Moją wygraną będzie zmiana mentalności społecznej. Nie mam w sobie motywacji, by dostać te śmieszne pieniądze posła czy prostytuować się kacykom partyjnym za stołki w ministerstwach. Moje działania zawodowe są na tyle satysfakcjonujące, że nie kuszą mnie te ich polityczne konfitury. Te pensje posłów i ministrów są poniżające, ale jak oni się na to godzą, to bardzo dobrze
— mówi Paweł Tanajno w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
Kandydat na prezydent przekonuje, że nie jest politykiem i chodzi mu jedynie o zmianę mentalności społecznej. Komentuje też wydarzenia z Warszawy, które zostały nazwane „strajkiem przedsiębiorców”.
Z naszej analizy wynika, że było tam sporo agentów, tajniaków i prowokatorów. Chciałbym, żeby telewizja publiczna, która tak bardzo interesuje się tematem, sprawdziła, ilu reżim PiS wysłał prowokatorów na ten marsz, żeby wprowadzić elementy agresji
— przekonuje Tanajno.
Przy okazji twierdzi, że politycy zarabiają zbyt mało. A sam wynik wyborczy zupełnie go nie obchodzi.
Niech dostają te śmieszne pieniądze, bo nie zasługują na nic więcej. Mnie w ogóle nie interesuje ten wynik. Korzystam z tych wyborów, bo jestem w stanie powiedzieć coś ciekawego do ludzi. Jeżeli kilka milionów ogląda debatę, to jest to supersprawa. Wynik wyborczy mam w pompce. Przecież ja nawet kampanii nie prowadzę. Mój komitet nie założył konta bankowego i olewam to po całości. Kontakt z mediami i zasięgi to jest coś, co mnie interesuje, by mówić o sprawach społecznie ważnych
— twierdzi.
Jego zdaniem, to nie kwestie medyczne decydują teraz w kwestii pandemii, a politycy.
Pandemia skończy się wtedy, gdy naród ją odwoła. O tym nie decydują już teraz kwestie medyczne. Nie mamy realnego obrazu tej pandemii, bo o wszystkim decydują politycy. Jak ktoś w ministerstwie będzie chciał narysować spadający wykres, to zorganizuje system testów, by wykres był spadający. To nie wirus panuje nad tą krzywą, tylko politycy. Tu chodzi o zarządzanie strachem. To jest inżyniera społeczna
— mówi.
Tanajno jest zwolennikiem selektywnej kwarantanny i otwarcia rynku.
Gdybym był premierem, to zrobiłbym wszystko, by wprowadzić selektywną kwarantannę. Dane wymagają gigantycznej pracy analitycznej, ale warto wydać miliardy, by wprowadzić takie rozwiązania. Można usiąść do danych z NFZ i ustalić grupę ryzyka. Reszcie można by dać pracować. Niestety, politycy nie lubią pracować. Ja też nie pozwoliłbym na zamrożenie rynku
— twierdzi.
Jak widać, Paweł Tanajno nawet nie próbuje ukrywać, że nie zależy mu na wyniku wyborczym, a jedynie na stworzeniu zamieszania w trakcie trwania pandemii koronawirusa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RAPORT O STANIE EPIDEMII
mly/rp.pl
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500493-tanajno-wynik-wyborczy-mam-w-pompce