurą, jakkolwiek by ją sakralizować. A już robienie wokół tej bzdury jakiegoś nowego frontu wojny światowej zakrawa na monstrualny idiotyzm.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RAPORT O STANIE EPIDEMII
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500895-robienie-z-list-przebojow-dramatycznych-zdarzen-to-groteska