Pod względem marketingu politycznego było to zrozumiałe. Nikt nie chciał stać obok kandydatki, która właśnie przyznawała się do wielkiej kompromitacji wyborczej. Ale jednak widok Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, samotnie stojącej w rozległym holu polskiego parlamentu, budzi westchnienie współczucia lub politowania - oto wojowniczy mężczyźni z Koalicji Obywatelskiej obawiali się skutków dla swojego wizerunku, więc nie zjawili się na przełomowej dla ich partii konferencji prasowej. „Prawdziwa prezydent” została sama.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Małgorzata Kidawa-Błońska rezygnuje ze startu w wyborach
Tusk wystawia kobiety
To jednak nie jest pierwszy raz, gdy „prawdziwi mężczyźni” z PO wystawiają kobiety do wiatru i wystawiają kobiety, by biły się za nich. W listopadzie 2014 roku Donald Tusk przeskoczył z dziurawej łodzi spod nazwy „rząd PO-PSL” do łodzi zwanej Rada Europejska, a na czele dziurawego pokładu pozostawił Ewę Kopacz, nie do końca przygotowaną do sprawowania funkcji, a już na pewno pozostawiając jej państwo spętane niejasnymi interesami, pogrążone balastem afery podsłuchowej, w której ujawniono co naprawdę ministrowie myślą o swoich rządach.
W listopadzie 2016 roku Donald Tusk skomentował na twitterze kampanię wyborczą Donalda Trumpa.
Ostatni komentarz mojej żony: jeden Donald wystarczy!
Podwójny brak elegancji polegał na tym, że z jednej strony lider wielkiej wspólnoty politycznej nie powinien uderzać w kandydatów na prezydenta innego kraju, ale jeśli już to robi, to byłoby uczciwie zrobić to z otwartą przyłbicą. Dzięki zasłonięciu się żoną można się zawsze tłumaczyć, że to był tylko żart i jedynie relacjonowanie dowcipu żony.
Kobieta osamotniona
Trzeci spektakularny przypadek rycerskości polskich liberałów miał miejsce dzisiaj. Od końca marca bowiem Platforma Obywatelska naciskała na przełożenie wyborów, by dostać szansę wymiany kandydatki w wyborach prezydenckich. Na nic wola członków PO, którzy przecież wybrali Małgorzatę Kidawę-Błońską, na nic zaangażowanie wyborców rozwieszających banery i plakaty na swoich balkonach i płotach, bo za błąd kierownictwa Platformy mają zapłacić inni.
Sposób rezygnacji pani marszałek z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie był jednak upokarzający - samotnie stała w holu, powiedziała wcześniej przygotowane banały, w zaprzyjaźnionych mediach puszczono narrację o jej wielkiej uczciwości i o tym, że decyzja o bojkocie wyborów uratowała Polskę.
Pamiętacie Państwo jak zaatakowano Beatę Szydło, gdy w grudniu 2017 roku zrezygnowała z premierostwa? Miało to być dla niej upokorzenie, oszustwo, brak szacunku. Gdzie dzisiaj ci zatroskani o los kobiet w polityce komentatorzy? Gdzie opinie o tym, że Małgorzatę Kidawę-Błońską potraktowano nieuczciwie, gdy blamaż dziesiątków sejmowych polityków musiała samotnie wziąć na siebie?
Nie było obok niej żadnego Borysa Budki, który suflowałby jej treści, żadnego marszałka Grodzkiego, który mówiłby o zabójczych kopertach, zniknął gdzieś gorliwy sztabowiec Bartosz Arłukowicz - tylko Małgorzata Kidawa-Błońska i jeszcze druga kobieta - prowadząca konferencję.
Mężczyźni w tym czasie jechali na posiedzenie kierownictwa partii. Po pięciu latach odcięcia od państwowej kiesy, coraz trudniej o drogie cygara i whisky, trzeba się więc przegrupować - bez względu na koszty, plamy na honorze i kompromitacje - póki ponoszą je inni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500344-damscy-bokserzy-z-po-zostawili-kidawe-blonska-sama